Rewanżowy pojedynek z Arsenalem Londyn (0:2) nie był bez wątpienia najlepszym występem AS Monaco w bieżącym sezonie. Wicemistrzowie Francji mieli jednak wystarczającą zaliczkę z Emirates Stadium (3:1), by dzięki większej liczbie goli strzelonych na wyjeździe przejść dalej. Dla klubu z księstwa to pierwszy ćwierćfinał od jedenastu lat.
[ad=rectangle]
- Spodziewaliśmy się trudnego spotkania, w którym Arsenal zaatakuje. Kanonierzy wykorzystali nasze błędy, jednak strata goli nas nie deprymowała, a nasz awans ostatecznie jest zasłużony. Zawodnikom należą się gratulacje, zwłaszcza że nikt nie oczekiwał od nas dotarcia aż do ćwierćfinału. Cieszy mnie, że mogliśmy grać na stadionie wypełnionym po brzegi i mam nadzieję, że fani się nie zniechęcili - ocenia Leonardo Jardim, który po raz pierwszy poprowadzi zespół w 1/4 finału Ligi Mistrzów.
[i]
- Co zrobiło różnicę i zadecydowało? Pojedynek w Londynie, w którym odnieśliśmy wysokie zwycięstwo, wypracowując znaczną zaliczkę. Nasza sytuacja przed rewanżem była komfortowa, co nie zmienia faktu, że na skutek błędów popełnionych w obronie przy stracie obu goli końcówka rewanżu okazała się niezwykle nerwowa. Przy heroicznej walce całym zespołem i odrobinie szczęście nie roztrwoniliśmy przewagi[/i] - komentuje na łamach uefa.com Dimitar Berbatov.
Przedstawicieli Ligue 1 we wtorek byli zupełnie bezradni w ofensywie i praktycznie nie zagrażali Davidowi Ospinie. To nie wróży monakijczykom niczego pozytywnego w kolejnej fazie. - Teraz wszyscy będą chcieli nas wylosować i przeciwko nam walczyć o półfinał - przyznaje Jardim, podkreślając jednak, że jego zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.