Pewne trzy punkty na Mikołajki - relacja z meczu Legia Warszawa - PGE GKS Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Legia Warszawa w ostatnim meczu roku 2008 pokonała 3:0 PGE GKS Bełchatów. Dzięki temu zwycięstwu podopieczni Jana Urbana zimę mogą spędzić nawet na pozycji lidera.

Ludzi przybyłych tego dnia aby obejrzeć ostatni mecz w roku przywitał prawdziwy plac budowy. Prace przy Łazienkowskiej idą pełną parą i z obecnego stadionu została jedna trybuna. W związku z tym wszyscy chętni zasiedli na trybunie krytej. Co warte odnotowania, wśród nich grupa kibiców z Bełchatowa, którzy z powodu braku sektora dla gości, zasiedli na trybunie gospodarzy.

Mecz zaczął się spokojnie, bez szaleńczych ataków z obu stron. Oba zespoły zaczęły spotkanie z szacunkiem do przeciwnika i jakby chciały się rozpoznać. Pierwsza godna uwagi akcja miała miejsce dopiero w 19. minucie. Prawą stroną akcję przeprowadzili Jakub Rzeźniczak z Miroslavem Radoviciem. Ten ostatni dośrodkowywał w pole karne i z małego zamieszania pod bramką Krzysztofa Kozika wywiązał się jedynie niecelny strzał Jakuba Wawrzyniaka.

W 20. minucie zmiana Dawida Nowaka, którego zastąpił Carlo Costly zmusiła trenera gości Pawła Janasa do małego przetasowania w ustawieniu. Costly zagrał na szpicy, na prawą stronę przeszedł Mariusz Ujek, a do środka przesunął się Patryk Rachwał. Chwilę po tej zmianie na prawej stronie nieupilnowany pozostał Radovic. Serb próbował dośrodkowania, ale wyszedł mu całkiem groźny strzał, który z trudem na poprzeczkę sparował bramkarz z Bełchatowa.

Po okresie nudnej gry sytuację na boisku rozbudził Takesure Chinyama. Najskuteczniejszy napastnik Legii dostał dobre podanie ze środka pola. Zdołał minąć jednego obrońcę gości i oddał strzał. Uderzenie zostało jednak zablokowane i zamiast bramki oglądaliśmy jedynie kolejny rzut rożny.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. Obie drużyny grały jakby nie chciały zrobić sobie krzywdy. Mało groźnych, ofensywnych sytuacji. Więcej było niecelnych podań i strzałów. Druga część spotkania rozpoczęła się od ataku Legii. Prawą strona ruszył Radovic, ale po minięciu kilku rywali źle dośrodkował. Chwilę później groźnym strzałem przypomniał o sobie Chinyama, ale to uderzenie zdołał obronić Kozik.

W 50. minucie w końcu ofensywną akcję przeprowadzili piłkarze GKS. Indywidualną akcją popisał się Costly, który minął dwóch obrońców i dośrodkował w pole karne. Jednak piłkę oddał dopiero gdy przekroczyła linię końcową boiska. Była to jedna z nielicznych akcji gości.

Pięć minut później Legia zdobyła pierwszą bramkę. Środkiem pola kontratak wyprowadzał Maciej Iwański. Piłka trafiła do Aleksandara Vukovica, który świetnym podaniem po ziemi uruchomił Chinyamę. Bramkarz gości pierwszy dobiegł do piłki, ale odbita futbolówka trafiła pod nogi Macieja Rybusa, który bez problemów skierował ją do siatki. Ten gol uskrzydlił podopiecznych Jana Urbana i od tego momentu zaczęli groźniej atakować.

Kolejne minuty spotkania to gra, którą widzieliśmy w pierwszej połowie. Leniwa postawa piłkarzy. Swoje "5 minut" miał również sędzia Tomasz Mikulski, który podjął kilka kontrowersyjnych decyzji. Na kwadrans przed końcem Legia miała znakomitą okazję do przypieczętowania zwycięstwa. Już od połowy boiska sam na bramkę biegł Radovic. Skrzydłowy Legii dał się jednak dogonić i wybić piłkę na rzut rożny.

Kilka minut później zwycięstwo gospodarzom zapewnił Chinyama. Napastnik stołecznej jedenastki dostał świetne podanie od Vukovica, ale słabo przyjął piłkę i ta poleciała wprost do Kozika. Bramkarz GKS popełnił jednak koszmarny błąd przepuszczając piłkę, do której spokojnie podbiegł Chinyama i wpakował do bramki.

Legia znów po zdobyciu bramki znów dostała skrzydeł i dwie minuty później gości z Bełchatowa dobił wprowadzony po przerwie w miejsce bezbarwnego Rogera Piotr Giza. Pomocnik warszawskiego zespołu wykorzystał sytuację sam na sam z Kozikiem i udowodnił, że kryzys formy jest już daleko za nim. Po zdobyciu bramki trybuny skandowały jego nazwisko co dodatkowo go podbudowało.

Niedługo później sędzia zakończył to spotkanie. Legia zasłużenie wygrała i może spokojnie udać się na urlopy. Wyróżnić należy cały zespół, który konsekwentnie grał swoje, choć nie zawsze ładnie dla oka.

Legia Warszawa - PGE GKS Bełchatów 3:0 (0:0)

1:0 - Rybus 55'

2:0 - Chinyama 83'

3:0 - Giza 84'

Składy:

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto (46' Szala), Wawrzyniak, Radović, Vuković, Iwański, Roger (70' Giza), Rybus (67' Rocki), Chinyama.

PGE GKS Bełchatów: Kozik - Jarzębowski, Pietrasiak, Drzymont, Cecot, Kuklis (67' Cetnarski), Garguła, Gol, Rachwał (86' Adamiec), Nowak (20' Costly), Ujek.

Żółte kartki: Chinyama, Astiz (Legia).

Czerwona kartka: Costly /88' za faul/ (PGE GKS).

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).

Widzów: 3000.

Czytaj komentarze trenerów po meczu

Źródło artykułu:
Komentarze (0)