Mila na wagę złota! - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna

Cóż za mecz we Wrocławiu! Wydawało się, że spotkanie Śląska z Górnikiem zakończy się remisem, lecz już w 3 minucie doliczonego czasu gry gola na wagę trzech punktów dla WKS-u zdobył Sebastian Mila!

Przed rozpoczęciem spotkania Śląsk Wrocław był zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego pod wodzą tego szkoleniowca nie przegrali jeszcze żadnego spotkania ligowego na własnym stadionie. Ta seria przed piątkową potyczką wynosiła już dwanaście meczów. Piłkarze beniaminka T-Mobile Ekstraklasy do stolicy Dolnego Śląska przyjechali jednak z zamiarem jej przerwania.
[ad=rectangle]
Mecz rozpoczął się od znakomitej okazji dla gości, gdy po akcji Fiodora Cernycha polu karnym WKS-u doszło do ogromnego zamieszania. W ostatniej chwili interweniował jednak Piotr Celeban. Goście domagali się jeszcze rzutu karnego za zagranie piłki ręką przez tego zawodnika, lecz sędzia nakazał grać dalej. Na tę sytuację gospodarze odpowiedzieli głównie za sprawą Roberta Picha, który starał się strzelać z dystansu - bez spodziewanego efektu. Pierwszy kwadrans potyczki był jednak bardzo ciekawy i na pewno mógł się podobać.

W 18. minucie znów zapachniało golem dla Górnika Łęczna. Błąd popełnił Piotr Celeban, piłkę przejął Miroslav Bożok i popędził na bramkę Śląska. Po jego uderzeniu futbolówka przeleciała tuż obok słupka. To był bardzo dobry fragment meczu w wykonaniu beniaminka, który zdecydowanie ruszył do ataku, korzystając ze słabej postawy defensywy zielono-biało-czerwonych i... Mariusza Pawełka, który w jednej z sytuacji interweniował w swoim stylu, prawie wrzucając piłkę do własnej siatki.

Piłkarze Jurija Szatałowa do końca pierwszej połowie śmiało atakowali. Prym w szarżach na bramkę Pawełka wiódł Cernych, któremu brakowało jednak skuteczności w decydujących momentach. Defensywa WKS-u we Wrocławiu dawno nie popełniała takich błędów.

Początek drugiej połowy był wyrównany. Goście realizowali swój pomysł na ten mecz, a Śląsk nieśmiało starał się atakować. To było jednak tylko zapowiedzią trzęsienia ziemi, jakie przeszło przez wrocławski stadion po godzinie gry.

Najpierw bowiem Łukasz Mierzejewski wpadł w pole karne, zagrał na piąty metr, gdzie nogę tylko dostawił Miroslav Bożok! Już 60 sekund później po dośrodkowaniu w pole karne gości strzelał Sebastian Mila. Piłka nie wpadła do siatki, ale w odpowiednim miejscu znalazł się Krzysztof Ostrowski, który dobił ją do pustej bramki i doprowadził tym samym do wyrównania. Śląsk po strzeleniu gola zdecydowanie ruszył do ofensywy, a na bramkę Górnika Łęczna sunął atak za atakiem. Pełne ręce roboty miał Sergiusz Prusak, który jednak między słupkami spisywał się kapitalnie broniąc uderzenie za uderzeniem.

Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem 1:1, to już w samej końcówce doliczonego czasu gry gola dla WKS-u zdobył niezawodny Sebastian Mila! Cóż za mecz, cóż za końcówka w wykonaniu Śląska!

Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 2:1 (0:0)
0:1 - Miroslav Bożok 62'
1:1 - Krzysztof Ostrowski 63'
2:1 - Sebastian Mila 90 +3'

Składy:

Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Krzysztof Danielewicz, Lukas Droppa (84' Tom Hateley), Flavio Paixao, Sebastian Mila, Robert Pich, Mateusz Machaj (41' Krzysztof Ostrowski).

Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Łukasz Mierzejewski, Maciej Szmatiuk, Marcin Kalkowski, Patrik Mraz, Grzegorz Bonin, Radosław Pruchnik (74' Lukas Bielak), Tomasz Nowak, Filip Burkhardt (70' Shpetim Hasani), Miroslav Bożok (84' Sebastian Szałachowski), Fiodor Cernych.

Żółte kartki: Filip Burkhardt, Łukasz Mierzejewski (Górnik).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 11 171.
[event_poll=28285]

Źródło artykułu: