Kamil Biliński zwykle gra w meczach Młodej Ekstraklasy. Poprzez te rozgrywki bardzo dobrze się wypromował. W Młodej Ekstraklasie piłkarz Śląska jest liderem klasyfikacji strzelców. W piętnastu meczach Biliński zdobył aż czternaście bramek.
W końcu zawodnik musiał trafić do kadry pierwszej drużyny. Pojawił się on już na boisku w ostatnim meczu Pucharu Ekstraklasy, teraz przyszedł czas na ekstraklasę. Napastnik Śląska do gry został wprowadzony w 88. minucie, kiedy to zmienił Janusza Gancarczyka.
Piłkarz przyznał, że był trochę zestresowany przed swoim występem. - Zawsze przy debiutach ma się tremę, ale wydaje mi się, że spokojnie do tego podszedłem - stwierdził Biliński.
Choć napastnik nie miał dużo czasu na pokazanie, to jednak jest występ dało się zauważyć. Miał on nawet jedną szansę bramkową. - Troszkę źle trafiłem w piłkę, mogłem ją jeszcze wystawiać Tomkowi Szewczukowi, ale trochę się nie zrozumieliśmy. W ciągu tych paru minut udało mi się mieć jedną sytuację bramkową i z tego się cieszę - wyjaśnia Kamil Biliński.
Piłkarz Ślaska urodził się 23 stycznia 1988 roku. Jest wychowankiem Śląska Wrocław i na pewno to wielka nadzieja i przyszłość tego zespołu. Zawodnik jest bardzo zadowolony z tego, że otrzymał od trenera Ryszarda Tarasiewicza szansę występu, choć jak sam przyznaje spotkanie przeciwko ŁKS-owi wcale nie było tak łatwe, jakby wskazywał na to wynik. - Uczucia mam na pewno pozytywne. Dostałem szansę od trenera, wszedłem na ostatnie parę minut. Jestem zadowolony, wygraliśmy mecz i zainkasowaliśmy trzy punkty. ŁKS był teoretycznie ciężkim przeciwnikiem, takim z którym gra się niewygodnie - mówi Biliński.
Przed wrocławianami jeszcze jeden mecz w tej rundzie. W najbliższą sobotę Śląsk podejmować będzie Ruch Chorzów. Być może i w tym spotkaniu szansę dostanie najlepszy strzelec Młodej Ekstraklasy. - Jak dostane szansę w kolejnych spotkaniach to będzie coraz lepiej - dodaje na koniec Kamil Biliński.