Mariusz Pawlak: Zgubiła nas pewność siebie

Chojniczanka Chojnice po ciężkim boju wywiozła punkt z Katowic po meczu z GieKSą. Trener drużyny z Pomorza po końcowym gwizdku sędziego żałował, że jego zespołowi nie udało się zgarnąć całej puli.

- Po raz kolejny strzelamy bramkę na wyjeździe, ale naszym atutem było to, że nie tracimy bramek. W poprzednim sezonie nam się to udawało, ale w ostatnich kolejkach piłka wpada do naszej bramki praktycznie w każdym meczu. To nasza największa bolączka - przyznaje Mariusz Pawlak, trener chojnickiej drużyny.

Chojniczanka dobrze wyglądała zwłaszcza w pierwszych fragmentach gry. - Znowu dobrze zaczęliśmy mecz i wydawało się, że kwestią czasu będzie to aż otworzymy wynik spotkania. Nie wiem czy to nas nie zgubiło, bo moi zawodnicy zbyt pewnie się poczuli i przez to straciliśmy bramkę. To boli tym bardziej, że tego gola mogliśmy uniknąć - kręci głową z niedowierzaniem szkoleniowiec ekipy z Pomorza.
[ad=rectangle]
Po stracie bramki chojniczanie rzucili się do odrabiania strat i celu dopięli w końcówce pierwszej połowy. - Musieliśmy gonić wynik i chwała chłopakom, że jeszcze przed przerwą udało im się doprowadzić do wyrównania. Potem próbowaliśmy zdobyć drugą bramkę, żeby ten mecz wygrać. Wiedzieliśmy jednak, że o zwycięstwo w Katowicach nie będzie łatwo - dodaje Pawlak.

Mariusz Pawlak po meczu w Katowicach żałował zmarnowanych okazji
Mariusz Pawlak po meczu w Katowicach żałował zmarnowanych okazji

- W drugiej połowie stworzyliśmy sobie 2-3 sytuacje, po których mogliśmy objąć prowadzenie, ale to było za mało, by w tym meczu sięgnąć po całą pulę. Chcieliśmy ten mecz wygrać i nie będę tego ukrywał. Nastawiliśmy się na szybkie kontry, ale okazji do nich zbyt wielu nie było. Z drugiej strony GKS Katowice stworzył sobie bardzo dobrą okazję i mógł ten mecz wygrać - zauważa 42-latek.

Trener chojnickiej drużyny nie ukrywa, że jego zespół cierpi na deficyt graczy ofensywnych. - W końcówce meczu zabrakło nam argumentu w postaci trzeciej zmiany mogącej coś wnieść do ofensywy. Bardzo liczyliśmy na Rafała Leśniewskiego, ale złamał nogę i będziemy musieli w najbliższych miesiącach radzić sobie bez niego - bezradnie rozkłada ręce opiekun pomorskiej jedenastki.

- Mamy cztery dni do kolejnego meczu i chcemy w końcu strzelić bramkę na własnym boisku i zapunktować u siebie. Na razie tabela jest spłaszczona, ale za 3-4 kolejki będzie widać już większe różnice. My nie chcemy zostać z tyłu i zrobimy wszystko, by wydostać się ze strefy spadkowej - zapowiada opiekun drużyny ze stadionu przy Mickiewicza.

Źródło artykułu: