Włodzimierz Gąsior (trener Korony Kielce): Uważam, że był to bardzo emocjonujący mecz, stojący na niezłym poziomie, jak na I ligę. Spotkały się dwie drużyny na piłkarsko dobrym poziomie. Było dużo spięć podbramkowych. Na pewno nie jestem zadowolony z wyniku, bo prowadząc 2:0 remisujemy 2:2. Tracimy dwa punkty, bo nie mogę powiedzieć, że zdobywamy jeden. Kolejny mecz kończymy w dziesiątkę. Szkoda, że wynik nie jest rozstrzygany w sportowej walce i głównym aktorem na boisku zaczyna być sędzia. Wiele jest znaków zapytania, ale niech każdy sobie odpowie na jakieś niejasności związane z faulami, czerwoną kartką, żółtymi kartkami, powtarzaniem rzutu karnego... Chciałbym jeszcze raz na spokojnie obejrzeć ten mecz. Na pewno jest wiele niejasności, co do pana sędziego. Czuję się niekomfortowo. Ciekawe czy sędzia tego spotkania czuje się dobrze po tym meczu... Jest to może podtekst. Za 3 dni mamy mecz z Widzewem Łódź i sędziuje nam trójka z Łodzi. Nic dodać, nic ująć. Kto obsadza tak ważne dla rozstrzygnięć w lidze mecze, niech uderzy się w pierś, bo w Polsce jest dużo sędziów i nie musi sędziować akurat z Łodzi.
Jacek Markiewicz (pomocnik Korony Kielce): Z dwóch rzutów karnych zrobiły się trzy. Cóż można powiedzieć? Sędziowie powinni sobie to obejrzeć i się uczyć. Myślę, że to nie jest ich wina. Po prostu nie potrafią sędziować. Chcieliśmy na spokojnie porozmawiać z sędzią głównym, ale nie dało się z nim. Okazało się, że czy z jednej czy z drugiej drużyny wbiegnie w pole karne, to jest karny powtórzony. Chciałbym jeszcze raz zobaczyć tę sytuację. Stało się, jak się stało. Dwa punkty nam uciekły, ale punkt jest punktem. Runda jest w sumie udana i z Widzewem powalczymy o trzy punkty. Próbowaliśmy, ale druga bramka podcięła nam skrzydła i zrobiło się troszkę nerwowo. Mogliśmy wyjść na prowadzenie po jednej sytuacji, gdy była poprzeczka. Taki jest sport. Piłka jest przewrotna.
Marek Szyndrowski (obrońca Korony Kielce): Dla mnie to niepoważne, że taki mecz sędziuje nam arbiter z Łodzi, gdy my za dwa dni gramy w Łodzi o lidera. Nawet w dziesięciu mogliśmy skontrować Łęczną, ale nie udało się. Z przebiegu tego, co działo się na boisku cieszymy się z jednego punktu, aczkolwiek powinniśmy zdobyć 3. Jeśli Zagłębie potknie się, a my wygramy w Łodzi, to będziemy liderem i na to liczymy.
Tadeusz Łapa (trener Górnika Łęczna): W pierwszej połowie można było odnieść wrażenie - pewnie tak odebrali to kibice - że Górnik Łęczna zagrał na stojąco, słabo, nieuważnie. Uważam, że wszystkie założenia taktyczne, jakie sobie postawiliśmy, zawodnicy starali się realizować i przypomnę tylko, że do przerwy mieliśmy ekstra sytuacje. Jeden nasz błąd po rzucie rożnym spowodował, że Korona uzyskała bramkę na 1:0. Przed drugą połową wszyscy w szatni bardzo zmobilizowali się, mieli ruszyć od pierwszej minuty. Nie wiem, jak ta piłka wpadła do bramki praktycznie z końcowej linii. Z mojej strony wyglądało, że Sobolewski dośrodkowywał i szczęśliwym trafem wpadło. Po raz kolejny gonimy wynik, po raz kolejny jesteśmy w takiej sytuacji, że trzeba podnieść się z pozycji leżącej. Uważam, że dwa karne były ewidentne. Może trener Gąsior ma pretensje o czerwoną kartkę. Nie wiem, jak wyglądało to dokładnie. W jakiś sposób to ustawiło mecz. Uważam, że bramkarz Korony był najlepszym aktorem w dzisiejszym meczu i jemu należą się największe pochwały, bo z przebiegu, zwłaszcza drugiej połowy, Górnik mógł zgarnąć trzy punkty. Cieszę się, że te kilka meczów, w których prowadziłem drużynę, udało się skończyć bez porażki. Bardzo dziękuję drużynie i wszystkim tym, którzy starali się pomóc mi w tych kilku trudnych tygodniach pracy z Górnikiem Łęczna. Życzę drużynie i nowemu trenerowi, żeby spełniły się wszystkich ludzi z Łęcznej i drużyna awansowała do ekstraklasy.
Paweł Bugała (pomocnik Górnika Łęczna): Ten punkt jest ciężko wywalczony, ale znowu możemy mieć do siebie pretensje, że nie wygraliśmy meczu. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy sytuacji, które stworzyliśmy przy stanie 0:0, bo wtedy na pewno grałoby się lepiej.
Jakub Grzegorzewski (napastnik Górnika Łęczna): Wyciągnęliśmy na 2:2 po dwóch karnych. Widziałem, że na ławce Korony się bulwersowali. Myślę, że pierwszy karny jest ewidentny, bo Jasiu Surdykowski wbiega przed obrońcę a on go fauluje, więc też czerwona kartka jest zasłużona, a w drugiej sytuacji piłka dotyka ręki i sędzia dyktuje rzut karny. To sytuacja troszeczkę wątpliwa, ale sędzia gwizdnął. Akurat dzisiaj strzeliłem dwie bramki z karnych. Można tak powiedzieć, że mam patent na Koronę.
Marcin Truszkowski (pomocnik Górnika Łęczna): Myślę, że te karne to nie było nic złego ze strony sędziego. Przy tym drugim ręka była ewidentna. Jak zwykle pierwsi straciliśmy bramkę. To już jest oczywiste w tej rundzie. Dobrze, że dążymy do wyrównania i wygrania meczu. Zabrakło nam z 5 minut. Może zdobylibyśmy jeszcze jedną bramkę. Odkryliśmy się, atakowaliśmy i Korona nas kontrowała. Myślę, że łatwiej było nam grać w II połowie. 4-4-2 graliśmy w poprzednich meczach i osiągaliśmy dobre wyniki. II połowa była łatwiejsza i Korona trochę fizycznie siadła.