W 83. minucie sędzia spotkania pomiędzy reprezentacjami Ghany i Gwinei Równikowej musiał przerwać mecz przy stanie 3:0 dla Czarnych Gwiazd. Piłkarze na dokończenie widowiska musieli czekać ponad pół godziny. Jak doszło do tej skandalicznej sytuacji? Okazuje się, że pierwsze zgrzyty miały miejsce jeszcze w pierwszej połowie.
[ad=rectangle]
W 41. minucie sędzia spotkania słusznie podyktował rzut karny dla Ghany, który na bramkę zamienił Jordan Ayew. Właśnie wtedy na trybunach zawrzało po raz pierwszy. Miejscowi fani zaczęli rzucać w kierunku boiska plastikowe butelki i puszki. Chwilę później podopieczni Avrama Granta strzelili drugą bramkę, co jeszcze bardziej rozwścieczyło zgromadzonych kibiców.
Na przerwę reprezentanci Czarnych Gwiazd musieli schodzić pod ochronnymi policyjnymi tarczami, ponieważ w ich kierunku leciały kolejne przedmioty. Sytuację na trybunach starał uspokoić się kapitan reprezentacji Gwinei Równikowej, Emilio Nsue, i miejscowy minister sportu. Z powodu zamieszek druga połowa rozpoczęła się z 2-minutowym opóźnieniem. Tuż po jej rozpoczęciu sędzia przerwał mecz po raz pierwszy, ale po krótkiej konsultacji z arbitrem bocznym kontynuował półfinałowe starcie. Na boisku co jakiś czas pojawiały się kolejne przedmioty, co sędziemu zgłaszali zawodnicy Ghany.
Sytuacja skomplikowała się w 83. minucie, kiedy tuż za bramką Gwinei Równikowej znalazła się ponad setka kibiców z Ghany. Nie mieli oni zamiaru wtargnąć na boisko - po prostu bali się o swoje zdrowie na trybunach i szukając bezpieczeństwa, zeszli bliżej boiska. W ich stronę rzucane były butelki i kamienie.
Tak całe wydarzenie relacjonował dziennikarz BBC, Nick Cavell: "Piłkarze Gwinei Równikowej starali się uspokoić swoich kibiców, ale to nie pomogło. Policyjny helikopter przelatywał zaledwie 20-30 metrów nad głowami fanów, a następnie policja rozpyliła gaz łzawiący, aby usunąć ich z trybun. Po tym również strefa dla dziennikarzy opustoszała. Kibice Ghany zostali eskortowani do pustej strefy na stadionie."
{"id":"","title":""}
Źródło: Agencja TVN/x-news
"Policyjny helikopter jest tuż nad trybunami. Kibice Ghany są w wielkim niebezpieczeństwie. To wygląda jak strefa wojny" - tak na gorąco wydarzenia komentował jeden z przedstawicieli piłkarskiej federacji w Ghanie.
Na zdjęciach reporterów BBC widać, że na boisku pojawiły się nie tylko butelki i puszki, ale również kamienie, a nawet kawałki porcelany i szkła. Na banerach reklamowych, za którymi stali kibice Ghany były także ślady krwi.
Ostatecznie, po ponad pół godzinie, przy pustych trybunach, piłkarze dokończyli spotkanie, choć meczu to nie przypominało. Nierozgrzani zawodnicy zrobili sobie trening, nie stwarzali żadnych okazji, a po trzech minutach arbiter oficjalnie zagwizdał po raz ostatni.