Najwięcej wymagam od siebie - rozmowa z Przemysławem Kuligiem, obrońcą Cracovii

W każdym kolejnym spotkaniu ma minimum dwie, trzy dogodne sytuacje do strzelenia gola. Nie mowa tutaj o napastnikach Cracovii, którzy w tym sezonie zdobyli w lidze łącznie jednego (!) gola (Jakub Kaszuba zdobył bramkę w meczu z Polonią Warszawa), ale o Przemysławie Kuligu. Uznawany za jednego z najbardziej ofensywnych obrońców ekstraklasy Kulig zdaje sobie sprawę, że na jego słabszą, niż sam zakładał, dyspozycję w rundzie jesiennej miały zawirowania, nie tylko sportowe. Przemysław Kulig w rozmowie ze z portalem SportoweFakty.pl zapewnia jednak, że zrobi wszystko, żeby na wiosnę przypomnieli sobie o nim kibice w całej Polsce.

Maciej Krzyśków: Po takim meczu jak z Jagiellonią można powiedzieć tylko tyle: uff....

Przemysław Kulig: (śmiech) Na pewno cieszymy się z trzech zdobytych punktów. Nie przyszły one łatwo, bo w pierwszych minutach mieliśmy sporo szczęścia. Jagiellonia stworzyła wtedy dwie czy nawet trzy dobre sytuacje do zdobycia gola. Gdyby strzelili wtedy na 1:0, mecz stałby się dla nas naprawdę trudny. Wyszliśmy jednak zwycięską ręką. Po zdobytej pierwszej bramce, już tylko kwestią czasu było, kiedy zdobędziemy drugą i będziemy kontrolować spotkanie.

Skąd się jednak wziął taki kiepski początek w waszym wykonaniu w tym spotkaniu? Jagiellonia przyjechała do Krakowa bynajmniej nie w roli drużyny, która miałaby atakować i prowadzić grę. Nie powiem, że przez pierwsze pół godziny robiła co chciała na całej szerokości boiska, ale stwarzała sytuację za sytuacją

- Może wzięło się to stąd, że dla nas przede wszystkim liczą się punkty? Gramy bardzo zachowawczo, bo naszej sytuacji najważniejsza jest punktowa zdobycz. Z minuty na minutę się rozkręcamy. Z Jagiellonią udało nam się szybko trafić do bramki rywali, przez co grało nam się łatwiej. Wiadomo, że walka o utrzymanie dopiero się zaczęła. Przed nami jeszcze tylko jedno spotkanie, z Arką w Gdyni, z którego również musimy przywieźć trzy punkty. Drużyna z Białegostoku jest wysoko w tabeli. To nie jest zły zespół. To spotkanie miało podobny przebieg jak nasze ostatnie starcie z Lechem Poznań. Kto pierwszy zdobył bramkę, ten wygrał.

Wam jeszcze pomogło dodatkowo wykluczenie z gry dwóch zawodników gości

- Żółte i czerwone kartki były jak najbardziej zasłużone. Co do pracy sędziego nie można mieć żadnych pretensji.

Wasza gra może i jest zachowawcza, ale z całą pewnością nie tylko przez to jest efektywniejsza, ale też efektowniejsza. Z wysokości trybun widać gołym okiem poprawę, jeżeli chodzi o taktykę, organizację gry i ustawianie się na boisku, niż jeszcze kilka kolejek temu

-(śmiech) Jak się zdobywa punkty, wygrywa mecze, to każdy się z tego cieszy, bo widzi, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Nie zajmujmy się jednak stylem gry, liczą się teraz przede wszystkim punkty. Moglibyśmy grać tragicznie, ale wygrać mecz i ja bym się z tego cieszył, czy to u siebie, czy na wyjeździe. Jeżeli chodzi o mecze w tym sezonie, zwłaszcza u siebie, to daliśmy ciała z Polonią Bytom (porażka 0:1 - przyp. red.) i Odrą Wodzisław (bezbramkowy remis). Te dwa spotkania siedziały w nas jeszcze długo. Powtarzam jeszcze raz, odłóżmy styl na bok i skupmy się na zdobywaniu kolejnych punktów w najbliższym meczu z Arką. Później będzie przerwa zimowa i mam nadzieję, że dobrze przygotujemy się do wiosennych spotkań.

A propos przygotowań, to nie uważasz, że duży wpływ na taką, a nie inną waszą postawę w rundzie jesiennej miał brak praktycznie żadnej przerwy między sezonami spowodowany występami w Pucharze Intertoto?

- Trudno na takie pytanie odpowiedzieć. Start w Pucharze Intertoto odbył się praktycznie bez żadnych przygotowań. Wszystko działo się wtedy szybko. Szybko zaczęliśmy także trenować. Z drugiej strony to były tylko dwa mecze z Szachtiorem. W pierwszym spotkaniu prowadziliśmy, ale później musieliśmy grać w 10-tkę (czerwoną kartkę zobaczył wówczas Kamil Witkowski - przyp. red.), co było przełomowym momentem całego dwumeczu. Trudno po tak długim czasie spekulować, czy miał ten start w tym pucharze wpływ na nasze wyniki osiągane jesienią.

Krótko - tak czy nie?

- Moim zdaniem nie miało. W polskiej lidze wystarczy wygrywać mecze u siebie i od czasu do czasu poszukać punktów na wyjeździe - remisy, albo daj Boże, wygrane. To jest klucz do tego, żeby być wysoko w tabeli. Na przykład teraz Jagiellonia jest od nas wyżej w tabeli o cztery punkty, ale przed nami jeszcze mecz w Gdyni, gdzie byłoby super coś ugrać. Następnie będziemy mieli przerwę zimową i trzy bardzo ważne mecze - z Piastem Gliwice u siebie, z ŁKS-em Łódź na wyjeździe i Lechią Gdańsk na swoim stadionie. W tych meczach musimy zdobywać punkty, choć teraz wiadomo, że myślimy tylko o wyjazdowym meczu z Arką.

W przeciwieństwie do rundy jesiennej, na wiosnę z rywalami, którzy tak jak wy będą walczyć o utrzymanie, trzeba punktować

- Spotkania z zespołami z dołu tabeli będą kluczowe - nie wyobrażam sobie innego scenariusza, jak zwycięstwa u siebie z Piastem i Lechią. Będziemy mogli przez to wspiąć się w ligowej tabeli, bo jak widzimy różnica punktowa między poszczególnymi zespołami nie jest za wysoka. Wystarczy wygrać dwa, trzy mecze z rzędu i można awansować znacznie w tabeli.

Ile zmian w kadrze Cracovii musi nastąpić, żeby drużyna osiągała takie wyniki, jak choćby na wiosnę poprzedniego sezonu?

- Najważniejsze to dobrze przepracować zimowy okres przygotowań. Uważam, że Cracovię stać na zajęcie miejsca w środku tabeli. Jeżeli chodzi o wzmocnienia, to każdy z nas pokazuje w kolejnych meczach swoją wartość w oczach trenera. Szkoleniowiec dobrze widzi, na które pozycje jest największe zapotrzebowanie. Liczę, że przyjdzie 3-4 nowych zawodników, którzy nam pomogą. Nasza liga trwa krótko i jest jednocześnie bardzo wyrównana, stąd bardzo potrzebni są ludzie, którzy od razu mogą wejść do składu.

Jeszcze w zeszłym sezonie byłeś uznawany za najbardziej ofensywnego prawego obrońcę w ekstraklasie. Nadal w każdym meczu masz kilka okazji do zdobycia gola czy to po stałym fragmencie gry, czy po akcji prowadzonej prawym skrzydłem. Ale właśnie, w tych rozgrywkach na razie zero, jeżeli chodzi o gole

- To nie jest tylko kwestia wykorzystania sytuacji. Czekam na tą pierwszą bramkę. W tamtym sezonie także powtarzałem, że to tylko kwestia zdobycia tego pierwszego trafienia. Kolejne posypią się jak z worka. W tym sezonie na razie czekam. Miałem bardzo dobrą sytuację do zdobycia gola z Legią Warszawa, super z Górnikiem Zabrze czy wręcz rewelacyjną z Odrą Wodzisław, kiedy praktycznie z linii bramkowej nie zdobyłem gola. W meczu z Jagiellonią też miałem okazję (w doliczonym czasie gry Przemysław Kulig uderzył z dystansu, ale Piotr Lech efektownie wybił piłkę na rzut rożny - przyp. red.). Muszę chyba jeszcze bardziej przykładać się do treningu i jak najwięcej korzystać z kolejnych zajęć. Zdaję sobie sprawę, że stać mnie na jeszcze lepszą grę i w każdym sezonie zdobywać minimum dwie, trzy bramki. W Łęcznej strzelałem, w poprzednim sezonie w Cracovii zdobyłem trzy gole. Na pewno mogę ten bilans wyrównać, a nawet polepszyć , bo piła mnie szuka w polu karnym rywali (śmiech).

Pamiętam, jak w zeszłym sezonie powiedziałeś, że zostajesz po treningach, żeby jeszcze bardziej pracować nad wykorzystywaniem sytuacji w polu karnym, czy też ćwiczyć dośrodkowania. Nadal to robisz?

- Tak, tak. Tylko ostatnio za bardzo nie miałem na to czasu, bo treningi były intensywne, a nam też potrzebna było świeżość. Nie było nawet kiedy po tych treningach zostawać. Przyjdzie teraz przerwa zimowa i będzie trzeba zakasać rękawy i popracować, zwłaszcza nad wykorzystywaniem sytuacji w polu karnym. Piłka mnie szuka w polu karnym, gram bardzo dobrze głową, zgranie piłki do partnera czy uderzenie z dystansu. Muszę jeszcze bardziej te elementy doskonalić, żeby był z nich jeszcze większy dla drużyny pożytek.

Po poprzednim sezonie miałeś wiele propozycji transferowych. Twój ówczesny menedżer Cezary Kucharski tego nie ukrywał, że propozycje gry masz także z czołowych polskich drużyn. Czy po tych perturbacjach na linii Łęczna - Kraków, po których nie mogłeś w pierwszych kolejkach występować, nie miałeś chwili zwątpienia czy przemyśleń w stylu: kurczę, miałem kilka ofert i gdybym z nich skorzystał, to bym wcześniej zaczął grać, a teraz nie musiałbym walczyć o utrzymanie

- Najważniejsze, że sprawa się wyjaśniła. Nie mam pretensji ani do Górnika Łęczna, ani do Cezarego Kucharskiego. Chcę się rozwijać, wiem, że stać mnie na jeszcze lepszą grę niż obecnie. Będę robił wszystko, żeby na wiosnę pokazać kibicom, trenerom, że stać mnie jeszcze na lepszą grę.

Sytuacja się wyjaśniła, masz kontrakt z Cracovią, ale o normalnych przygotowaniach do tego sezonu lepiej nie wspominać

- Prawda jest taka, że do tego sezonu nie przygotowywałem się tak, jak powinien. Nie mogłem tylko skoncentrować się na treningach. Po dobrej rundzie wiosennej, apetyty wśród kibiców i wymagania co do mojej postawy wzrosły i do tej pory są wysokie. Oczekuje się ode mnie nie tylko dobrej gry w defensywie, ale także zdobywania goli. Odczuwam to, ale sam te apetyty wzbudziłem. Do tego sezonu nie byłem przygotowany tak jak trzeba. Później miała miejsce wspomniana sytuacja z Łęczną, kiedy kluby się bardzo długo dogadywały. Nie grałem w pierwszych meczach, co miało wpływ na moją postawę. Jak zacząłem wreszcie grać, to czułem, że wchodzę już na odpowiedni pułap. Potem zostałem ukarany, uważam, że niesłusznie, czerwoną kartką (Przemysław Kulig zobaczył czerwoną kartkę w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław w 7. kolejce ekstraklasy - przyp. red.) i znowu przez dwa mecze nie grałem. Dlatego można powiedzieć, że mój sezon, jeżeli chodzi o grę, jest w kratkę. Po pierwsze - zamieszanie między klubami, po drugie - sprawa wykluczenia z dwóch meczów za czerwoną kartkę.

Jeżeli lepsza gra, to chyba cel jest jeden. Przecież jeszcze w tamtym sezonie pojawiały się głosy – Przemek Kulig do kadry

- Do tego jeszcze bardzo daleka droga. Nie można jednak rezygnować z takich założeń. W kadrze narodowej trzeba grać dobrze w piłkę, być w jednym z zespołów z czołówki. Obrońca musi być nowoczesny - czyli strzelać też gole, mieć dużo asyst. Na dzień dzisiejszy tego w moich statystykach nie ma, ale będę robił wszystko co w mojej mocy, żeby znowu przypomnieć wszystkim w Polsce o swoim istnieniu.

Trzymam w takim razie za słowo i czekam na dobrą postawę na wiosnę

- Rozmawiałem na ten temat z trenerem Płatkiem, który zna mnie jeszcze z Łęcznej i wie, że, jeżeli chodzi o sprawy fizyczne, dynamiczne, to trochę odstaję od parametrów, w których on mnie jeszcze pamięta w Łęcznej. Wierzę, że mi w tym pomoże, bo to bardzo dobry fachowiec. Po rozmowie z trenerem wiem, że będzie ode mnie dużo wymagał i nie ukrywam, że jestem z takiego obrotu sprawy bardzo zadowolony. Przez to mogę zrobić jeszcze większy postęp i pomóc drużynie.

Komentarze (0)