Marcin Gędłek (Cracovia Kraków): Warunki atmosferyczne były trudne, ale oba zespoły walczyły z ogromnym zaangażowaniem. Boisko było pokryte śniegiem i przez to oglądaliśmy sporo gry kontaktowej. Mieliśmy dużo fauli, a mało finezyjnych akcji. Uważam, że najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis. Naszemu bramkarzowi przydarzył się jednak błąd i to po nim gospodarze zdobyli gola. Tyle że my mogliśmy wyrównać, bo bardzo podobnie pomylił się również golkiper Lecha. Szkoda, że wówczas nie udało nam się strzelić gola na 1:1. Co do czerwonej kartki dla Kamila Szczepańskiego, jestem pewny, że decyzja arbitra była prawidłowa. Faul był bezpardonowy, nie budzący wątpliwości. Niewiele brakowało, a Maciej Łuczak wyszedłby z tego starcia ze złamaną nogą. Jestem zaskoczony brutalną postawą gospodarzy, bo takich zagrań było więcej.
Marian Kurowski (Lech Poznań): Rozegraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, podczas której nie wykorzystaliśmy dwóch stuprocentowych sytuacji. Po zmianie stron wyglądało to nieco gorzej, ale właśnie wówczas zdobyliśmy bramkę. Czerwona kartka dla Kamila Szczepańskiego znacznie nas osłabiła i w końcówce Cracovia mogła wyrównać. Trener gości dodatkowo wprowadził na boisko bardzo wysokiego Marcina Krzywickiego i zaczęły się problemy. Jakby tego było, Dawidowi Krętowi przytrafił się fatalny błąd. Sędzia nie przerwał gry, tymczasem nasz bramkarz pomyślał, że jest spalony i dał sobie odebrać piłkę. Całe szczęście, że tą sytuację udało się uratować. Mam wątpliwości co do czerwonej kartki. Nie sądzę, by faul Szczepańskiego kwalifikował się na aż tak dotkliwą karę. Dlatego dziwi mnie nerwowa reakcja trenera Cracovii, który wbiegł na boisko. Sędzia zresztą kompletnie się pogubił, bo nie zareagował ani na zachowanie szkoleniowca gości, ani też na wulgarne komentarze ze strony jednego z zawodników krakowskiej drużyny. Reasumując, jestem jednak zadowolony z meczu, bo mimo że zespół Pasów miał w składzie starszych zawodników, to moja drużyna potrafiła im się przeciwstawić.