Jezierski dla SportoweFakty.pl: Z Legią tak bywa

Mający duży problem ze skutecznością swojego zespołu trener Ruchu Chorzów Bogusław Pietrzak w dalszym ciągu szuka napastnika, który strzelałby dla Niebieskich gole. W pojedynku z Legią Warszawa szkoleniowiec chorzowian postawił na doświadczonego Remigiusza Jezierskiego. Doświadczony napastnik gola nie zdobył, ale wypracował rzut karny.

- Głównie w pierwszej połowie kilka razy poważnie zagroziliśmy Legii i trzeba żałować, że nasze sytuacje nie zakończyły się bramką - komentował na gorąco wydarzenia na boisku snajper Ruchu. - Gdybyśmy wykorzystali przynajmniej jedną z sytuacji wtedy grałoby nam się łatwiej - ocenił Remigiusz Jezierski. - Założenia przedmeczowe były takie, aby dać gościom rozegrać piłkę na własnej połowie, ale w innych strefach mieliśmy zagrać agresywniej. Szkoda, że po przerwie przegrywając nie potrafiliśmy zaatakować Legii - dodał zawodnik, który po raz trzeci w bieżącym sezonie zagrał w ligowym meczu. Wcześniej piłkarz otrzymał szansę występu w końcowych minutach meczów z Arką Gdynia i Śląskiem Wrocław. W piątek napastnik przebywał na placu gry przez 76 minut.

- Szkoda, że nie wykorzystaliśmy dogodnych okazji do zdobycia gola. Mecz na pewno mógł się inaczej potoczyć, gdyby Wojtek Grzyb trafił z karnego. Z kolei Marcin Zając mając niemal pustą bramkę trafił w interweniującego Janka Muchę - żałował nie wykorzystanie dogodnych sytuacji napastnik Ruchu.

Jezierski po spotkaniu był zadowolony z faktu, że w końcu zagrał w wyjściowym składzie. - Moim zdaniem nie grałem źle. Wywalczyłem karnego, miałem wiele udanych zagrań - skomentował swój występ chorzowianin zarazem przyznając, że w mecz musiał włożyć wiele sił. - Zagrałem na środku ataku. Musiałem stoczyć wiele pojedynków z twardo grającymi obrońcami Legii. Mówiąc szczerze to wolałbym, aby w takich meczach w powietrzu z defensorami rywala walczył ktoś potężniejszy ode mnie, np. Martin Fabusz - dodał piłkarz. - W meczach z Legią tak bywa, że trzeba być czujnym przez cały mecz - dodał Remigiusz Jezierski, odnosząc się do sytuacji, w której chorzowianie stracili jedynego gola.

Źródło artykułu: