Piłkarze GKS Jastrzębie kontratakują, czyli ciąg dalszy awantury w klubie

Zdjęcie okładkowe artykułu:  / Znicz
/ Znicz
zdjęcie autora artykułu

Bardzo nerwowa atmosfera panuje w klubie od czasu piątkowego zebrania sprawozdawczo-wyborczego. Przypomnijmy, że za odmowę wyjazdu na sparingowy mecz do czeskiego II-ligowca z Karwiny, prezes GKS Jastrzębie Joachim Langer odebrał drużynie wszystkie, zaległe premie za sezony: 2007/08 i obecny. W sumie chodzi o kwotę ok. 350 tysięcy złotych, czyli średnio po 20 tysięcy na zawodnika pierwszego zespołu. Piłkarze czują się oszukani przez prezesa bez honoru i zapowiadają, że się nie poddadzą i skierują sprawę do sądu.

W tym artykule dowiesz się o:

Część graczy jest już zmęczona ciągłym upominaniem się o uczciwie wywalczone na zielonej murawie i należne im premie, zarówno za awans do II ligi jak i zdobyte punkty. Teraz doszedł jeszcze problem dwumiesięcznych zaległości w wypłatach pensji. Część zawodników nie kryje swojej frustracji i wypowiada się oficjalnie w prasie pod swoim nazwiskiem. - Czuję się zwyczajnie oszukany, muszę się w tej sprawie spotkać z prawnikiem. Sam nie mam zamiaru się w tym babrać. W Czechach jest tak, że jeśli pracodawca nie płaci pracownikowi, to łamie prawo. Czy w Polsce jest inaczej? W odróżnieniu od innych piłkarzy pograłem kilka lat za granicą i zdążyłem trochę odłożyć, ale niektórzy koledzy ledwo wiążą koniec z końcem. Bez wątpienia coś z tym trzeba będzie zrobić. Mnie klub zalega z tego tytułu 20 tys. złotych. Nie znalazłem tych pieniędzy na ulicy, ani nikomu ich nie ukradłem. Wypracowałem je sobie na boisku. Dla mnie pan Langer, po tym co zrobił, jest człowiekiem bez honoru. Niestety, nie zdążyłem zażądać od niego pisemnego potwierdzenia finansowych zobowiązań. Prezes kilku chłopakom to podpisał, ale potem się już tylko wymigiwał od tego na różne sposoby, mówiąc np., że zapomniał pieczątki. Ale tym się akurat nie martwię, bo wszystko jest przecież udokumentowane u księgowej - twierdzi czeski bramkarz GKS-u Jastrzębie Jakub Kafka.

Jeszcze dalej posunął się kolejny zawodnik GKS Jastrzębie, pomocnik Bartłomiej Grabczyński, który po zasięgnięciu opinii prawnika, najpierw wysłał do klubu wezwanie do zapłaty, a po dwóch tygodniach bez odzewu skierował sprawę przeciwko prezesowi do sądu. - Tyle miesięcy byliśmy robieni w balona... Teraz prezes znowu pokazał, że sobie nie radzi. Wydaje mu się, że jedną łatwą decyzją skasuje dług w wysokości 300 tys. złotych? Nie ma szans! Ja przekazałem wszystko adwokatowi, który wysłał już pismo do sądu. Teraz czekam na rozprawę. Jestem spokojny o te premie, bo mam wszystko spisane na papierze - mówi Grabczyński.

Decyzją prezesa, na dwie kolejki przed końcem tegorocznych rozgrywek, pomocnik GKS-u został przesunięty do rezerw. - Podobno dlatego zostałem karnie odesłany do drużyny rezerwowej, bo prezes miał uznać, że to ja podburzałem przeciwko niemu kibiców na trybunach podczas meczu z Turem Turek, kiedy to prezes był wulgarnie lżony przez własnych kibiców - dziwi się Grabczyński.

Zarówno Kafka jak i Grabczyński nie odebrali jeszcze wypłaconej w piątek i poniedziałek części wynagrodzenia za sierpień oraz zaliczki za wrzesień. - Oczekiwałem, że zgodnie z obietnicą uregulowane zostaną dwie pensje w całości: za wrzesień i październik oraz ta zaległa cześć za sierpień. Tymczasem do odbioru w kasie były podobno tylko jakieś datki. Nie miałem obowiązku być w klubie właśnie w tym dniu. Ja zgłaszałem się po swoje pieniądze zawsze każdego 10-tego dnia miesiąca, tak jak to mam zapisane w kontrakcie. Niestety wtedy ich nie było do pokwitowania - wyjaśnia Kafka.

Część zaległych pensji odebrało dotąd jedynie kilku piłkarzy. Prezes klubu zapowiedział, że reszcie zespołu zostaną one wysłane przekazami pocztowymi. - Może prezes wyśle je gołębiem pocztowym? - ironizuje Kafka. - Nie radzę tego robić, bo jeszcze mogą gdzieś po drodze zaginąć (śmiech). Ja w każdym razie we wtorek wyjeżdżam do Budziejowic, a stamtąd na zasłużony dwutygodniowy urlop na Wyspy Kanaryjskie. Na pewno ich nie odbiorę, bo nie będzie mnie w klubie i domu. Przelewu na konto też się raczej nie spodziewam, bo nikt w klubie nie zna mojego numeru konta. W każdym razie ja go nikomu nie podawałem. Dotychczas wszystkie wypłaty odbieraliśmy zawsze w klubowej kasie - dodaje bramkarz.

Jaka jest najbliższa przyszłość jastrzębskiego klubu? Czy obaj zawodnicy zamierzają wypełnić obowiązujące do czerwca 2009 roku kontrakty? Przełomową datą wydaje się być 10 grudnia br. Jeśli do tego momentu niektórzy zawodnicy nie otrzymają wynagrodzenia, będą mieli podstawę do rozwiązania kontraktów z winy klubu. - Mam ważny kontrakt do czerwca 2009 roku. Nie wiem, co się może wydarzyć do tego czasu. Bardzo trudno pracuje się w jednym klubie z tak mało wiarygodnym człowiekiem jak prezes Langer - twierdzi Kafka. Pewny swego jest natomiast Grabczyński. - Po 10 grudnia zamierzam rozwiązać umowę z klubem.

Ponoć zawodnik ma już propozycję kontraktu ze strony pobliskiego, III-ligowego Pniówka Pawłowice, którego sponsoruje kopalnia KWK "Pniówek", będąca częścią holdingu JSW SA – strategicznego sponsora piłkarzy GKS Jastrzębie.

Na swoje pieniądze czeka również doświadczony Witold Warzyczek. Popularny "Gitara" już raz przeżył podobną sytuację, kiedy był piłkarzem Szczakowianki Jaworzno. - Wtedy też nie szedłem na wojnę, swoje pieniądze jednak dostałem. Mam nadzieję, że prezes Langer przemyśli sprawę, wszyscy trochę ochłoniemy i dojdziemy do porozumienia - mówi Wawrzyczek.

Na piątkowym walnym zebraniu prezes Langer poinformował, że klub ma m.in. 290 tys. złotych zaległości w stosunku do Urzędu Skarbowego, ale na pewno na bieżąco reguluje wszystkie zobowiązania wobec ZUS. Tymczasem ten argument kwestionuje inny piłkarz GKS Jastrzębie, utalentowany 21-letni pomocnik Kamil Wilczek. Już kilkanaście dni temu, piłkarz skierował pismo o rozwiązanie kontraktu z winy klubu, za co podobnie jak Grabczyński został karnie odesłany do rezerw! - Za sezon 2007/2008 chłopak w ogóle nie został zgłoszony do ubezpieczenia! To pewne, bo Kamil sprawdził to osobiście w ZUS-ie - potwierdza rewelacje Janusz Pontus - menadżer reprezentujący zawodnika.

Podobny przypadek jest też udziałem jednego z najlepszych graczy GKS-u bramkarza Kafki - Ja w ubiegłym tygodniu dostałem do podpisu umowę o pracę z wsteczną datą, od 2 lipca 2008! Zastanawiam się, co to w ogóle jest? Nie podpisałem tego dokumentu. Najpierw muszę go sobie przetłumaczyć. Czy to znaczy, że wcześniej w tym klubie nie pracowałem? - zastanawia się zrezygnowany Kafka, który w Jastrzębiu gra już od dwóch sezonów!

Tymczasem głos we własnej sprawie zabrał prezes Langer, który zamieścił oświadczenie na oficjalnej stronie klubu: - Po raz trzeci zdarzyło się, że piłkarze nie podjęli swoich obowiązków. Podobna sytuacja miała miejsce także w lipcu tego roku. Dotychczas nie ukarałem nikogo. Od dekady jestem prezesem tego klubu i nigdy żadnych sankcji nie było. Tym razem jednak nie było wyjścia i ta kara zostanie wyegzekwowana! Nie rozumiem, na jakiej podstawie nazywa się mnie człowiekiem bez honoru? Za sezon 2007/2008 piłkarze otrzymali premie w wysokości 320 tys. złotych. Z kolei za bieżące rozgrywki wypłacono im 60 tys. złotych. W prasie pojawiają się, nie mające żadnego pokrycia w rzeczywistości tezy, że klub jest bankrutem. To absolutna bzdura! - denerwuje się prezes.

- W kwestii wypłat są istotnie zaległości sięgające półtora miesiąca, ale wszystko na pewno zostanie uregulowane. Na Jakuba Kafkę wypłata czeka w klubie. Zawsze tu piłkarze otrzymywali pieniądze i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dowiedziałem się, że Jakub leci na Wyspy Kanaryjskie i ponoć mogę mu pieniądze wysłać gołębiem pocztowym. Skorzystam raczej z tradycyjnej poczty, skoro nie chce się zgłosić do kasy. W kwestii Bartka Grabczyńskiego sytuacja wygląda tak, iż wyślemy pismo do Wydziału Dyscypliny PZPN na temat złamania określonych punktów regulaminu, który on przecież dobrze zna. Czy to oznacza koniec gry obu zawodników w GieKSie? Nie wiem. W każdym razie wszystkie kary zostają podtrzymane! Chciałbym powtórzyć, że przez dziesięć lat nikogo nie ukarałem. Tymczasem sytuacja, w której zawodnicy odmawiają treningu czy wyjazdu na sparing zdarza się po raz trzeci - kończy zadowolony z siebie sternik jastrzębskiego klubu.

Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że GKS Jastrzębie jest jednym z najbiedniejszych klubów pierwszoligowych, z budżetem szacowanym na ok. 1 milion złotych (z tego ok. 50% zapewnia sponsor strategiczny JSW SA) Większość pieniędzy, z kwoty 320 tys. złotych, jakie prezes Langer wypłacił w ubiegłym roku drużynie jako premie w sezonie 2007/08 i za awans do drugiej ligi, wygrali dla klubu kibice GKS Jastrzębie. To oni zwyciężyli w pierwszym i zajęli drugą lokatę w kolejnym konkursie „Warki” zorganizowanym dla kibiców śląskich klubów. Okazuję się więc, że drugim największym sponsorem klubu byli jego fani, a bez ich wygranej i finansowego wsparcia, już rok wcześniej GKS Jastrzębie byłby bankrutem, bez licencji na grę w I lidze.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)