Sebastian Mila po wielu tygodniach negocjacji w końcu dołączył do Lechii Gdańsk. W piątek reprezentant Polski mógł zaprezentować się przed prawie 15-tysiączną grupą kibiców. 32-latek uważa, że jego zespół zaprezentował się przyzwoicie w starciu z Wisłą Kraków. - Można powiedzieć, że to udany powrót. Atmosfera była bardzo dobra, a my zagraliśmy przyzwoicie. Jest się z czego cieszyć - komentował.
[ad=rectangle]
Na boisku było widać, że głównym dowodzącym w środkowej strefie boiska jest właśnie Mila. - Dobrze wszedłem w mecz. Pierwsze zagranie mi wyszło i wtedy poczułem, że będzie już dobrze. Na szczęście dla nas wszystko potoczyło się po naszej myśli. W pierwszej części gry 32-latek upadł w polu karnym i domagał się podyktowania jedenastki. - Wydaje mi się, że dryblingiem wygrałem pozycję, lecz najwidoczniej się myliłem.
Były zawodnik Śląska Wrocław miał okazję, aby wpisać się na listę strzelców, kiedy to podszedł do piłki i minimalnie chybił. - Na początku wyglądało to tak, że piłka leci do bramki, ale w ostatnim momencie wyszła minimalnie poza światło bramki. Był blisko i nie ukrywam, że taki gol miałby dodatkowy smaczek. Ja jednak nie rozpaczam, bo najważniejsze, że jako drużyna zagraliśmy dobrze i zdobyliśmy trzy bardzo cenne punkty - zaznaczał.
Przed meczem w szatni na Milę oprócz koszulki i opaski kapitana czekała również niespodzianka. Był to list, w którym na zawodnika czekało zaproszenie na Bal Sportowca w Legnicy.