Raków nadal w dołku. Trudna zima w Częstochowie

Raków Częstochowa na zakończenie rozgrywek w tym roku przegrał w Stalowej Woli z miejscową Stalą 1:3. Okres przerwy będzie w klubie bardzo trudny i dojdzie pewnie do małej rewolucji.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie w Stalowej Woli miało ciekawy przebieg, było sporo akcji i przede wszystkim mnóstwo bardzo dobrych okazji bramkowych. Nie zabrakło też goli, a mecz mógł się podobać.

- Ciekawe widowisko dla kibiców, bramki, sytuacje z jednej i z drugiej strony. Jako trener mogę powiedzieć, że nikt na świecie nie nauczy zawodników cwaniactwa, doświadczenia boiskowego, to musi niestety przyjść. Myślę, że w wielu momentach nam tego brakowało. Kolejna bramka stracona z rzutu rożnego, zdobyta głową, ćwiczyliśmy to, ale nie dało to rezultatu pozytywnego. Są rzeczy, których żaden trener nie nauczy, to przychodzi z wiekiem. Im szybciej zawodnicy młodzi zrozumieją jak należy to robić na boisku, to powinni to wykorzystywać. Stal wygrała zasłużenie, choć nie wiem czy wszyscy zauważyli, że my mamy stuprocentową okazję, idzie kontra gospodarzy i tracimy gola, to jest właśnie piłka nożna - powiedział opiekun Rakowa Dawid Jankowski.

Sobotni pojedynek mógł zakończyć się nawet pogromem Rakowa, ale Stalowcy nie wykorzystali kilku wybornych okazji. Nie da się ukryć, że swój udział miał też bramkarz gości Przemysław Wróbel, który kilka razy świetnie spisał się między słupkami.

- Może po części to jest prawda. Co z tego skoro przegrywamy 3:1 na ciężkim terenie. Brak słów, bo to kolejna nasza porażka. Ten dystans do pierwszej czwórki się zwiększa niestety. Teraz przerwa zimowa i musimy się wziąć w garść. Naszym celem nie jest gra w II lidze, tylko wyżej. Jeśli chcemy coś osiągnąć to musimy poprawić grę w defensywie. To co wyprawiamy przy stałych fragmentach gry to woła o pomstę do nieba - stwierdził golkiper Rakowa.
[ad=rectangle]
Częstochowianie w ostatnim czasie nie prezentowali się dobrze. Z wysokich lokat spadli dopiero na 10 miejsce i tracą do czwartej Stalówki już osiem oczek. - Jak tracimy takie gole, jak ze Stalą to nie ma się co dziwić, że nie punktujemy. Podobnie wyglądało spotkanie w Rybniku, gdzie kontrolowaliśmy mecz, a ROW zdobył gola i ustawił sobie całe zawody. Warunki w Stalowej Woli były ciężkie. Boisko było tragiczne, ale nie ma co na to zwalać winy, bo dla obu ekip było takie samo. Stal była bardziej agresywna i tym wygrali z nami - dodał Wróbel.

Raków w Stalowej Woli mógł wywalczyć nawet remis, gdyż w końcówce Stal nieco odpuściła i pozwoliła rywalom na prowadzenie gry. Gościom nie udało się tego jednak wykorzystać. - Wiadomo, że jak prowadzi się 2:0, to nie atakuje się za wszelka cenę, tym bardziej na takim boisku. Prowadzili i czekali na kontry, parę ciekawych wyprowadzili. My musieliśmy się odkryć. Niestety popełniamy za dużo błędów w obronie. Wygląda to tak jak wygląda - zakończył Przemysław Wróbel.

Komentarze (0)