Czy ktoś porzuci czarną koszulę?

Radosław Majewski, Filip Ivanovski, Tomasz Jodłowiec, Sebastian Przyrowski - na tych piłkarzy ma chrapkę niejeden duży europejski klub. Władze Polonii Warszawa nie mogą sobie jednak pozwolić na ich utratę, bo chcą wiosną walczyć o mistrzostwo kraju. Jak obecnie prezentuje się sytuacja tych zawodników?

W tym artykule dowiesz się o:

Polonia Warszawa zadziwiała kibiców i obserwatorów od samego początku sezonu. Nic więc dziwnego, że w drugiej części rundy niemal na każdym spotkaniu Czarnych Koszul na trybunach przy Konwiktorskiej zasiadało po kilku skautów zagranicznych drużyn. Byli przedstawiciele klubów holenderskich, francuskich oraz niemieckich. Na ich nieszczęście, a szczęście Polonii, w ostatnich meczach tego roku nie mieli czym się zachwycać.

Za czarną koszulę biała Realu?

Runda jesienna plus dwie kolejki wiosennej dobiegły końca. I co? - Na tę chwilę nie ma żadnych ofert - mówi w rozmowie z naszym portalem dyrektor sportowy klubu, Tadeusz Fajfer, po czym jednak dodaje: - Ale powiem tak: każdy może zostać i każdy może być do sprzedania - zależy od oferty. Trudno, żebym nie sprzedał np. Kosmalskiego, gdyby zgłosił się po niego Real Madryt i zaproponował milion euro.

Jacek Kosmalski na ofertę Realu nie ma raczej co liczyć. Akurat on do udanych rundy zaliczyć nie może, więc w ofertach przebierał nie będzie. A nawet jeśli, to dla Polonii nie jest zawodnikiem niezbędnym do walki o mistrzostwo kraju. Takim natomiast jest Filip Ivanovski. Macedończyk to najskuteczniejszy gracz swojego zespołu. Z ośmioma trafieniami na koncie razem z Robertem Lewandowskim zajmuje trzecie miejsce wśród najlepszych strzelców rundy.

Dług umorzony

22-letni piłkarz jest w Polsce już drugi rok, ale odżył dopiero w stolicy. Uznany swego czasu przez UEFA za jeden z największych talentów Europie napastnik spłaca wreszcie dług, jaki zaciągnął jeszcze wobec Groclinu Dyskobolii. Astronomiczna suma 800 tys. Euro, wydana na Ivanovskiego przez Zbigniewa Drzymałę, budziła początkowo zdziwienie, a później litość, a nawet śmiech. Z transferu właściciela Dyskobolii skorzystała dopiero Polonia.

Filipowi jednak zabrakło jesienią regularności. Jego forma przypominała sinusoidę. Potrafił ustrzelić hat-tricka w meczu ze Śląskiem Wrocław, aby potem nie trafiać do siatki przez pięć kolejnych spotkań. Nie zniechęciło to jednak potencjalnych jego nabywców. Mówiło się o zainteresowaniu nim ze strony Wisły Kraków i rumuńskiego CFR Cluj, co potwierdzał nawet brat piłkarza. Alena informacjach prasowych się zakończyło. - Jeżeli i ja i klub dostaniemy dobre oferty, to może dojść do przeprowadzki. Ale jeśli nic takiego się nie wydarzy, nie będzie żadnego problemu. W Warszawie dobrze się czuję - zapewnił ostatnio w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl Ivanovski.

Forma nie ta

O opuszczeniu ligi polskiej przez innego gracza Polonii, Radosława Majewskiego, mówi się już od dłuższego czasu. Minionej rundy "Maja" do udanych jednak nie zaliczy. Chociaż cieszył się stuprocentowym zaufaniem trenera Jacka Zielińskiego, to na boisku kredytu nie spłacił. - To nie jest jeszcze w pełni ukształtowany zawodnik. Ja cały czas twierdzę, że jemu trochę brakuje spokoju, cwaniactwa, mądrości w grze. Czasami za dużo rzeczy chce robić na raz. Jednak czas pracuje na jego korzyść. To niedługo na pewno będzie zawodnik, który będzie dzielił i rządził w polskiej lidze - ocenia podopiecznego trener Czarnych Koszul.

Sam pomocnik także nie jest z siebie zadowolony. Liczy na odzyskanie formy na grudniowym zgrupowaniu reprezentacji Polski w Turcji. - Daleko mi do optymalnej dyspozycji. Mam nadzieję, że Leo Beenhakker przypomni mi, jak się gra w piłkę - mówił przed wyjazdem do Turcji Majewski. Na zgrupowaniu kadrę czekają dwa mecze towarzyskie. Niespełna 23-letni piłkarz ma więc doskonałą okazję, aby przypomnieć o sobie zarówno kibicom, jak i zagranicznym kontrahentom, a tym samym sprawić sobie prezent na urodziny, które obchodzi w trakcie pobytu na południowo-zachodnim skraju Europy. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, żeby zimą opuścił Warszawę.

Skoro nie można wygrać…

…to trzeba zremisować - powtarza niejeden szkoleniowiec. Z tym akurat Polonia problemów nie miała, bo o ile w drugiej części sezonu linia ofensywna zespołu nieco się załamała i zapomniała jak trafiać do siatki, to zaporę niemal nie do przejścia stanowiła jej formacja obronna. Duża w tym zasługa reprezentantów Polski Tomasza Jodłowca oraz Sebastiana Przyrowskiego. Obaj są następnymi w kolejce graczami z ambicjami gry na wyższym poziomie. Ten drugi ostatnio głośno zadeklarował chęć opuszczenia stolicy. - Jeśli chcę się dalej rozwijać, to muszę wyjechać do zagranicznego klubu. Potrzebuję ogrania z lepszymi rywalami, meczów o większą stawkę - wyjawił prezentujący jesienią równy poziom bramkarz. Czy dla niego na wyjazd nie jest jeszcze jednak nieco za wcześnie?

O wiele więcej szans na transfer ma Jodłowiec, który już latem był jedną nogą we włoskim Napoli. Ba! Media podawały, że 23-letni obrońca już jest graczem włoskiego klubu. O niedoszłej transakcji krążyło mnóstwo różnych informacji. Najważniejsza jednak była taka, że przynajmniej jeszcze pół roku piłkarz pogra w Polonii. I można go uznać za jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego gracza warszawskiego zespołu w minionej rundzie. Zapytany niedawno o to, czy runda jesienna jest dla niego ostatnią na Konwiktorskiej, odparł: - Raczej nie. Po chwili jednak poprawił się, mówiąc: - Na pewno nie. A zaraz dodał: - Nie wiadomo. Bliżej jestem zostania. Lepiej dla mnie, jeśli pogram jeszcze w Polsce pół roku. To nieco poplątane zeznanie sugeruje myśleć, że Jodłowiec raczej na pewno, choć nigdy nic nie wiadomo, na Konwiktorskiej pozostanie.

Polonia może być spokojna?

Każdy z wymienionych piłkarzy łączony był już nieraz z przejściem do co najmniej kilku klubów. Wszyscy jednak, o dziwo, wciąż reprezentują barwy Czarnych Koszul. I tak naprawdę, niewiele jest przesłanek ku temu, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić. - Zatrzymanie kluczowych piłkarzy to dla nas priorytet. Jest to niezbędne do walki o czołowe miejsca w tabeli. A walczymy o mistrzostwo Polski oraz grę w europejskich pucharach, jak za czasów świetności tego klubu - mówi dyrektor Tadeusz Fajfer. Z szumnych zapowiedzi, jak to już wiele razy w przeszłości bywało, znów więc raczej wyjdą nici.

Źródło artykułu: