Kadrowa rewolucja w GKS-ie Tychy. "Nie tworzyliśmy kominów płacowych"
W przerwie zimowej w kadrze GKS-u Tychy doszło do rewolucji. Do zespołu dołączyło dziesięciu zawodników. - Nie zapłaciliśmy za nich ani złotówki - powiedział dyrektor sportowy, Marcin Adamski.
Siedmiu zawodników zostało wystawionych na listę transferową. Z tego grona pięciu graczy rozwiązało kontrakty za porozumieniem stron, a dwóch zostało przesuniętych do rezerw. Trzem piłkarzom kończyły się kontrakty i możliwe było skrócenie okresu wypożyczenia. W ich miejsce sprowadzono dziesięciu zawodników. - Pozyskaliśmy dziesięciu piłkarzy, w ramach określonego budżetu, bo pojawiało się dużo opinii. Czytając niektóre z nich śmialiśmy się ze sztabem szkoleniowym. Mówiły one o tym, że tworzymy kominy płacowe, że piłkarzy przekonujemy wysokimi wynagrodzeniami - to nie ma nic wspólnego z prawdą - stwierdził Adamski.
Warto dodać, że sprowadzenie dziesięciu zawodników nie kosztowało klub nawet złotówki. Intensywnie zimę przepracowali zarówno piłkarze, jak i osoby odpowiedzialne za transfery. - Nie były to proste rozmowy, bo żaden z piłkarzy nie chce mieć w swoim CV spadku do niższej klasy rozgrywkowej. Bardzo trudno było pozyskać piłkarzy w naszej ocenie wartościowych, tych rozmów przeprowadziliśmy setki, nie tylko z samymi piłkarzami, ale również z ich menedżerami, a to jest jeszcze trudniejsze. Również w kilku przypadkach rozmawialiśmy z klubami. Z tej pracy, którą wykonaliśmy jeszcze w grudniu, wyłoniło się całkiem niezłe grono zawodników, którzy w naszej ocenie podniosą jakość gry naszego zespołu. Wszyscy praktycznie przyszli na zasadzie wolnych transferów, nie wydaliśmy ani złotówki na żadnego z nich - powiedział dyrektor sportowy GKS-u Tychy.
Spośród nowych nabytków, trzech zawodników zostało wypożyczonych z innych klubów. Jednym z nich jest Jakub Bąk, który w meczach sparingowych imponował skutecznością. Bąk trafił na Śląsk z Pogoni Szczecin, a oba kluby doszły do porozumienia w kwestii zapłaty wynagrodzenia piłkarza. - Jego klub zdecydował się dopłacać część wynagrodzenia, gdyż nie byliśmy w stanie pokryć jego kontraktu, jaki miał w Pogoni. Również nie zapłaciliśmy ani złotówki prowizji menedżerom, bo po prostu nie było nas na to stać. Przed spotkaniem z danym menedżerem mówiłem, że nie stać nas na prowizje. Z piłkarzami negocjowaliśmy jedynie wynagrodzenia piłkarzy - przyznał Adamski.W mediach pojawiały się głosy, że działacze tyskiego klubu kuszą zawodników wysokimi wynagrodzeniami. Te pogłoski zdementował również trener Trójkolorowych. - Są czasami takie zaczepki ze strony na przykład trenera Mandrysza, który mówił o kominach płacowych. Niech się trener Mandrysz zajmie Termaliką, skoncentruje się na awansie - czego mu z całego serca życzę - i dowie się dokładnie jaka jest sytuacja. Żadnych kominów płacowych nie robiliśmy, zawodnicy chcieli tu grać, przekonaliśmy ich wizją, stadionem i zawsze utrzymywaliśmy się w tych ramach, w których możemy. Są one dużo mniejsze od Termaliki. Cieszę się, że byliśmy zdolni ściągnąć takich piłkarzy - stwierdził Tomasz Hajto.