Sebino Plaku na wylocie ze Śląska?

Wszyscy we Wrocławiu liczyli na to, że Sebino Plaku w końcu odpali w Śląsku. Nic jednak bardziej mylnego. Teraz Albańczyk jest bardzo daleko od gry w pierwszym zespole WKS-u.

Sebino Plaku do Śląska Wrocław trafił przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu po tym, jak po raz drugi z rzędu wywalczył mistrzostwo Albanii z zespołem Skenderbeu Korce, dla którego zdobył 10 goli w 25 meczach. Jest byłym młodzieżowym reprezentantem swojego kraju. Początek w WKS-ie miał znakomity, lecz potem było już coraz gorzej.
[ad=rectangle]
Przez całe rozgrywki Albańczyk nic wielkiego nie pokazał i był jednym z najbardziej krytykowanych zawodników zielono-biało-czerwonych. Był to najczęściej wchodzący zawodnik Śląska Wrocław z ławki rezerwowych. W taki sposób na murawie pojawił się jedenaście razy, a do tego kilkukrotnie zagrał w wyjściowym składzie. Gola w lidze nie strzelił, z dokładnym dośrodkowaniem w pole karne też było kiepsko.

W letnich sparingach WKS-u Albańczyk dawał jednak podstawy do optymizmu i strzelał bramki. - Bardzo się cieszę, że Sebino zaczyna robić to, co od niego oczekujemy. Czekaliśmy już bardzo długo na jego bramki. Chciałbym, żeby dalej strzelał gole i wtedy będziemy mieli wszyscy z niego pociechę - mówi opiekun wrocławian.

- Oczywiście, że jestem szczęśliwy. To dla mnie ważne, żeby strzelać gole, chociaż w tym momencie ważniejsze jest, aby dobrze przygotować się do sezonu. Mamy teraz dużo treningów, ale myślę, że i tak nieźle wypadamy w spotkaniach sparingowych. Jak na razie jest dobrze. Mamy dobry zespół, który nabiera formy. Wszystko idzie w dobrym kierunku - komentował sam główny zainteresowany.

Gdy jednak zaczął się sezon ligowy, po formie Plaku z okresu przygotowawczego nic nie zostało. Do tego przytrafiły się kontuzje. Aktualnie Albańczyk ćwiczy z drużyną rezerw Śląska. Co dalej? Na razie nie wiadomo. - Na chwilę obecną Plaku trenuje z drugim zespołem. Co dalej, nie wiem. W tej chwili dla mnie najważniejszy jest mecz z Koroną. W przyszłym tygodniu będziemy się tym zajmować. Ja też nie jestem jego pracodawcą, tylko jego trenerem - wyjaśnia Tadeusz Pawłowski

Komentarze (0)