Bohater Górnika Zabrze bliski zawału podczas meczu z Jagą. "Serce mi stanęło..."

Robert Jeż był bezsprzecznym bohaterem Górnika Zabrze w meczu z Jagiellonią Białystok. Doświadczony słowacki rozgrywający po końcowym gwizdku odetchnął pełną piersią, choć na boisku łatwo nie było.

Od 28 kwietnia 2013 roku na bramkę na boiskach T-Mobile Ekstraklasy czekał Robert Jeż. Słowak trafił wówczas dla KGHM Zagłębie Lubin w meczu derbowym ze Śląsk Wrocław, przyczyniając się do demolki Miedziowych na rywalu zza miedzy (4:0). Od tego czasu doświadczony zawodnik nie umiał się wstrzelić między słupki bramki rywala.
[ad=rectangle]
Pomógł mu w tym... Błażej Augustyn. - W środę rozmawiałem z Robertem o tym, że nie umie strzelić bramki. Mówił mi, że szuka butów, w których zacząłby trafiać do siatki. Powiedziałem mu, żeby założył stare. Tak zrobił i strzelił aż dwa gole, więc chyba moja porada była dobra - śmieje się stoper zabrzańskiej drużyny.

Zanim jednak Jeż odetchnął z ulgą był bliski... zawału serca. Przed szansą na pierwsze od ponad piętnastu miesięcy trafienie w lidze stanął bowiem w meczu z Jagiellonią Białystok, w którym sędzia podyktował rzut karny za rzekome zagranie ręką Marka Wasiluka po strzale Łukasza Madeja.

Do ustawionej na "wapnie" piłki pewnym krokiem podszedł Jeż, ale jego strzał pozostawiał wiele do życzenia. - Po uderzeniu serce mi stanęło. Uderzyłem źle, w dodatku bramkarz poszedł w mój róg... - kręci głową z niedowierzaniem 33-latek. - Wybrałem prawy róg, ale powinienem uderzyć zdecydowanie mocniej i bardziej przy słupku. Na szczęście piłka wpadła do siatki pod brzuchem bramkarza - cieszy się słowacki pomocnik Górnika.

Robert Jeż po 467 dniach znów trafił w T-Mobile Ekstraklasie
Robert Jeż po 467 dniach znów trafił w T-Mobile Ekstraklasie

Jagiellonia należy do ulubionych klubów byłego kapitana MSK Żilina. We wiosennym meczu obu drużyn Jeż zaliczył bowiem dwie asysty, teraz udało mu się ustrzelić dublet. - Na pewno Jaga mi leży. Cieszę się, że udało mi się przełamać. Mam nadzieję, że ta piłka w końcu zacznie wpadać do siatki, bo ciężko mi było z tym, że dni bez bramki leciały i leciały - przyznaje gracz śląskiej drużyny.

- Chciałbym tę bramkę zadedykować mojej żonie i rodzinie. Cały czas mieszka ona na Słowacji, a ja w Polsce i praktycznie się nie widujemy. W sobotę mamy jeszcze trening, więc będę musiał być w klubie, ale w niedzielę mamy wolne i od razu po treningu wsiadam do auta i jadę do domu. Muszę naładować akumulatory - puentuje zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

[event_poll=28232]

Komentarze (0)