Powołanie to dodatkowa motywacja dla mnie do dalszej pracy - rozmowa z Kamilem Glikiem, obrońcą Piasta Gliwice

Kamil Glik po przygodzie w Realu Madryt C wrócił do Polski i gra w zespole Piasta Gliwice, z którym związał się czteroletnim kontraktem. Dobrą grę 20-letniego piłkarza śląskiej drużyny zauważył już Leo Beenhakker.

Michał Gałęzewski: Remis wywieziony z Gdańska ciebie satysfakcjonuje?

Kamil Glik: Myślę, że tak, chociaż w tych ciężkich warunkach było więcej walki, niż gry w piłkę. Na pewno chcieliśmy wygrać za wszelką cenę, jednak na jeden punkt też nie ma co narzekać. Poradziliśmy sobie jednak dobrze i nie straciliśmy bramki.

Co sądzisz o zespole Lechii?

- Drużyna Lechii grała nieźle. Sporo problemów sprawił nam szybki Kaczmarek, czy Wiśniewski. Lechia - podobnie jak my - to beniaminek i radzi sobie w lidze bardzo dobrze. Pierwszy sezon po awansie jest ciężki i każdy punkt zadowala, czy zdobyty u siebie, czy też na wyjeździe, bo punkty trzeba zbierać. Lechia to dobra drużyna i nie powinna mieć problemów z utrzymaniem się w lidze.

Mecz był przesunięty o godzinę i przez pierwsze minuty potrafiliście sobie stworzyć kilka ciekawych sytuacji...

- Tak się złożyło, że mieliśmy dwie dobre sytuacje, gdzie mogliśmy się pokusić o bramkę. Później zaatakowała Lechia i uważam, że mecz był wyrównany i remis był wynikiem sprawiedliwym.

Po piętnastu kolejkach macie piętnaście punktów. To dużo, czy mało?

- Jak na beniaminka nie jest źle. Zostały nam jeszcze dwa mecze z wiosny i można się w nich pokusić o jeszcze jakieś punkty. Zobaczymy, z jakim wynikiem zakończymy tegoroczne mecze.

Jako obrońca możesz być zadowolony, że nie tracicie zbyt wielu bramek. Problemem wydaje się być jednak wasza skuteczność...

- Mało bramek tracimy i mało strzelamy, jednak liczy się drużyna, a nie sama ofensywa, lub sama defensywa. Każdy z nas gra, ma udział przy strzelaniu bramek, broni i atakuje. Na pewno dobre jest to, że tracimy mało bramek i jak popracujemy trochę nad ofensywą, to punktów będzie jeszcze więcej.

Zostałeś powołany jako rezerwowy do kadry Beenhakkera...

- Na pewno jest to miłe. To powołanie, to dodatkowa motywacja dla mnie do dalszej pracy, aby za rok już nie być rezerwowym, a po prostu grać w pierwszej reprezentacji.

Spodziewałeś się, że już teraz selekcjoner ciebie dostrzeże?

- Ciężko powiedzieć. W każdym meczu daję z siebie sto procent, żeby pokazać się trenerowi Beenhakkerowi. To, że mnie dostrzegł jest bardzo sympatyczne.

Meczem z Lechią zakończyliście rundę jesienną. Z perspektywy tych piętnastu spotkań nie żałujesz powrotu do Polski? W Polsce jest łatwiej wypłynąć na szerokie wody, niż w Realu Madryt

- Nie potrafię powiedzieć, czy była to dobra decyzja, czy nie. Zobaczymy, co czas pokaże. Za kilka lat będę mógł powiedzieć, czy postąpiłem prawidłowo. Na tą chwilę jednak samo to, że zostałem zauważony przez trenera Beenhakkera sprawia, że nie żałuję tej decyzji nawet w jednym procencie.

Co ci dał pobyt w Hiszpanii?

- Na pewno dał mi wiele. Mogłem potrenować ze świetnymi zawodnikami, dużo się nauczyłem pod względem technicznym i taktycznym. Teraz to przynosi efekt na boiskach Ekstraklasy.

Czego ci najbardziej brakuje w Polsce po tym, jak zdążyłeś poznać europejską piłkę nożną? Jest taka duża przepaść, jak się co niektórym wydaje?

- Trudno mi powiedzieć. Hiszpania, to całkiem inny kraj, inna kultura. Na pewno tęskniłem za Polską i był to jeden z kilku powodów, żeby wrócić do tego kraju.

W takiej pogodzie, jaka była w niedzielę w Gdańsku w Realu byś chyba nie grał...

- (śmiech) Raczej nie. Jesteśmy w Polsce i w takich warunkach też trzeba grać. Przed nami dwie kolejki, zapewne będą podobne warunki, jak w Gdańsku. Na zmrożonym boisku gra się ciężko, ale trzeba zagrać te mecze i powalczyć o zwycięstwa.

W tej rundzie nie możecie niestety grać u siebie. Gra w Wodzisławiu Śląskim sprawia wam dużo trudności?

- Na pewno w jakimś stopniu to przeszkadza. Grając mecze w Gliwicach byłaby szansa, aby punktów było jeszcze więcej. Sytuacja jest jednak taka, a nie inna i trzeba grać.

Może dzięki temu będziecie lepiej grać na meczach wyjazdowych?

- Być może tak. Jeśli na wiosnę będziemy grali mecze u siebie w Gliwicach, to doświadczenie z tej rundy może nam pomagać w meczach wyjazdowych.

Przed wami mecz z Polonią Bytom...

- Będzie to bardzo ciężkie spotkanie. Polonia Bytom to nieobliczalny przeciwnik i pokazała swoją klasę w meczach z Legią, czy Lechem. W pierwszym meczu ją pokonaliśmy 1:0 i mecz powinien być wyrównany. Jest to nasz bezpośredni rywal w walce o utrzymanie i będzie to ważny mecz zarówno dla nich, jak i dla nas.

Komentarze (0)