W spotkaniu Śląska z Piastem bardzo nieporadnie w bramce Śląska radził sobie Andrzej Olszewski. Po meczu ten golkiper nie był rozmowny. O opinię na temat jego gry zapytaliśmy tego, który w tym czasie mógł o niej wyrazić się w sposób najbardziej kompetentny, czyli bramkarza Piasta Gliwice, Jakuba Szmatułę - Z Andrzejem znamy się jeszcze od czasów, gdy grał w Jagielloni Białystok. Przeciwko sobie występowaliśmy kilka razy. Uważam go za dobrego bramkarza. Wiadomo, błędy się zdarzają, ale najłatwiej powiedzieć, że ktoś tam zrobił błąd. Nie lubię krytykować, ponieważ podobnie i mi się może zdarzyć. Trzymam za niego kciuki. Myślę, że limit tych błędów już wyczerpał - ocenił grę kolegi po fachu Szmatuła.
O decydującym trafieniu dla Piasta przy którym najbardziej zawinił Olszewski najlepszy piłkarz zespołu z Gliwic nie chciał się wypowiadać. Przypomnijmy tylko, że golkiper Śląska tak wybijał piłkę, że trafił nią prosto w Marcina Folca, który chwilę później strzelił gola. Przy tym zagraniu wrocławianie reklamowali jeszcze rękę piłkarza Piasta, sędzia pozostał jednak nieugięty. - Ciężko coś powiedzieć na ten temat, byłem po drugiej stronie boiska. Sam Marcin powiedział, że został nabity w klatkę piersiową. Sędzia był blisko, więc podniósłby chorągiewkę, a nic takiego nie było - stwierdził Szmatuła.
W spotkaniu przeciwko Śląskowi szansę dostali nominalni rezerwowi piłkarze Piasta, w tym i Szmatuła. - Chcieliśmy pokazać sobie, pokazać też trenerowi, że ma zawodników z szerokiej kadry, którzy też potrafią grać. To się nam udało. Przyjechaliśmy z nastawieniem, żeby nie przegrać i strzelić o tą jedną bramkę więcej. Przy remisie 1:1 powietrze trochę zeszło, druga połowa też była słabsza. Konsekwentnie dążyliśmy jednak do tego, żeby strzelić o jednego gola więcej i to zrobiliśmy. Przede wszystkim pokazaliśmy sobie, że potrafimy grać do końca - zaznaczył bramkarz, który w tym sezonie w bramce staje tylko w rozgrywkach Pucharu Ekstraklasy.
Dzięki zwycięstwu we Wrocławiu Piast awansował do następnej rundy tych rozgrywek. Gliwiczanie w pokonanym polu pozostawili Wisłę Kraków i Cracovię. - Być może jakaś tam premia za awans wpadnie. Wiem, że coś jest przewidziane. Zawsze kilka groszy się przyda - z uśmiechem na ustach mówi Szmatuła.
Było to już trzecie w sezonie zwycięstwo Piasta nad Śląskiem Wrocław. Podopieczni Marka Wleciałowskiego upodobali sobie chyba grę z tym zespołem. Nikt nie był w stanie pokonać tyle razu drużynę prowadzoną przez Ryszarda Tarasiewicza. - Jakiś tam patent może na nich mamy - spokojnie wypowiada się w tej kwestii najlepszy piłkarz gliwiczan w ostatnim spotkaniu Pucharu Ekstraklasy.
Piastowi wywalczyć trzy punkty we Wrocławiu było jednak bardzo ciężko. W drugiej połowie wrocławianie na szalę rzucili wszystkie siły, chcą za wszelką cenę doprowadzić najpierw do zwycięstwa, a potem do remisu. - Trener Tarasiewicz puścił czterech zawodników w drugiej połowie. Bodajże trzech od razu. Widać było u nas zmęczenie, ale udało się wygrać - stwierdza Szmatuła.
W sobotę Piast mierzyć się będzie w Bytomiu z miejscową Polonią. To bardzo ważne spotkanie dla obu drużyn, spotkanie derbowe. Na zakończenie tego sezonu gliwiczanie podejmować będzie inna Polonię, tyle że z Warszawy. O punkty w obu tych spotkaniach będzie więc ciężko. - Chcielibyśmy bardzo wygrać z Polonią Bytom. Jak byśmy wygrali z Polonią Bytom, a z Polonią Warszawa też jest szansa powalczyć, to byśmy mieli spokojną zimę - wierzy w swój zespół Szmatuła, a jak wiadomo wiara czyni cuda.
Piast Gliwice to beniaminek ekstraklasy. Gliwiczanie po 15. kolejkach z piętnastoma punktami zajmują 13 miejsce. Tuż nad strefą spadkową. - Można nam życzyć przede wszystkim utrzymania się. Jesteśmy w stanie uplasować się gdzieś w środkowych rejonach tabeli - zakończył Jakub Szmatuła.