Przemysław Cecherz: Trzeba piłkarza zastrzelić, żeby sędzia dał jedenastkę
Przemysław Cecherz miał pretensje do arbitra meczu z Wigrami Suwałki. - Może nie jestem za grzeczny w stosunku do sędziów, ale GKS Tychy nic im nie zrobił - narzekał szkoleniowiec.
Sebastian Szczytkowski
Pierwsza część sezonu nie była udana dla GKS-u Tychy. Przemysław Cecherz i spółka nie potrafią na dobre odbić się od dolnych rejonów tabeli. Szansą na opuszczenie strefy spadkowej było niedzielne starcie z Wigrami Suwałki. Przeciętne spotkanie nie przyniosło jednak choćby jednego gola i co za tym idzie rozstrzygnięcia.
Przemysław Cecherz czuł niesmak po decyzjach Tomasza Tobiańskiego
W 67. minucie najskuteczniejszy napastnik tyszan Maciej Kowalczyk urwał się obrońcom i przewrócił w polu karnym po kontakcie z Maciejem Wichtowskim. Sędzia Tomasz Tobiański nakazał kontynuowanie gry.- Obserwując nasze mecze, ale też i Wigier stwierdzam, że trzeba chyba już zawodnika "zastrzelić" w polu karnym, żeby sędzia dał jedenastkę. W sytuacji Macieja Kowalczyka wszyscy widzieli faul włącznie z kibicami i zawodnikami Wigier. Oczywiście oprócz arbitra. Nie mam pojęcia dlaczego mają miejsce tak krzywdzące nas decyzje. Zaczyna to być co najmniej niesmaczne i jest mi z tego powodu przykro, bo może nie jestem za grzeczny w stosunku do sędziów, o czym świadczą regularne kary, ale GKS Tychy nic im nie zrobił - stwierdził po meczu gorzko Cecherz.