Ibrahimović wyjaśnia zamieszanie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Liverpoolowi napastnik Interu Mediolan - <b>Zlatan Ibrahimović</b> nie ukrywał pretensji do defensora <b>Marco Materazziego</b>, który już w 30 minucie meczu osłabił swój zespół. Media zaczęły nawet spekulować, że obaj zawodnicy nie rozmawiają ze sobą od tamtego momentu. Szwed wyjaśnił powstałe zamieszanie.

- Ten epizod wpłynął na cały mecz i dotyczył Marco. Zatem słuszne było zapytać go o to, co się wydarzyło. W jaki sposób otrzymał te żółte kartki i czy były zasłużone czy może nie - powiedział snajper.

- Zapytałem wprost Marco, a on mi odpowiedział, że nie zasłużył na te kartki. Jeśli on tak twierdzi, ja mu wierzę. Oznacza to, że błąd popełnił arbiter. Sądzę, że sam Inter zagrał dobrze do 85 minuty spotkania. Potem urazu doznał Cordoba i to był dla nas ciężki cios, bo Ivan do tego momentu spisywał się znakomicie. Jednak nie tylko on, bo wszyscy walczyliśmy i myślałem, że nawet w dziesiątkę ,dając z siebie maksimum, możemy wywalczyć korzystny wynik. Potem w przeciągu pięciu minut straciliśmy dwie bramki. To było straszne, jakby ktoś wbił nóż w serce, po tym całym wysiłku, który wykonaliśmy - dodał.

- W rewanżu zagramy trójką w ataku? Decyzja należy do Manciniego. My musimy zdobyć co najmniej dwie bramki, więc potrzebujemy dwóch rzeczy. Powinniśmy atakować. Nasz styl jest taki. Jesteśmy po to, by atakować a nie się bronić. Druga to możliwość gry jedenastu na jedenastu. Normalny mecz, właściwy, bo ten wtorkowy taki nie był. Tylko w ten sposób można się przekonać kto jest silniejszy: Inter czy Liverpool. Ja cały czas wierzę, że to my jesteśmy silniejsi - zakończył.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)