Piątkowe starcie PGE GKS-u Bełchatów z Górnikiem Zabrze było dobrą okazją dla obu drużyn do zamazania plam po ostatnich wynikach. W przypadku gospodarzy były to dwa niekorzystne wyniki. Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie, gra toczyła się głównie w środku pola. Przewagę mieli jednak przyjezdni i wykorzystali ją, strzelając bramkę, jednak sędzia uznał, że Rafał Kosznik był na spalonym. W ostatnich minutach meczu Andreja Prokić pokonał jednak bramkarza rywali i to PGE GKS mógł cieszyć się z trzech punktów.
[ad=rectangle]
Trener drużyny gości nie krył rozgoryczenia po takim obrocie spraw. - W mojej ocenie wyglądało to tak, że można mieć przewagę w posiadaniu piłki, grać na połowie przeciwnika i stwarzać sytuacje bramkowe. W sytuacjach, które mieliśmy, niepotrzebnie próbowaliśmy coś ulepszyć, przełożyć piłkę, szukać lepszej pozycji do uderzenia. Skończyło się to jak skończyło, wrzutka wzdłuż bramki, na 16. metrze. Stało się to, co mogło się stać najgorszego, cały wysiłek zespołu poszedł na marne. Zespołu, który chciał zmazać po tej ostatniej kolejce porażkę z Wisłą Kraków - przyznał Józef Dankowski.
Szkoleniowiec nie mógł być jednak szczególnie niezadowolony z postawy swoich podopiecznych, którzy po dotkliwej przegranej podnieśli się i walczyli. - Oceniam, że zrobiliśmy swoje, poza tym, że nie strzeliliśmy bramki. Ocena tego, ile było wysiłku włożonego przez mój zespół, jest pozytywna. Natomiast nie zawsze sytuacje i posiadanie piłki, jak się dziś okazało, są tym, co prowadzi do zwycięstwa. Jedna dobra wrzutka zakończona bramką i cały nasz wysiłek poszedł na marne - zakończył trener.