Z trenerem Adamem Nawałką kilkanaście godzin po tych wydarzeniach rozmawialiśmy krótko a temat był jeden - Kuba Błaszczykowski. I choć selekcjoner tryskał energią, zacierał ręce, chwalił wyborną pogodę i wydawać by się mogło, że dla niego wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie dobrze, temat byłego kapitana wracał.
[ad=rectangle]
Przekaz trenera był jednak jasny. Nikt i nic nie jest ważniejsze, niż drużyna, w której każdy funkcjonuje na tych samych prawach i nad brakiem Kuby nie ma zamiaru się w tej chwili zastanawiać. Drogę do kolejnego, czerwcowego meczu Błaszczykowski ma otwartą, a zanim wybiegnie na boisko nie będzie musiał publicznie gloryfikować decyzji Nawałki o zmianie kapitana.
Owszem, temat kontaktu z mediami i publicznych wystąpień pojawił się w rozmowie obu panów w Dortmundzie, ale bardziej chodziło o utrzymanie zdrowych zasad funkcjonowania w kadrze, niż o jakiś karkołomny performance. Na tę sprawę obaj mieli rzeczywiście inny pogląd. Wszystko wskazuje na to, że podczas ostatniej rozmowy z zawodnikiem trener odniósł wrażenie, że Błaszczykowski rezerwowy będzie dla niego i drużyny większym utrapieniem niż brak Błaszczykowskiego. Czy miał rację? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy i bez znaczenia jest wynik jaki padnie w Dublinie. To nie będzie żadnym wyznacznikiem zasadności tej czy innej decyzji.
Nie ulega przecież wątpliwości, że gdyby Kuba miał już więcej w tej drużynie nie zagrać, byłaby to dla niej ogromna strata. Jest jej potrzebny w tym samym stopniu jak każdy inny, reprezentujący międzynarodową klasę piłkarz a że takich mamy niewielu, nie trzeba nikogo przekonywać. Cokolwiek nie zostanie jeszcze w tej sprawie powiedziane, nie zmieni faktu, że na trwające zgrupowanie Kuba już nie dojedzie i nie dziwię się, że bez względu na to kto popełnił błąd, kto kogo nie zrozumiał lub kto w sprawie mataczył, teraz trzeba się skupić tylko na niedzielnym meczu z Irlandią.
Całkiem niedawno był taki selekcjoner, który czy to w reprezentacji czy w dwóch kolejnych klubach, w których pracował, nieustannie narzekał. Zawsze czegoś brakowało lub coś było nie tak. Filozofię przygotowań do turnieju lub meczów opierał na tym, by broń Boże nic nie przytrafiło się któremukolwiek z kluczowych piłkarzy. Jaki przyniosło to efekt, doskonale wiemy. Jaki rezultat przyniesie podejście Adama Nawałki, który wydaje się czerpać pozytywną energię z każdego promienia słońca lub dobrego słowa, zobaczymy. Jest jedna zasada, która sprawdza się zawsze i wszędzie. Nie ma znaczenia to co wydarzyło się w, nawet najmniej odległej, przeszłości. Nie warto też myśleć o tym co stanie się za jakiś czas.
Najważniejsze jest tu i teraz, bo każdego dnia kreujemy rzeczywistość i kształtujemy ją tak jak my chcemy. Z całą pewnością rozumie to trener Nawałka, który nie obraża się na nie odbierającego telefonów piłkarza. Chciałbym wierzyć, że rozumie to też Kuba Błaszczykowski.
Sergiusz Ryczel, NC+