Głowa do góry i jedziemy! - rozmowa z Łukaszem Sekulskim, napastnikiem Stali Stalowa Wola

W II-ligowych rozgrywkach jest klasą sam dla siebie. W 20 meczach strzelił 19 goli i zdecydowanie przewodzi klasyfikacji strzelców. Łukasz Sekulski, bo o nim mowa, w sobotę zdobył kolejne bramki.

Artur Długosz: Lepszego początku po wznowieniu rozgrywek po przerwie zimowej to chyba nie można sobie wymarzyć, prawda?

Łukasz Sekulski: Jak najbardziej! Zarówno jeśli chodzi o drużynę, jak i moją skuteczność, bo każdy się pytał czy ta "strzelba" się nie zablokuje. Na szczęście, jak widać nadal potrafię dołożyć tę nogę. Cieszę się z tego bardzo, ale najważniejsze jest zwycięstwo i trzy punkty dla zespołu.
[ad=rectangle]
Jakby pan w meczu z Rozwojem Katowice strzelił hat-tricka, a nie dwa gole, to miałby pan 20 goli w 20 meczach. To byłoby nieprawdopodobne osiągnięcie.

- Naprawdę aż tak bardzo nie patrzę na statystyki. Skupiam się jedynie na tym, aby drużyna z meczu na mecz była coraz lepsza i wygrywała spotkania, bo tylko to może nam dać jakiś progres długofalowy w tej naszej pracy.

Zwycięstwo w takich rozmiarach i takim stylu na terenie rywala, który jest zespołem ścisłej ligowej czołówki, musi dać niesamowitego kopa.

- Tak, jasne. Fajnie morale podskoczą, ale na pewno będziemy tonować hurraoptymizm. Nie możemy odlecieć, bo teraz wygraliśmy na bardzo trudnym terenie w Katowicach z Rozwojem, ale za chwilę przyjeżdża do nas Nadwiślan Góra, teoretycznie słabszy przeciwnik. Podejrzewam, że będzie dwa razy trudniej zwyciężyć u siebie. Na tym trzeba się koncertować. Nie głowa w chmury, tylko ciężka praca i powoli do celu, a takim celem dla nas jest zwycięstwo w każdym kolejnym spotkaniu.

Tak pan mierzył przy drugiej bramce? To był gol stadiony świata.

- Jak to w szatni, muszą być żarty, musi być atmosfera. Koledzy się śmiali ze mnie, że ciągle gdzieś tam tylko dokładam tego kija, ale na szczęście udała się wreszcie taka fajna brameczka. Fajnie, że wpadło po długim rogu. Oczywiście mierzyłem w bramkę, a że piłka wleciała w samo okienko, super sprawa.

Łukasz Sekulski w meczu z Rozwojem Katowice strzelił pięknego gola
Łukasz Sekulski w meczu z Rozwojem Katowice strzelił pięknego gola

Trudno mi sobie przypomnieć, kiedy jakikolwiek zespół strzelił pięć goli w drugiej połowie. Co takiego stało się w waszej szatni w przerwie meczu?

- Wydawać by się mogło, że w szatni była jakaś nerwówka i niepotrzebne słowa. Męskie słowa oczywiście były, ale wszystko odbyło się spokojnie. Podpowiadaliśmy sobie jeden drugiemu, jak lepiej wyjść, wymienialiśmy spostrzeżenia. Czuliśmy cały czas swoją szanse i jasno sobie mówiliśmy, że Rozwój jest bardzo mocno do ukłucia. I rzeczywiście wyszliśmy z podwójnym zaangażowaniem. Udało się szybko doprowadzić do remisu, a potem to naprawdę dynamika. Tak jest czasem w piłce. 5:1, tak?

Przyjemnie się na was patrzyło nawet przy wyniku 3:1 czy 4:1, gdy cały czas dążyliście do tego, aby strzelić więcej goli.

- Fajna sprawa, że próbowaliśmy jeszcze te bramki zdobywać i udało się je strzelać. Tak na gorąco mogę powiedzieć, że gdybyśmy zachowali więcej wyrafinowania grając jedenastu na dziesięciu, pograli więcej piłką... Myślę jednak, że każdy ten mecz miał w głowie. Nerwówka, inauguracja po bardzo długich oczekiwaniach po przerwie. Można to sobie wybaczyć. Teraz już trzeba tylko wyciągać wnioski z takich malutkich mankamentów i dalej praca. Głowa do góry i jedziemy!

Gdy dojdzie do was Danko Kovacević, to siła w ataku jeszcze wzrośnie?

- Miejmy nadzieję. My się z Tomkiem Płonką i z chłopakami z ofensywy na pozycjach "9" czy "10" nie boimy rywalizacji. Każdy zapieprza i walczy o swój plac. Nigdy nikomu jeszcze w życiu rywalizacja nie zaszkodziła, więc oby to wyszło na lepsze dla wszystkich.

Dla Stali dobre jest to, że gole strzelał nie tylko pan, ale i pomocnicy, a nawet obrońca.

- Jasne, to jest najważniejsze w drużynie. Fajnie, że akurat udało mi się troszeczkę tych bramek nastrzelać. Po to jestem napastnikiem, tak? Najważniejsze jest jednak to, żeby nie ciągnęła tego zawsze jedna osoba, tylko właśnie drużyna. Wydaje mi się, że piłka nożna polega na tym, aby wszystkie sroki powoli ciągnęły za ogon i żeby do tego celu ten wózek wszyscy razem pchali.

Bardzo fajnie do zespołu wprowadził się Kamil Jakubowski, który w Katowicach rozegrał dobry mecz.

- Młody chłopak, bardzo fajna lewa noga. Super sprawa, myślę że spore perspektywy grania przed nim. Nie chwalmy jednak, niech każdy pracuje nad sobą. To jest tylko pierwszy jeden mecz, to są tylko trzy punkty.

Po takim meczu pojawia się chyba myśl: fajnie, że zostałem w tej Stali Stalowa Wola. Wiadomo, że ten transfer do innego zespołu siedział w pana głowie, ale po takim zwycięstwie i bramkach jest chyba ten pozytyw.

- Nie ukrywam tego, jestem tylko człowiekiem, bardzo chciałem zagrać w klubie z ekstraklasy. Na początku była lekka gorycz, ale przychodzi mecz, człowiek zakłada koszulkę, buty, zapieprza i walczy. Robi to dla siebie i dla drużyny. Miejmy nadzieję, że to się odwlecze, to nie uciecze.

Źródło artykułu: