Łukasz Madej o horrorze przy Roosevelta: Pokazaliśmy, że jesteśmy w dobrej formie

Górnik Zabrze w meczu ze Śląskiem Wrocław stworzył kapitalne widowisko i ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami. Był to kolejny mecz obu drużyn, w którym emocji i bramek nie brakowało.

Historia ostatnich meczów Górnika Zabrze ze Śląskiem Wrocław nie pozostawiała wątpliwości, że sobotnia potyczka obu drużyn przy Roosevelta będzie kolejnym piłkarskim spektaklem. Żaden z zespołów nie kalkulował, a postawił na ofensywny futbol, czego efektem było aż sześć bramek, które w tym meczu padły.

Czy horrory zabrzańsko-wrocławskie na boiskach T-Mobile Ekstraklasy należeć będą już do tradycji? - Tak się ten mecz ułożył. Prowadziliśmy 1:0 i chcieliśmy dowieźć tę bramkę do przerwy, ale potem Śląsk odpowiedział dwoma trafieniami i musieliśmy gonić. Był to taki mecz, po którym obu drużynom można bić brawo, bo było to fajne widowisko, w którym oba zespoły pokazały, że są w dobrej formie i naprawdę potrafią grać w piłkę - ocenia Łukasz Madej, pomocnik Górnika.
[ad=rectangle]
Doświadczony pomocnik śląskiej drużyny strzelił w tym meczu jedną z bramek. Wcześniej - w znacznie klarowniejszej sytuacji - fatalnie spudłował. - Taka jest piłka, że czasami łatwych okazji się nie wykorzystuje, a z trudniejszej pozycji wychodzi strzał klękajcie narody. Ten sport ma taki urok, że nigdy nie wiadomo co się wydarzy na boisku - zauważa gracz drużyny z Roosevelta.

- W sytuacji sam na sam chciałem strzelić po długim roku. Bramkarz pilnował krótkiego, więc nie było co kombinować. Poszukałem dalszego słupka, a piłka poszła obok bramki - bezradnie rozkłada ręce zawodnik Trójkolorowych.

Łukasz Madej był jednym z najlepszych zawodników Górnika w meczu ze Śląskiem
Łukasz Madej był jednym z najlepszych zawodników Górnika w meczu ze Śląskiem

Mimo to, że górniczy zespół dwukrotnie musiał gonić wynik w piłkarzach wciąż żywa była wiara, że ten mecz rozstrzygną na swoją korzyść. - Najlepiej to, że walczyliśmy do końca było widać po naszej reakcji na bramkę na 2:2, kiedy jak najszybciej chcieliśmy wziąć piłkę i znów atakować. Dostaliśmy kolejną bramkę, ale znowu pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani i mamy siłę walczyć o punkty. Po wyrównaniu na 3:3 graliśmy o czwartą bramkę, więc nie było kalkulacji - przekonuje Madej.

- Po tym remisie jedna i druga drużyna może czuć niedosyt. Wynik ogólnie można uznać za sprawiedliwy, ale mamy świadomość, że zwycięstwo było w naszym zasięgu. Podobne odczucia mogą mieć zawodnicy Śląska, więc raczej końcowy rezultat nikogo nie krzywdzi - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Komentarze (0)