Bohater Górnika Zabrze bliski zawału podczas meczu z Jagą. "Serce mi stanęło..."
Robert Jeż był bezsprzecznym bohaterem Górnika Zabrze w meczu z Jagiellonią Białystok. Doświadczony słowacki rozgrywający po końcowym gwizdku odetchnął pełną piersią, choć na boisku łatwo nie było.
Zanim jednak Jeż odetchnął z ulgą był bliski... zawału serca. Przed szansą na pierwsze od ponad piętnastu miesięcy trafienie w lidze stanął bowiem w meczu z Jagiellonią Białystok, w którym sędzia podyktował rzut karny za rzekome zagranie ręką Marka Wasiluka po strzale Łukasza Madeja.
Do ustawionej na "wapnie" piłki pewnym krokiem podszedł Jeż, ale jego strzał pozostawiał wiele do życzenia. - Po uderzeniu serce mi stanęło. Uderzyłem źle, w dodatku bramkarz poszedł w mój róg... - kręci głową z niedowierzaniem 33-latek. - Wybrałem prawy róg, ale powinienem uderzyć zdecydowanie mocniej i bardziej przy słupku. Na szczęście piłka wpadła do siatki pod brzuchem bramkarza - cieszy się słowacki pomocnik Górnika.- Chciałbym tę bramkę zadedykować mojej żonie i rodzinie. Cały czas mieszka ona na Słowacji, a ja w Polsce i praktycznie się nie widujemy. W sobotę mamy jeszcze trening, więc będę musiał być w klubie, ale w niedzielę mamy wolne i od razu po treningu wsiadam do auta i jadę do domu. Muszę naładować akumulatory - puentuje zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.