Zabrzmiała już końcowa syrena, a na tablicy świetlnej czas się już zatrzymał. Przy remisie po 27 Olimpia-Beskid miała jeszcze rzut wolny bezpośredni. Do piłki podeszła Paulina Masna i skierowała piłkę obok muru. - Potem odbiła się od słupka, a Monika Wąż próbowała jeszcze asekurować ręką, ale piłka była całym obwodem w bramce. To był łut szczęścia, bo takie rzuty teoretycznie nie wpadają. Ja byłam jedna, przede mną 7 zawodniczek SPR-u, ale szczęście sprzyjało. Uratowałam dwa punkty i cieszę się, bo zmazałam plamę. Nie szło mi za dobrze, ale ten rzut zapewnił nam zwycięstwo - mówiła zawodniczka występująca na prawym skrzydle, lub na prawym rozegraniu.
[ad=rectangle]
Od ósmej do pięćdziesiątej minuty nieustannie prowadziły podopieczne Zdzisława Wąsa. Dążenia sądeczanek zostały docenione, choć przy lepszej skuteczności rzutów można było uniknąć dreszczowca. SPR swoją postawą też nie ułatwiał sprawy.
- Był to bardzo ciężki mecz i takiego się spodziewałyśmy. Rywalki skupiały się na wyłączeniu z gry Katariny Dubajovej, ale mimo to udawało się łamać ich obronę i Dubi rzuciła 10 bramek. Nic tylko się cieszyć z trzech punktów. Dopisało nam szczęście. To nie był nasz najlepszy mecz. Dużo było niecelnych podań i złych rzutów, ale mimo to pozytywnie zakończyłyśmy pierwszą rundę - dodała Masna.
Olimpia-Beskid pierwszą połowę sezonu 2014/2015 zakończyła na dziewiątym miejscu. Góralki wygrały trzy mecze, a ośmiokrotnie schodziły z parkietów pokonane.