Sytuacja Realu Madryt w Lidze Mistrzów daleka jest od idealnej. Sześć punktów zdobytych w czterech meczach i przed środowym meczem na Anfield z Liverpoolem "Królewscy' zajmują dopiero 21. miejsce w tabeli.
Zwycięstwo w Anglii jest koniecznością, by realnie myśleć o czołowej ósemce po fazie ligowej. W przeciwnym razie trzeba będzie rozegrać dodatkową rundę w fazie pucharowej. Prezes Florentino Perez skrytykował ostatnio nowy format Ligi Mistrzów. Carlo Ancelotti odpowiada nieco bardziej dyplomatycznie.
- Musimy jeszcze trochę poczekać z ocenami. Liga Mistrzów jest inna, ale ten mecz i tak będzie wielki. Musimy zdobyć jak największą liczbę punktów w czterech ostatnich kolejkach, chociaż nie wiem czy damy radę awansować do czołowej ósemki. Przegraliśmy już dwukrotnie i nie będzie to łatwym zadaniem - powiedział Ancelotti na konferencji prasowej.
Jednak zwycięstwo na Anfield z będącym w tak dobrej formie rywalem byłaby trampoliną do awansu. - Zgadzam się, że to bardzo ważny mecz. Każde zwycięstwo sprawia, że zyskujesz większą pewność siebie i wiarę na kolejne tygodnie. Liverpool był świetny w ostatnich miesiącach, ale Real wraca - dodał Włoch.
Ancelotti był atakowany przez dziennikarzy, tak jakby to przez niego Vinicius Junior doznał kontuzji w końcówce ostatniego ligowego meczu z Leganes.
- Wszyscy wiemy, dlaczego doznał kontuzji. Obecnie gra się za dużo meczów - stwierdził Ancelotti.
Dla niego samego ten mecz ma szczególny wymiar jeszcze z innego względu. Przypomnijmy, że Ancelotti to były trener Evertonu. I - co ciekawe - nie omieszkał tego przypomnieć na konferencji prasowej.
- Mam dobre wspomnienia z Evertonu, ale Liverpool darzę dużym szacunkiem. To fantastyczny klub z fantastycznymi kibicami, ale ciągle jestem za Evertonem - przyznał z uśmiechem trener Realu.
Początek meczu Liverpool - Real Madryt w środę o godz. 21.