W tym sezonie w Stalowej Woli pojawiła się prawdziwa moda na kibicowanie. Od początku rozgrywek kibice tłumnie pojawiali się na stadionie przy ulicy Hutniczej. Pojawił się głośny i żywiołowy doping, atmosfera na stadionie przypominała święto.
Dodatkowo fani Stalówki coraz liczniej zaczęli jeździć na mecze wyjazdowe. To, co działo się w Kielcach pozostanie na długo w sercach stalowowolskich kibiców. Blisko siedmiuset fanów dopingowało piłkarzy Stali w stolicy województwa Świętokrzyskiego, a ci odpłacili się zwycięstwem. Po spotkaniu kibice razem z piłkarzami cieszyli się z trzech punktów.
Były to ostatnie chwile dobrej gry Stalówki. Później było coraz gorzej i gorzej. Sympatycy Stali dalej jednak wierzyli w możliwości drużyny. Mecz rozgrywany w Łodzi z miejscowym Widzewem miał być prawdziwym kibicowskim świętem. Na ten pojedynek wybrało się blisko ośmiuset fanów z Podkarpacia. Do Łodzi przyjechali, ale na trybuny stadionu przy Alejach Marszałka Piłsudskiego nie zostali wpuszczeni. Dlaczego? Prawdę mówiąc tego nikt nie wie. Kibice Stalówki obeszli się więc smakiem i wrócili do domu. Pojawiły się pierwsze pretensje do zawodników i włodarzy klubu, że ci nie zrobili nic w tej sprawie. To jeszcze rozeszło się po kościach. - Czy piłkarze nie mogli zareagować podobnie do graczy Ruchu Chorzów, którzy protestowali przeciwko nie wpuszczeniu fanów Niebieskich na stadion Polonii Warszawa? - pytali sympatycy Stalówki.
Sytuacja robiła się jednak coraz bardziej napięta po następnych spotkaniach. Kibice, jak to kibice jeździli za drużyną. Po kolejnych przegranych potyczkach niektórzy piłkarze nie mieli jednak ochoty dziękować fanom za doping, tylko czym prędzej uciekali do szatni. To już rozzłościło fanów. Zawodnicy, nie dość ze grali źle, to na domiar złego nie potrafili uszanować sympatyków zielono-czarnych. W pewnym momencie na trybunach stadionu w Stalowej Woli pojawił się wymowny transparent: Piłkarzu, szanuj kibica swego, bo możesz nie mieć żadnego. Przyniosło to tylko krótkotrwały efekt. Kolejnym meczem, w którym zielono-czarni dali popis swej beznadziejnej postawy był mecz w ramach Remes Pucharu Polski. Po fatalnej grze Stalówka została wyeliminowana przez zespół z niższej ligi, Stal Sanok. Po pojedynku mało kto kwapił się, aby podejść do fanów ze Stalowej Woli.
Dodatkowo niektórzy zawodnicy odgrażali się kibicom. Swoją postawą na boisku nie potrafili nikogo do siebie przekonać. Szczytem bezradności był mecz z Odrą Opole, gdzie będący w ogromnych tarapatach finansowych opolanie zaaplikowali Stali trzy gole. Na tym spotkaniu, jak i na każdym innym byli kibice jedynego reprezentanta Podkarpacia w pierwszej lidze. W pewnym momencie puściły im już nerwy i odśpiewali własnym zawodnikom: - Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska.
W ostatnim ligowym pojedynku, kibice zielono-czarnych dopingowali sporadycznie swoich pupili, ale ci nie potrafili zrekompensować fanom Stalówki fatalnej postawy w rundzie jesiennej i po raz kolejny nie odnieśli zwycięstwa. Na wygraną w lidze przyjdzie czekać zagorzałym sympatykom Stali ponad pół roku.
Teraz przed kibicami przerwa zimowa, która być może ostudzi gorące głowy kibiców, jak i niektórych piłkarzy. Zapewne niektórych zawodników, którzy nie spełnili pokładanych w nich nadziei, nie zobaczą fani w rundzie wiosennej . W ich miejsce przyjdą inni, na gwiazdy z powodu braku środków finansowych nie ma jednak co liczyć. Jedyną szansą na utrzymanie dla Stali jest gra z maksymalnym zaangażowaniem i ambicją. To zawsze było mocną stroną Stalówki, jednak właśnie tego elementu zabrakło jednak w wielu meczach aktualnego sezonu. Tego kibice nie mogą wybaczyć piłkarzom. Nadal jednak z uporem będą dopingować swoją drużynę. Pierwszy mecz wiosenny będzie prawdziwym hitem. Stalowcy pojadą do Lublina na pojedynek z odwiecznym rywalem, Motorem. Na tym spotkaniu nie zabraknie mnóstwa kibiców Stalówki, którzy już mobilizują się na tą potyczkę. Oby dla fanów zielono-czarnych początek rundy okazał się bardzo szczęśliwy.