Powołania za dwa (dobre) kopnięcia piłki?

W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski w Turcji. Na tygodniowy (urlop - jak sugerują niektórzy) przegląd kadr polecieli piłkarze złożeni głównie z ligi polskiej wspierani przez rezerwistów za granicy. Polskich kibiców najbardziej elektryzuje osoba Sebastiana Tyrały.

W tym artykule dowiesz się o:

Za młodzi, albo za starzy

Leo Beenhakker przy powołaniach kierował się głównie rocznikiem poszczególnych piłkarzy. Z tego względu do kadry trafił 18-letni Grzegorz Krychowiak, ale i 25-letni Antoni Łukasiewicz. Holender nie zabrał na tureckie zgrupowanie zawodników Lecha Poznań, którzy przygotowują się do najważniejszego meczu rundy - z Feyenoordem Rotterdam. Jednak - jak to przy powołaniach - pojawiło się wiele kontrowersji. Czy młody piłkarz Bordeaux, a więc Krychowiak, powinien dostać szansę gry w seniorskiej reprezentacji skoro jeszcze nigdy nie zagrał w pierwszym zespole francuskiego zespołu? Czy dla niego nie jest to za wcześnie?

- Jak najbardziej nie - przyznaje w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Michał Globisz, trener młodzieżowych reprezentacji Polski. - Wolę zastanawiać się czy dla niektórych nie jest za późno! Zawodnicy wybijający się często mają po 16, 17 czy 18 lat. Krychowiak ma teraz 18 lat, Tyrała jest trochę starszy. Lubański miał 16 lat, gdy grał w pierwszej reprezentacji i ile strzelał bramek? U nas często mówi się, że ktoś jest za młody, albo za stary na powołanie. Dlatego zawsze stwarzają kontrowersje. Jedni mówią, że ci piłkarze są za młodzi, albo za starzy. Liczyłem jeszcze na to, że będzie Michał Janota, który jest w kadrze Feyenoordu, dostanie szansę. Krychowiak gra z kolei w rezerwach Bordeaux, a Leo Beenahakker widział go 2 lata temu na mistrzostwach świata w Kanadzie. Tam grał z piłkarzami o trzy lata starszymi od siebie. Teraz Leo chce go zobaczyć po dwóch latach, bo warto mu się przyjrzeć. Jest on jednym z bardziej utalentowanych piłkarzy - dodał Globisz.

Uważaj jak jesz

Sporo osób dużo obiecuje sobie po Sebastianie Tyrale. Otóż zawodnik Borussii Dortmund, który gra na co dzień w trzecioligowych rezerwach, ma podwójne obywatelstwo. Najpierw miał niemieckie i to dla naszych zachodnich sąsiadów grał w reprezentacjach juniorskich. Jednak ostatecznie zdecydowało się, że chce reprezentować biało-czerwone barwy. Paszport otrzymał i dostał powołanie na mecz z Serbią. Czy w przyszłości może być motorem napędowym polskiej reprezentacji?

- Nie wiem i właśnie dlatego Leo powołuje go, żeby zobaczyć go w pracy i porozmawiać z nim. Nie wystarczy pojechać na mecz i obejrzeć go w akcji przez 90 minut. Co innego jest, jak się ma go na co dzień. Jak się on zachowuje, jak rozmawia, jak je, jaki ma kontakt z kolegami, jaki jest w pracy na treningu, trzeba zobaczyć go sparingu. Mając go przez taki okres kilku dni, to już można coś o nim powiedzieć, a nie tylko wpaść na mecz, usiąść na trybunie i zobaczyć go w jednym meczu. Po to go powołuje, by po takim zgrupowaniu jednoznacznie powiedzieć: Tyrała tak, Tyrała nie - ocenia Michał Globisz.

Tyrała uznawany jest za duży talent. Czy jednak rzeczywiście będzie zbawcą polskiej piłki - jak to już został okrzyknięty? Na razie czeka go tydzień treningów pod wodzą Leo Beenhakkera, a następnie mecz. Jak zagra choćby minutę, to Niemcy mogą o nic zapomnieć.

Powołania za dwa (dobre) kopnięcia

Tureckie zgrupowanie miało miejsce rok temu, ma miejsce i teraz. Czy jednak cała impreza jest warta zachodu? Czy tacy piłkarze jak choćby Tomasz Zahorski i Michał Zieliński zasłużyli z przekroju ostatnich miesięcy na powołanie. Obaj to przecież napastnicy, a w sumie zdobyli jedną bramkę. Do siatki ŁKS-u Łódź trafił Zahorski, kiedy piłkę jak na tacy wystawił mu Bogusław Wyparło. Może gra w reprezentacji przestała być zaszczytem i, żeby trafić do kadry i zagrać z orzełkiem na piersi, wystarczy dwa razy dobrze kopnąć piłkę?

- Leo robi przegląd dublerów. Patrzy szerzej w przyszłość - zauważa Globisz po czym dodaje: - Nie patrzy pod kątem bieżących eliminacji do mistrzostw świata tylko szerzej. Nie zwraca uwagę na to czy będzie pracował z tą kadrą po wygaśnięciu kontraktu. Nie interesuje go to czy zwolnią czy nie. Jest na tym stanowisku co jest i jego obowiązkiem jest przyglądać się młodszej kadrze. Gdyby tego nie robił, to pojawiłyby się pytania, dlaczego tego nie robi. Zawsze można postawić sobie pytanie, jak chce się kogoś upieprzyć.

Komentarze (0)