Pogoda nie oszczędziła piłkarzy Jagi

Jagiellończycy w Bełchatowie nie tylko walczyli z GKS-em, ale także z pogodą. Fatalne warunki atmosferyczne spowodowały kontuzje aż u czterech zawodników żółto-czerwonych. Oba zespoły grały przy padającym śniegu, przez co murawa była śliska i tym samym niebezpieczna dla zdrowia. Los oszczędził tylko gospodarzy, którzy zeszli z boiska o własnych siłach.

Jako pierwszy plac gry w 21. minucie opuścił Robert Szczot, który z zakrwawionym nosem pozostał poza murawą. Na szczęście prześwietlenie u "Szczocika" wykazało tylko zbicie, a nie jak pierwotnie przypuszczano złamanie nosa. Następnie "przyszła kolej" na Alexisa Norambuenę. Chilijczyk tak niefortunnie upadł, że pierwsze diagnozy mówiły, że złamał nogę. Prześwietlenie nie wykazało jednak tego. Nie można jednak wykluczyć, że Chilijczyka spotkało najgorsze. Po kolejnych badaniach, które odbędą się na dniach będziemy wiedzieć więcej o zdrowiu obrońcy. Sprowadzony przed sezonem z rezerw Realu Madryt Krzysztof Król skręcił natomiast staw skokowy. Trener Michał Probierz w czasie pierwszej połowy musiał dokonać wszystkich, trzech zmian. Czwartej nie mógł już przeprowadzić i dlatego bramkarz Jagi Piotr Lech grając z urazem mięśnia dwugłowego musiał dotrwać do końca spotkania.

Jak poinformował Dariusz Czykier, drugi trener Jagiellonii Szczot i Lech powinni być gotowi na następny wyjazdowy mecz z Cracovią, a Norambuena oraz Król mają już prawdopodobnie rundę z głowy.

Źródło artykułu: