II ligowe spotkanie Stali Stalowa Wola z Limanovią Limanowa prowadził sędzia Robert Marciniak z Krakowa. Tym samym potyczkę drużyny z Małopolski sędziował arbiter z tego regionu. Ostatecznie pojedynek, który Stal kończyła w dziesiątkę, zakończył się wynikiem 1:1.
- Podbramkowych sytuacji mieliśmy więcej. Prowadziliśmy 1:0, ale nie potrafiliśmy utrzymać tego wyniku. Remis nas nie zadowala. Szkoda mi chłopaków, zostawili mnóstwo zdrowia. Unikam zazwyczaj wypowiedzi na temat sędziów, ale gdzie się pan sędzia dopatrzył faulu zawodnika mojej drużyny, nie mam pojęcia - mówił po meczu opiekun zielono-czarnych, Jaromir Wieprzęć.
[ad=rectangle]
- Dlaczego nie odwoływaliśmy się przed meczem w sprawie obsady sędziego? To nie my zrobiliśmy problem. Dla mnie to też dziwne, że sędziuje mecz z drużyną z Małopolski sędzia z Krakowa, ale są od tego odpowiednie organa - dodał szkoleniowiec zielono-czarnych.
Sam Adrian Bartkiewicz, czyli ten zawodnik Stalówki, który został ukarany dwoma żółtymi kartkami, nie do końca rozumiał decyzję arbitra. - W tej sytuacji z czerwoną kartką zawodnik Limanovii upadł na mnie, ja na niego, on mnie uderzył głową, a sędzia powiedział, że ja go ręką uderzyłem. Byłem przy piłce, sędzia mi daje żółtą kartkę. Jest to niezrozumiałe. Nie było ani ataku wyprostowaną nogą, ani nakładki, nic z mojej strony - wyjaśniał piłkarz.
Z remisu nie był także zadowolony Ryszard Wieczorek, opiekun Limanovii. - Patrząc na tabelę powinniśmy być bardzo szczęśliwi z punktu. Natomiast patrząc na grę myślę że nie było widać różnicy w rozgrywaniu piłki, organizowaniu gry. Nie ukrywam, że mam niedosyt - skomentował trener.