Ryszard Tarasiewicz: To niestety nie jest Playstation

- Druga bramka padła po ewidentnym spalonym, ale to nie jest dla nas usprawiedliwieniem - mówi po przegranym 1:2 meczu 4. kolejki T-ME z Cracovią trener Korony Kielc Ryszard Tarasiewicz.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Dla złocisto-krwistych to trzecia porażka w bieżącym sezonie. Wcześniej ulegli Zawiszy Bydgoszcz (0:2) i PGE GKS Bełchatów (0:2), a zremisowali z Pogonią Szczecin (2:2). W Krakowie jeszcze w 95. minucie remisowali 1:1, by stracić gola w ostatniej akcji meczu po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. - Znowu przegraliśmy przez dwa proste błędy indywidualne. Nie jesteśmy na Playstation, gdzie mógłbym jedną manetką korygować wszystko na gorąco podczas meczu w ułamku sekundy - mówi trener Korony Ryszard Tarasiewicz.
- Nie zasłużyliśmy na tę porażkę, bo z akcji Cracovia nie stworzyła sobie klarownych sytuacji. Z drugiej strony nie można popełniać tak prostych błędów. Dobrze, że to jest jeszcze początek sezonu. Mamy jeszcze sporo rzeczy do poprawy, szczególnie koncentrację. Nie mamy jednak bezpośrednio wpływu na pewne sprawy, jak w tej ostatniej akcji. Druga bramka padła po ewidentnym spalonym, ale to nie jest dla nas usprawiedliwieniem - dodaje opiekun kielczan.

Na brak koncentracji w kluczowym momencie meczu zwrócił uwagę też Michał Janota: - To, że nie wywozimy z Krakowa punktu jest wynikiem braku koncentracji w ostatnich minutach. Boli to tym bardziej, że trenowaliśmy ten stały fragment gry w defensywie. Na nasze nieszczęście powstało lekkie zamieszanie, ktoś puścił zawodnika i Marcin Budziński strzelił bramkę. To jest brak koncentracji, a do samego końca meczu trzeba być mocno skoncentrowanym.

24-letni pomocnik ma świadomość tego, że w piątek przy Kałuży piłkarze Cracovii i Korony nie stworzyli porywającego widowiska: - Nie było to najciekawsze spotkanie do oglądania i ciężko się grało tak Cracovii, jak i nam. Mecz nie był ładny może dla oka, ale wiadomo w jakiej sytuacji byliśmy my i Cracovia. My jesteśmy w niej nadal.

Zniesmaczony okolicznościami utraty bramek był kapitan Korony Paweł Golański: - Jak się przegrywa trzeci mecz na cztery rozegrane to trudno być pocieszonym, tym bardziej, że mecz był wyrównany, a bramki straciliśmy w żenujący sposób. Przypadkowy strzał z rozpaczy z 30 metrów, napastnik pozostawiony sam sobie pałęta się w naszym polu karnym i przegrywamy 0:1. Na poziomie ekstraklasy takie błędy nie powinny się zdarzać. To szkolne błędy. Każdy powinien się uderzyć mocno w pierś, bo to jest złe dla całej Korony Kielce.

Pasy górą w horrorze! Pierwsza zdobycz krakowian! - relacja z meczu Cracovia - Korona Kielce

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×