Wojciech Potocki: Przyjechał pan do Warszawy, by otworzyć boisko piłkarskie, które będzie nosiło pana imię. A jak pan zaczynał? Jak wyglądało boisko na którym Eusebio stawiał pierwsze piłkarskie kroki?
Eusebio da Silva Ferreira: Przede wszystkim chciałbym wam bardzo pogratulować akcji budowania boisk. To wspaniały pomysł i naprawdę jestem zachwycony, że dzieci w Polsce będę mogły w tak doskonałych warunkach grać w piłkę. A jeśli chodzi o mnie, trudno nawet mówić o boisku. To była łąka, po której biegaliśmy z kolegami, a bramki zaznaczaliśmy po prostu kamieniami.
Dziś jest pan powszechnie szanowany, stawiają panu w Portugalii pomniki, biją monety z pana podobizną. Co jest teraz dla pana ważniejsze? Piękne bramki zdobywane czterdzieści lat temu, czy może te pomniki i monety?
- Mam nawet pomnik w Stanach Zjednoczonych (śmiech). Co jest ważniejsze? Myślę, że jedno wynika z drugiego. Teraz jestem szczęśliwy, że nie zapomina się o mnie. A pomniki, monety i inne tego typu dowody pamięci wynikają przede wszystkim z moich bramek, które kiedyś dawały kibicom, ale również mnie, wiele radości.
Najlepszym piłkarzem wszech czasów na świecie jest bez wątpienia Pele. Kto pana zdaniem zasłużył na miano piłkarza wszech czasów w Europie?
- Mówi pan w Europie?... Hm, to trudne pytanie. Sądzę, że jednak Alferdo Di Stefano. Na drugim miejscu postawiłbym Lwa Jaszyna, a na trzecim Ferenca Puskasa.
Ostatnio bardzo wiele mówi się o milionowych kontraktach piłkarskich gwiazd, a jak wyglądał pana pierwszy kontrakt?
-To była dobra umowa (śmiech). Nie mogłem narzekać. W tamtych czasach piłkarze, dobrzy piłkarze, też zarabiali więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Oczywiście moje zarobki rosły wraz z upływem lat i strzelonych bramek. Nigdy jednak nie narzekałem na moje kontrakty.
Nie sądzi pan jednak, że dziś biznes zdominował piłkę?
- Wcale tak nie uważam. Jeśli ktoś chce płacić miliony najlepszym piłkarzom na świecie, to przecież nikt mu tego nie zabroni. Myślę, że wszystko jest O.K, a piłkarze i tak na boisku nie myślą o pieniądzach. Ważne, by widowisko stało na wysokim poziomie i ludzie chcieli je oglądać.
A Mozambik? Czuje się pan związany z krajem z którego pan pochodzi? Pana ojczyzna uzyskała niepodległość, kiedy kończył pan karierę,
- W moim sercu jest miejsce i dla Mozambiku, i dla Portugalii. Kiedy tyko było to możliwe poprosiłem moją ojczyznę o paszport i dziś mam dwa. Często razem z rodziną tam wyjeżdżamy.Nie długo, za dwa tygodnie, wybieram się do Mozambiku z moimi córkami.
W finałach mistrzostw świata występował pan tylko raz - w Anglii. Jak pan wspomina wasz ćwierćfinałowy mecz z Koreą? Przegrywaliście 0:3, by ostatecznie wygrać 5:3.
- A ja strzeliłem wtedy cztery bramki (śmiech). Całe mistrzostwa wspominam znakomicie. W końcu zostałem królem strzelców i udało mi się strzelić aż 9 bramek. Nie tylko Korei, były jeszcze dwa gole w meczu z Brazylią, karny strzelony Jaszynowi… Tak, to były świetne mistrzostwa.
Joao Havelange, były prezydent FIFA, miał wiele wątpliwości co do przebiegu mistrzostw w roku 66 i 74 ubiegłego wieku. Ujawnił, że nie wszyscy grali wtedy czysto. Co pan o tym sądzi?
- Trudno mi coś powiedzieć. W Niemczech nie grałem. A w Anglii? Jeśli chodzi o półfinał z gospodarzami, to mam dużo pretensji, ale do naszej portugalskiej federacji. Oni zgodzili się, by to spotkanie przenieść z Liverpoolu, gdzie było zaplanowane, na Wembley. Ta decyzja na pewno pomogło Anglikom, a nie nam. O innych aspektach mistrzostw nic złego nie mogę powiedzieć.
Na koniec wróćmy do współczesnej piłki nożnej. Niedługo w prestiżowym plebiscycie France Football zostanie wybrany najlepszy piłkarz grający w europie. Komu pan przyznałby "Złotą Piłkę 2008"?
- Jest wielu znakomitych piłkarzy, ale ja jestem Portugalczykiem i zawsze będę głosował na rodaka. Mam oczywiście na myśli Christiano Ronaldo. I chociaż Leo Messi czy Fernando Torres też są wyśmienici, ja zawsze będę za Christiano.
Pana rodak, mam na myśli właśnie Christiano Ronaldo, ciągle jest namawiany do zmiany klubu. Czy pan poradziłby mu zmianę Manchesteru United na Real Madryt?
- Nie jestem jego agentem, ani menadżerem, więc nie mogę mu nic radzić.
A czy to prawda, ze na początku kariery był pan bardzo bliski podpisania kontraktu ze Sportingiem Lizbona, a nie z Benficą?
- Nie, to jakieś kłamstwo.