Franciszek Smuda: Możemy brać nawet z Madagaskaru
Górnik Zabrze i Wisła Kraków to jedyne kluby T-ME, które nie dokonały jeszcze żadnego transferu przed rundą wiosenną. - Na dzika nie chcę nikogo brać - mówi trener Białej Gwiazdy, Franciszek Smuda.
Z drugiej strony do gry wraca Ostoja Stjepanović, który stracił jesień przez uraz kolana, a o krok od powrotu na Reymonta 22 jest Michał Miśkiewicz, który w lipcu rozstał się z Wisłą, ale jesienią był bez klubu, a od września do listopada rehabilitował się po operacji pleców.
- Miał poważną kontuzję - z nią trenował i grał. Z kręgosłupem problemy miał cały czas. My jesteśmy w stanie mu pomóc - mówi o Miśkiewiczu trener Smuda i dodaje: - Do czerwca musi jednak pokazać, że może grać i że jest w formie.
"Franz" nie ukrywa jednak, że w pierwszej kolejności Wisła musi znaleźć środkowego napastnika, który mógłby rywalizować z Pawłem Brożkiem lub partnerować mu na boisku. Miał nim być Brazylijczyk Manoel, ale nie przeszedł pozytywnie testów medycznych.
- Priorytetem jest dla mnie drugi napastnik. Taki z prawdziwego zdarzenia. O reszcie nie myślę, bo dam sobie radę, aby to skręcić. A ten Brazylijczyk? Chcemy uderzyć w wyższą półkę. Z Polski czy z zagranicy? Może być nawet z Madagaskaru, byleby potrafił grać w piłkę - mówi w swoim stylu Smuda i uzupełnia: - Ale żarty na bok. Bardziej odpowiada mi gra jednym napastnikiem, ale jak jest ich dwóch, to jest konkurencja i z tego, który gra, ma się większą korzyść. A jak jest jeden, to wiadomo, jak to jest...