Niedosyt - relacja z meczu Lech Poznań - Deportivo La Coruna

Remisem 1:1 zakończył się trzeci występ Lecha w fazie grupowej Pucharu UEFA. Poznaniacy podzielili się punktami z Deportivo La Coruna, ale mogą odczuwać ogromny niedosyt. W drugiej połowie podopieczni Franciszka Smudy wypracowali sporo sytuacji strzeleckich i mogli to spotkanie wygrać. Nie zdołali jednak pokonać Daniela Aranzubii po raz drugi. Hiszpańskiego golkipera zmusił do kapitulacji tylko Hernan Rengifo, który w 41. minucie wyrównał stan rywalizacji. Wcześniej prowadzenie dla gości uzyskał bowiem Diego Colotto.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Poznaniacy rozpoczęli mecz fatalnie, gdyż już w 2. minucie stracili gola. Po błędzie Zlatko Tanevskiego Deportivo wywalczyło rzut rożny. W pole karne centrował Andres Guardado, który posłał piłkę dość nisko i wydawało się, że do strzału na bramkę Ivana Turiny nie dojdzie. Tymczasem Diego Colotto zdołał przedrzeć się między obrońcami Lecha i uderzył lekko po ziemi w środek bramki. Chorwacki golkiper dał się jednak zaskoczyć i przepuścił futbolówkę pod rękawicami.

Tak szybko stracony gol kompletnie sparaliżował ekipę Franciszka Smudy. Piłkarze Kolejorza nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu i przez wiele następnych minut nie stwarzali sytuacji, które mogłyby im przynieść wyrównanie. Podopieczni Miguela Angela Lotiny zdominowali środek pola, rozgrywali piłkę z dużą swobodą i wydawało się, że nic nie może im zagrozić.

Lechici atakowali z rzadka, choć w 11. minucie po dość przypadkowej akcji mogli nawet strzelić gola. Ivan Djurdjević zacentrował z głębi pola, a do strzału głową z 14 metrów doszedł Manuel Arboleda. Pozycja Kolumbijczyka była trudna, a mimo to uderzenie okazało się minimalnie niecelne.

W ekipie gości bardzo aktywny był Guardado, który najpierw wypracował dobrą sytuację Julianowi De Guzmanowi, a następnie sam huknął z rzutu wolnego. W obu przypadkach zawodnikom Deportivo zabrakło jednak precyzji.

W 33. minucie znów do głosu doszli lechici. Po podaniu Hernana Rengifo, świetny strzał z 20 metrów oddał Semir Stilić. Bośniak kopnął piłkę z rotacją, lecz Daniel Aranzubia nie musiał interweniować, gdyż uderzenie zawodnika Kolejorza okazało się minimalnie niecelne. To był jednak sygnał, że gra poznaniaków zaczyna się układać; z upływem czasu gospodarze zdominowali wydarzenia na boisku. Wymierne efekty nadeszły w 41. minucie, gdyż właśnie wówczas ekipa Franciszka Smudy uzyskała upragnione wyrównanie. To była znakomita akcja zainicjowana przez Arboledę. Kolumbijczyk rozegrał piłkę ze Stiliciem, a w ostatniej fazie idealnie obsłużył w polu karnym Rengifo. Peruwiański napastnik stanął oko w oko z Aranzubią i pokonał go bez najmniejszego trudu.

Bramka na 1:1 była momentem zwrotnym w pierwszej połowie. Już po chwili bowiem Kolejorz wypracował dwie idealne okazje na zdobycie kolejnych goli. Najpierw Sławomir Peszko idealnie obsłużył Stilicia, a ten mając sporo swobody w polu karnym, nie zdołał przechytrzyć Aranzubii i uderzył wprost w jego ręce. Po chwili natomiast świetną szansę zmarnował Rengifo, posyłając futbolówkę obok słupka po strzale z ostrego kąta.

Do przerwy rezultat nie uległ już zmianie i do drugiej połowy oba zespoły przystąpiły z jednym punktem w garści. Pierwszy kwadrans tej części spotkania nie dostarczył zbyt wielu emocji. Zarówno Lech, jak i Deportivo grały niedokładnie, co zaowocowało brakiem klarownych sytuacji. Od 60. minuty widowisko zyskało jednak na atrakcyjności, a kolejne szanse sypały się jak z rogu obfitości.

Zdecydowanie więcej okazji na drugiego gola mieli podopieczni Franciszka Smudy, jednak razili oni nieskutecznością lub też znakomicie spisywał się Aranzubia. Tak było choćby w 63. minucie, gdy Peszko wypatrzył niekrytego Jakuba Wilka, a ten huknął jak z armaty z ostrego kąta. Hiszpański golkiper cudem zdołał wybić piłkę na rzut rożny, wykazując się niesamowitym refleksem. Dziewięć minut później niewyobrażalną indolencję strzelecką zaprezentował Arboleda. Kolumbijczyk, stojąc w odległości nie większej niż 5 metrów od bramki, otrzymał świetne podanie od Rengifo, ale fatalnie spudłował w sytuacji, w której sztuką było nie trafić między słupki.

W ostatnim kwadransie gry podopieczni Miguela Angela Lotiny sprawiali wrażenie zadowolonych z remisu i nie kwapili się już do skomasowanych ataków. Lechici natomiast robili wszystko, by uzyskać zwycięskiego gola, ale za nic w świecie nie potrafili pokonać Aranzubii. W ostatnich minutach gospodarze nie zdołali wypracować tak idealnych okazji, jakie wcześniej mieli choćby Wilk czy Arboleda, i ostatecznie musieli zadowolić się podziałem punktów. Nie można jednak myśleć o wygrywaniu z rywalami o klasie Deportivo, skoro nie trafia się do siatki w sytuacjach, w których trudno jest spudłować.

Po 4. kolejce fazy grupowej Pucharu UEFA Lech zajmuje 4. miejsce w tabeli i ma na koncie tylko 2 punkty. W ostatniej serii ekipa Franciszka Smudy zmierzy się na wyjeździe z Feyenoordem Rotterdam i jeśli myśli o awansie do 1/16 finału, musi zainkasować komplet oczek po co najmniej dwubramkowym zwycięstwie. Jeśli poznaniacy wygrają różnicą tylko jednego gola, będą musieli nasłuchiwać wyniku meczu Deportivo - Nancy, bo od rozstrzygnięcia w tym pojedynku może zależeć ich dalszy los. Porażka lub remis w Holandii zakończy występy Kolejorza w tegorocznej edycji Pucharu UEFA.

Lech Poznań - Deportivo La Coruna 1:1 (1:1)
0:1 - Colotto 2'
1:1 - Rengifo 41'

Składy:

Lech Poznań: Turina - Wojtkowiak, Arboleda, Tanevski, Djurdjević, Peszko (79' Lewandowski), Bandrowski, Murawski, Stilić, Wilk, Rengifo.

Deportivo La Coruna: Aranzubia - Kasmirski, Lopo, Colotto, Lopez, De Guzman, Sergio, Guardado (71' Lafita), Valeron (78' Verdu), Cristian, Mista (59' Riki).

Żółta kartka: Stilić (Lech).

Sędzia: Craig Thomson (Szkocja).

Widzów: 21 000.

Najlepszy piłkarz Lecha: Sławomir Peszko.

Najlepszy piłkarz Deportivo: Daniel Aranzubia.

Najlepszy piłkarz meczu: Daniel Aranzubia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×