Karbonowe ochraniacze uratowały nogę Roberta Lewandowskiego

- Powiem szczerze, że jakbym nie miał ochraniacza, to nie chcę wiedzieć, co by się wydarzyło - mówił po meczu ze Szkocją Robert Lewandowski. Chodzi o brutalny faul na "Lewym" na początku spotkania.

Artur Długosz
Artur Długosz
Robert Lewandowski już na początku meczu ze Szkocją został brutalnie potraktowany przez jednego rywali. Wydawało się, że po takim ostrym zagraniu w piszczel "Lewy" zostanie zniesiony z boiska. Ten jeszcze w pierwszej połowie dwa razy korzystał z pomocy masażystów, w przerwie dostał zastrzyk i ostatecznie ukończył spotkanie. - Jeśli chodzi o moją sytuację, to mam nadzieję, że nic większego nic mi się nie stało. Powiem szczerze, że jakbym nie miał ochraniacza, to nie chcę wiedzieć, co by się wydarzyło - mówił napastnik Bayernu Monachium po spotkaniu.
Nieco więcej światła na kwestię ochraniaczy rzucił Sebastian Mila, jeden z największych wygranych niedawno zakończonego zgrupowania. - To jest bardzo indywidualna sprawa. Robert miał akurat karbonowe ochraniacze, dosyć spore, dobrze zabezpieczające. Mimo to została zrobiona w nich dziura. Można sobie więc ocenić, jaka była skala siły tego kopnięcia, uderzenia. Ja akurat używam ochraniaczy wielkości telefonu komórkowego. Trener Pawłowski się z tego śmieje. Rzeczywiście różnie to bywa - wyjaśniał zawodnik Śląska Wrocław.

Sam Mila przyznaje jednak, że za faul na Lewandowskim należała się czerwona kartka. - Sędzia tego nie zauważył, ale generalnie chyba sędziowie reagują na takie zagrania agresywne, na sam ich zamiar. Pewnych rzeczy się nie da wyplewić. Dla mnie to była czerwona kartka - zaznaczył pomocnik biało-czerwonych.

Czy za faul na Robercie Lewandowskim należała się czerwona kartka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×