Złocisto-krwiści od początku sezonu uwikłani są w walkę o utrzymanie w T-ME, ale choć Wisła jest na drugim biegunie i gra o najwyższe cele, to wcale nie jest faworytem piątkowego starcia. W pięciu spotkaniach z drużynami aktualnie zajmującymi miejsca 11. - 16. w ekstraklasie, krakowianie zdobyli tylko osiem z 15 możliwych do zdobycia punktów, a pokonać zdołali tylko Zawiszę Bydgoszcz.
- Każdy próbuje grać z kontry, bo tak jest najłatwiej. Atak pozycyjny stosuje mało zespołów. Sądzę jednak, że Korona zagra z nami o zwycięstwo, będzie chciała iść za ciosem po wygranej z Ruchem, która dała im dodatkowego "powera" - mówi Franciszek Smuda.
[ad=rectangle]
Kielczanie słyną z ostrej gry, a właśnie na brak agresji i unikanie walki przez swoich podopiecznych narzekał ostatnio trener Smuda. Teraz mówi jednak inaczej: - Jeśli rywal gra ostro, ale ty starasz się szybko grać piłką, to cię nie trafi. Jak piłka szybko chodzi, to przeciwnika nie ma z tobą tylu kontaktów, ale jak się holuje piłką, to się dostaje po kościach. Z Górnikiem zagraliśmy szybciej, a z Podbeskidziem w drugiej połowie przyspieszyliśmy grę i posypały się kartki dla rywali. Szkoda, że akurat teraz przed ważnym meczem, bo to sympatyczny klub i niedaleko nas - niech grają w lidze jak najdłużej.
Przed rokiem Wisła wygrała z Koroną w Kielcach 3:2, ale zwycięstwo zapewniła sobie w doliczonym czasie gry po strzale Łukasza Garguły z rzutu karnego. Wcześniej prowadziła 1:0, by przegrywać nawet 1:2. - W każdym meczu chciałbym taki horror, ale z happy endem, a nie z "piachem" na koniec. Wygrane w takich okolicznościach motywują drużynę, a mnie odejmują lat - uśmiecha się Smuda.