Trzy strzelone bramki i trzy zdobyte punkty przez Legię. Bezbarwny PGE GKS Bełchatów. Tak wyglądał mecz na szczycie polskiej Ekstraklasy, który na koniec roku zafundowali nam piłkarze obu zespołów.
Zawodnicy już od pierwszych minut stwarzali wrażenie jakby myślami byli już na urlopach. Przed meczem obawiał się tego Jan Urban. - Przed świętami w klubie panuje pewien rozgardiasz związany z przygotowaniami do świąt. Zawodnicy zapewne myślą także o urlopach. Obawiam się, że może to zdekoncentrować piłkarzy przed spotkaniem, ale myślę, że jesteśmy świadomi rangi meczu - mówił szkoleniowiec Legii. - Odniosłem wrażenie, że w pierwszej połowie nie byliśmy skoncentrowani i zdeterminowani tak jak powinniśmy. W przerwie nie było mocnych słów, ale podniesiony głos - to z kolei słowa Urbana wypowiedziane już po meczu.
Trudno się nie zgodzić z trenerem warszawskiego zespołu. W pierwszej połowie oglądaliśmy jedne z najnudniejszych 45 minut w tym sezonie. Najgroźniejszą sytuacją Legii było dośrodkowanie Miroslava Radovica, z którego wyszedł mu strzał sparowany na poprzeczkę przez bramkarza gości.
Do poziomu gry gospodarzy dostosowali się również piłkarze PGE GKS Bełchatów, którzy przez cały mecz ani razu poważnie nie zagrozili bramce Jana Muchy. - Do przerwy nie było tak źle. Później rozdawaliśmy prezenty Mikołajkowe. Dobrze, że mecz zaraz się skończył - mówił po spotkaniu o grze swojego zespołu trener Paweł Janas.
Mecz więc pod względem poziomu rozczarował, a jeżeli ktoś nie oglądał tego spotkania, mógłby zostać zmylony przez wysoki wynik. Fakt, że druga połowa wyglądała lepiej niż pierwsza, ale wszystkie bramki padły po błędach obrony z Bełchatowa, z czego drugą bramkę Takesure Chinyama zdobył po koszmarnym błędzie bramkarza Krzysztofa Kozika. Golkiper gości w tylko sobie znany sposób przepuścił bardzo wolno lecącą w jego stronę piłkę.
Był to mecz czołowych drużyn w naszej Ekstraklasie, a poziom - z całym szacunkiem dla tej ligi - niewiele odbiegał od obecnej drugiej ligi. Takie spotkania rozgrywane na dniach przed świętami, przed którymi piłkarze jeszcze udają się na urlopy, dają do myślenia czy jest większy sens rozgrywania dwóch kolejek awansem z wiosny na początku grudnia.