Kamil Kiereś: Nie byliśmy tłem dla Śląska

- Na boisku zostawiliśmy sporo serca, zdrowia, przez co nie byliśmy w meczu tłem dla Śląska - mówił po spotkaniu z zespołem z Wrocławia Kamil Kiereś, szkoleniowiec PGE GKS-u Bełchatów.

PGE GKS Bełchatów przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 1:2, chociaż miał swoje okazje do tego, aby zespołowi WKS-u strzelić więcej goli. - Do spotkania przystępowaliśmy z pozycji drużyny, w którą mało kto wierzył po ostatnich meczach. Nasza sytuacja kadrowa także nie napawała optymizmem. Skupiliśmy się jednak na pracy, zawsze tak robimy, nigdy nie narzekamy. Uważam, że u mojej drużyny było widać optymizm. Na boisku zostawiliśmy sporo serca, zdrowia, przez co nie byliśmy w meczu tłem dla Śląska - komentował po ostatnim gwizdku sędziego Kamil Kiereś.
[ad=rectangle]
O zwycięstwie podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego zadecydowali bracia Flavio Paixao i Marco Paixao, którzy strzelili po bramce. - Brakło nam przede wszystkim tej kropki nad "i" w pierwszej połowie i myślę, że był to też dla nas punkt zwrotny. Uważam, że spotkanie było wyrównane. O wyniku zadecydowała jakość ofensywnych zawodników Śląska, czyli braci Paixao oraz Sebastiana Mili. Mimo tego, że przegrywaliśmy, drużyna się nie poddawała i dążyła do odmienienia losów spotkania. Według mnie rzut karny był trochę naciągany i sędzia nie musiał go dyktować - zaznaczył szkoleniowiec gości.

Kiereś żałował jednak, że jego piłkarze nie wykorzystali znakomitych okazji na zdobycie gola. - Spotkanie było według mnie wyrównane, a zwłaszcza pierwsza połowa, gdzie mieliśmy sporo jakości w grze ofensywnej. W okolicach 30. minuty mieliśmy dobre sytuacje. Szkoda, że nie umieliśmy wykorzystać tej okazji, po której była poprzeczka. Strzelał jednak bardzo młody chłopak. Być może brakło mu jeszcze doświadczenia do wykończenia tej sytuacji. Takie spotkania jednak procentują - skomentował.

- Chciałem pochwalić całą drużynę za zaangażowanie oraz za bramkę kontaktową w końcówce spotkania. Pochwały należą się także młodzieży, czyli Damianowi Szymańskiemu, Marcinowi Flisowi oraz Pawłowi Ziębie, który zaliczył asystę przy golu Bartosza Ślusarskiego - dodał.

Kamil Kiereś odniósł się także do boiskowej postawy Alexisa Norambueny. - Jest zawodnikiem, który wracał po dłuższej przerwie i na pewno nie czuje jeszcze odpowiednio gry. W tej sytuacji z kartką chciał pokazać swoje doświadczenie i cwaniactwo, ale sędzia nie dał się oszukać - podsumował trener.

Źródło artykułu: