W przedostatnim meczu w tym roku Marco Paixao w końcu pojawił się na boisku. Portugalczyk nabawił się poważnej kontuzji przed rozpoczęciem rozgrywek, ale jak już wrócił, to od razu wyszedł w podstawowym składzie. Paixao to najskuteczniejszy zawodnik wrocławskiej drużyny i wicekról król strzelców minionego sezonu T-Mobile Ekstraklasy. W rozgrywkach 2013/2014 zdobył w sumie 27 bramek w 44 występach we wszystkich rozgrywkach. To 42 procent całego dorobku wrocławian w minionym sezonie. Dlatego kibice Śląsk Wrocław tak wyczekiwali jego powrotu.
[ad=rectangle]
W spotkaniu przeciwko Zawiszy Bydgoszcz brat Flavio Paixao na murawie przebywał do 75. minuty. - Marco nie grał od lata. Z drużyną trenował dziesięć dni, wcześniej tylko indywidualnie. Myślę, że było dobrze, cały czas absorbował obronę. To jest zawodnik, którego trzeba cały czas pilnować. Myślę, że potrzebuje trochę czasu i dopiero na wiosnę pokaże pełnię swoich możliwości - komentował po spotkaniu Tadeusz Pawłowski.
- Cieszę się, że po długiej kontuzji wrócił do nas. Jestem bardzo zadowolony, że od razu wyszedł w pierwszym składzie. Za nim 70. minut dobrej czy poprawnej gry, bo trzeba jeszcze trochę poczekać. Bardzo się cieszę, że ten czas na boisku upłynął bez kontuzji. Wszystko wskazuje na to, że ta kontuzja jest już za nim i w tej chwili z każdym dniem będzie coraz lepiej i będzie mógł jeszcze pomóc drużynie w zdobyciu punktów w ostatnim spotkaniu z zespołem z Bełchatowa - zaznaczył szkoleniowiec wrocławian.
Sam napastnik cieszył się ze zwycięstwa swojego zespołu, ale też i z tego, że znowu mógł pojawić się na boisku. - Jestem bardzo szczęśliwy. Chcę podziękować lekarzom i rehabilitantom. Wygraliśmy mecz, jest pięknie. Zawsze jest przyjemnie, kiedy wygrywa się spotkanie. Zasłużyliśmy na zwycięstwo - skomentował.