Pierwsza sporna sytuacja miała miejsce w 29. minucie. Wtedy piłka odbiła się od ręki Szymona Sawali, stojącego w szesnastce. Arbiter nie wskazał jednak na wapno. W 81. minucie na styku bocznej linii pola karnego na murawę padł Maciej Bębenek. Sądeczanie ponownie domagali się jedenastki. - Uważam, że byłem faulowany - stwierdził 29-letni pomocnik. - Na boisku się denerwowałem, adrenalina zrobiła swoje. Po meczu emocje opadły i mogę powiedzieć, że każdy się myli, nawet sędzia. Oczywiście szkoda tej sytuacji, bo miała miejsce w momencie gdy mecz był wyrównany, przy stanie 0:1. Sytuacje sporne były gwizdane w stronę Bełchatowa - dodał.
[ad=rectangle]
Sandecja Nowy Sącz odpadła z rywalizacji, ale nie musi się wstydzić za swoją postawę. Przy odrobinie szczęścia mogła przynajmniej doprowadzić do dogrywki. W pierwszej połowie Łukasz Radliński obronił rzut karny wykonywany przez Michała Maka i w całym meczu popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. Bliski szczęścia był też Łukasz Grzeszczyk. Strzał pomocnika biało-czarnych zmierzał do bramki, ale palcami zdołał go sparować Emilijus Zubas.
- Przegraliśmy jedną bramką, a mecz mógł się podobać. Był otwarty i dość czysty, a drużyny nie nastawiały się na obronę. My mieliśmy swoje sytuacje i podobnie rywal, szczególnie gdy graliśmy w dziesiątkę, a nam nie pozostawało nic innego jak
grać jeszcze bardziej otwarcie. Oby więcej takich widowisk. Szkoda tylko, że odpadliśmy tak szybko. Wciąż pamiętamy fajną przygodę z Pucharem Polski w poprzednim sezonie - powiedział Bębenek. Wtedy piłkarze Sandecji doszli aż do ćwierćfinału. Po drodze pokonali Polonię Bytom, Flotę Świnoujście i Widzew Łódź, a odpadli po dwumeczu z Zagłębiem Lubin.