Beenhakker: Sami wpakowaliśmy się w problemy

W środę po dobrym meczu Polska pokonała w Dublinie Irlandię 3:2. Korzystny obraz psuje końcówka, w której biało-czerwoni stracili dwie bramki. - Przez 85 minut broniliśmy prowadzenia tak jak należy, i sama końcówka nie może nam zepsuć wrażeń - ocenił mecz Leo Beenhakker w rozmowie z Rzeczpospolitą.

W tym artykule dowiesz się o:

- Wielka drużyna, gdy prowadzi 2:0 albo 3:1 na kilka minut przed końcem, mówi: "Dziękujemy, jest po wszystkim", i zamyka drzwi, a nie pozwala przeciwnikowi wrócić do gry. Musimy się tego nauczyć. Sami wpakowaliśmy się w problemy, cofając się zbyt głęboko. Ale umówmy się, że po tym meczu szklanka jest raczej w połowie pełna, a nie w połowie pusta - powiedział Holender.

Mecz z Irlandią był trzecim z kolei, w który Polacy stracili bramki w końcówce. Czy jest to stały problem reprezentacji? - Działa wtedy mieszanka różnych przyczyn. Jedni cofają się, bo uważają że tak najlepiej bronić wyniku, inni muszą się cofnąć, bo przeciwnik coraz mocniej naciska. Ale też nie przesadzajmy, że to jest problem typowy dla polskiej drużyny. W Dublinie po prostu spowodowaliśmy głupi rzut karny, od niego wszystko się zaczęło. Taki błąd może się zdarzyć mało niedoświadczonemu piłkarzowi. Jak Tomasz Jodłowiec zagra pięć meczów w reprezentacji, to już nie będzie miał prawa do takich pomyłek - zapewnił trener.

Komentarze (0)