Marcin Ziach: Quo Vadis Górniku?

Fatalna forma prezentowana przez zawodników Górnika w rundzie jesiennej boleśnie odbije się na zawodnikach drużyny 14-krotnych mistrzów Polski. Zimą wielu z obecnych kopaczy znajdujących się w kadrze śląskiego klubu będzie mogło szukać sobie nowego pracodawcy, a odejść może nawet ośmiu podstawowych dotychczas graczy jedenastki z Zabrza. Ich miejsce zajmą zawodnicy z uznanymi nazwiskami, którzy mają sprawić, że Górnik nie tylko spokojnie utrzyma się w lidze, a jeszcze dodatkowo napsuje krwi ligowym potentatom. Wszelkie ruchy mają na celu oddalenie widma spadku jakiego Górnik doznał dokładnie przed 30-laty - w sezonie 1978/79.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwa zwycięstwa, trzy remisy i aż dziesięć porażek to bilans rundy jesiennej w wykonaniu drużyny Górnika Zabrze. Dorobek punktowy zabrzan na pewno nikogo na kolana nie rzuca. Wręcz przeciwnie, jest on powodem kpin i żartów całej piłkarskiej Polski pod adresem zabrzańskiego klubu, który zapowiadał przed sezonem walkę o minimum piątą lokatę w ligowej tabeli, a przy odrobinie szczęścia być nawet zdobycie 15. tytułu mistrza Polski. Jak się okazało silna na papierze drużyna z Zabrza nie potrafiła jesienią pokazać żadnego ze swoich atrybutów prezentowanych w letnich sparingach - skuteczności, waleczności czy ambicji i gry do końca. Zawodziła też koncentracja, co powodowało, że Górnik tracił śmieszne, głupie wręcz bramki, a czołówka ligowa zabrzanom uciekała.

Nie pomogła też zmiana trenerów. Na początku sezonu zespół prowadził trener Ryszard Wieczorek, który jednak szybko, bo po 4. kolejce stracił posadę, a jego zastępcą tymczasowym został ostatni szkoleniowiec, który sięgnął z Górnikiem po mistrzowski tytuł, Marcin Bochynek. I temu trenerowi w trakcie jego krótkiej pracy z drużyną ze Śląska nie wiodło się najlepiej. Najpierw bowiem Górnik po dobrym spotkaniu wywiózł cenny punkt z Chorzowa w meczu Pucharu Ekstraklasy z Ruchem, by po czterech dniach w Zabrzu przegrać w frajerski sposób z Odrą Wodzisław, tracąc wręcz kuriozalne bramki, co raczył zauważyć sam ówczesny trener zabrzan: - Jak długo jestem trenerem, a jestem nim od kilkunastu lat tak głupich bramek nie traciłem. Nie wiem w czym leży problem tej drużyny - mówił podłamany. Non omen takimi samymi słowy dokładnie tydzień przed meczem z Odrą z dziennikarzami po blamażu z Legią Warszawa żegnał się z Wieczorek.

Po tygodniu solidnej pracy na treningach drużyna pod wodzą Bochynka z trudem ograła Piasta Gliwice 1:0, strzelając w tym meczu pierwszą w sezonie 2008/09 bramkę i sięgając po pierwszy komplet punktów. Warto nadmienić przeto, że była to 5. kolejka ekstraklasy. Po meczu z gliwiczanami i Bochynek pożegnał się z dziennikarzami, bowiem dwa dni później szkoleniowcem Trójkolorowych został trener Henryk Kasperczak, który miał być nadzieją na lepsze jutro dla Górnika. Jak się okazało nawet taki spec w swoim fachu jak "Henri" nie dał rady z grupy miernych zawodników skleić dobrego teamu. Wprawdzie pod wodzą Kasperczaka Górnik zaczął grać ładniej dla oka i efektowniej, ale nie szło to w parze z lepszymi wynikami, tak więc popularny szkoleniowiec z bandą grajków ściągniętych do Górnika przez nieudolnych działaczy Ryszarda Szustera i Krzysztofa Hetmańskiego nic wielkiego nie zdziałał w dziesięciu meczach ligowych raz wygrywając, raz remisując i aż siedmiokrotnie musząc uznać wyższość rywala.

Tego ambitnemu trenerowi urodzonemu w Zabrzu było za wiele. Po porażce Górnika z Cracovią wyrzucił z drużyny czterech zawodników argumentując swoją decyzję brakiem wymaganego zaangażowania w grę odsuniętych od składu graczy: - Jak widzę, że zawodnik jest na boisku i robi wszystko by tylko nie dotknąć piłki to mnie cholera bierze. Zawodnicy muszą mieć serducho do gry. Tego od nich wymagam, a ci odsunięci tego zaangażowania nie prezentowali - tłumaczył szkoleniowiec. Mimo odsunięcia Leo Markovsky'ego, Willy'ego Rivasa, Patrika Pavlendy i Marko Bajicia od składu i widmo kolejnych kar na drużynę nie podziałały szczególnie motywująco. Wprawdzie w meczu ze stołeczną Polonią zaprezentowali niezły styl, co od czasów objęcia drużyny przez Kasperczaka było codziennością, to znów przegrali. Bodajże najpiękniejszą, samobójczą bramkę sezonu zdobył w tym meczu Maris Smirnovs, a kilkanaście minut wcześniej zupełnym brakiem rozwagi popisał się Tomasz Hajto bardzo brutalnie faulując jednego z zawodników drużyny z Warszawy. Była to dziesiąta porażka Górnika w tym sezonie i zarazem ostatnia w rundzie jesiennej, bowiem mecze z GKS Bełchatów i Jagiellonią Białystok zabrzanie zagrają awansem z rundy wiosennej.

Zimą w Górniku zapewne będzie gorąco. Praktycznie 3/4 kadry zabrzan może czuć się zagrożona. Los odsuniętych od drużyny Markovsky'ego, Rivasa, Pavlendy i Bajicia wydaje się być przesądzony. Kto jeszcze odejdzie? Pewna pozycją nie cieszy się żaden z bramkarzy, którzy mimo, że nie zawalają zabrzanom meczów puścili do spółki 21 bramek w 15 meczach. Na pewno ostatnimi meczami i głupio zbieranymi czerwonymi kartkami swoją pozycję w drużynie osłabił weteran Hajto. Niewiele pewniej może czuć się Jerzy Brzęczek, który coraz częściej czas spędza lekarskich gabinetach niż na boisku. Podobnie może być z Litwinem, Mariusem Kižysem i Łotyszem Smirnovsem, którego uroku bramki samobójczej zdaje się nie dostrzegać trener Henryk Kasperczak. Zawodzi także atak, a szczególnie Przemysław Pitry, który cały swój proch strzelecki wyczerpał zdaje się w letnich sparingach, gdzie strzelał jak na zawołanie, a w lidze trafił tylko raz.

Także pozostali zawodnicy jak Mariusz Magiera, Tadas Papeckys, Dariusz Kołodziej, Piotr Malinowski czy Tomasz Zahorski nie spełniają do końca pokładanych w nich klubie nadziei. Stosunkowo w miarę pewnie mogą czuć się prezentujący się jesienią przyzwoicie Michał Pazdan, Adam Danch, Grzegorz Bonin, Piotr Madejski i Marcin Wodecki, ale także ich los nie jest pewny. Kto zastąpi tych, którzy tonący okręt zwany Górnikiem opuszczą? Nazwisk potencjalnych przyszłych górników wymienia się wiele m.in. Marcina Baszczyńskiego, Jarosława Bieniuka, Seweryna Gancarczyka, Pawła Strąka, Przemysława Kaźmierczaka, Tomasza Cywkę, Kamila Kosowskiego, Rafała Grzelaka, Jacka Krzynówka, Łukasza Gargułę, Piotra Gizę, Tomasza Frankowskiego, Macieja Żurawskiego, Bartłomieja Grzelaka czy gotowych na powrót z wypożyczenia do ŁKS Łódź Adama Marciniaka i Dawida Jarki. Z pewnością są to uznane nazwiska w polskim futbolu i wpłynęli by znacząco na styl gry jednego z najlepszych w historii polskich klubów. Dodatkowo transferową gorączkę wśród mediów rozgrzewają wypowiedzi wiceprezesa sponsora strategicznego Górnika, Towarzystwa Ubezpieczeniowego Allianz Polska, Michaela Muellera: - Wcześniej zmienimy całą kadrę niż trenera. Henryk Kasperczak to świetny fachowiec, tylko musimy mu dać dobre materiały do budowy - zapewniał Niemiec.

Im bliżej końca rozgrywek tym większe w Zabrzu wyczuwa się napięcie. Nieznany jest budżet transferowy jakim Górnik będzie zimą dysponował, ale nie będzie to raczej milion złotych, a wielokrotność tej sumy. Nieznana jest także lista transferowa jaką trener Kasperczak z pewnością ogłosi po meczu z Jagiellonią będącym zwieńczeniem rundy dla zabrzan. W tej chwili pewne jest tylko tyle, że w klubie z siedzibą przy Roosevelta muszą zagrać va banqe, bowiem wszyscy mają w pamięci sezon 1978/79 kiedy to Górnik z silną kadrą m.in. Zygfrydem Szołtysikiem i uznanym trenerem Hubertem Kostką mający walczyć o najwyższe cele spadł z ekstraklasy. Był to jedyny w dotychczasowej historii utytułowanego śląskiego klubu spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej i wszyscy obecnie pracujący w Górniku będą robić zimą wszystko by historia sprzed trzech dekad się nie powtórzyła. Czy zabrzanom się powiedzie? Pokaże czas. Wiadomo jednak, że ekstraklasa bez tak uznanej marki jak Górnik Zabrze byłaby inną ekstraklasą niż jest obecnie.

Komentarze (0)