Wiem, że nie gramy z Brazylią na Maracanie, ani z Niemcami w Berlinie. Nie są to też Włosi, albo Hiszpanie. Jednak pierwszy raz od dawna po przyjechaniu do miasta, w którym Polacy zagrają w piłkę z reprezentacją kraju kochającego futbol, widziałem w oczach gospodarzy coś więcej niż szacunek. Może nawet strach.
Irlandczycy są kilkadziesiąt miejsc niżej niż Polacy w rankingu FIFA, jednak w ostatnich latach byli od nas solidniejsi. W obecnych eliminacjach przegrali co prawda ze Szkocją, ale zwycięstwo z Gruzją i remis z Niemcami na wyjeździe pokazują, że - biorąc pod uwagę terminarz i cztery mecze na własnym stadionie, jakie im zostały do rozegrania - wcale nie muszą narzekać na formę swojej drużyny i żegnać się z mistrzostwami Europy.
[ad=rectangle]
A jednak – sami stawiają się pod ścianą. Dla nich Polacy to jedna z silniejszych drużyn, z jakimi ostatnio grali. Robert Lewandowski? Bohater, z Bayernem może zdobyć wszystko w Europie. Ale przecież jest też ten młody Arkadiusz Milik, robiący furorę w Ajaksie, daj Boże takich trzech bramkarzy, jakich ma Adam Nawałka. Czytając irlandzką prasę można odnieść wrażenie, że gospodarze traktują ten mecz, jako spotkanie ostatniej szansy z drużyną przeciwko której muszą zagrać na 120 procent, żeby liczyć choćby na punkt.
I dobrze. Wreszcie. Nawałka miał trochę obaw, jakich piłkarzy zobaczy po ponad czterech miesiącach od poprzedniego zgrupowania. Po kilku treningach już ich nie miał. Jego drużyna nabrała pewności siebie, pokonanie Niemców dało wiatr w żagle. Na stadionie Aviva w trakcie sobotniego treningu nie było obrazka znanego jeszcze z kadry Waldemara Fornalika - nikt nie szukał drobnych na boisku, głowy podniesione do góry, pewnie i z wiarą, że można z Dublina wrócić ze zwycięstwem.
Polacy nie są przyzwyczajeni do grania w roli faworyta, do tego muszą jeszcze dojrzeć. Po pokonaniu Niemców zremisowali przecież na stadionie w Warszawie ze Szkocją. Później przyszedł jednak perfekcyjnie rozegrany taktycznie mecz w Tbilisi z Gruzją. Teraz powtarzają, że spotkanie w Dublinie może być najważniejsze w całych eliminacjach. Kamil Glik stwierdził, że zwycięstwo otworzy drużynie wjazd na autostradę do Francji. Jan Tomaszewski chłodzi szampana. Jest pewny, że wygrana to już pewny awans.
Dziś zobaczymy, jak piłkarze Nawałki zareagują na sytuację, w której mogą, ale nie muszą. 3 punkty dadzą olbrzymi komfort psychiczny, porażka niczego nam nie zabierze, ale utrudni awans i każe drżeć przed każdym kolejnym meczem.
Nawałka ma atuty. Ataku Lewandowski-Milik naprawdę może zazdrościć nam kilku europejskich gigantów. Postawienie na bramce Łukasza Fabiańskiego to odważna decyzja, ale być może taka, która wreszcie pozwoli najbardziej niedocenianemu z polskich golkiperów wyjść na dobre z cienia i zostać numerem jeden na stałe. Mamy też argumenty do walki z drużynami typu Irlandia czy Szkocja. Jeśli gospodarze do dzisiejszego wieczoru nie wiedzieli kim są Tomasz Jodłowiec i Grzegorz Krychowiak, mogą się o tym przekonać dość boleśnie. Para stoperów: Kamil Glik i Łukasz Szukała nie odstaje od gospodarzy ani wzrostem, ani umiejętnością gry na pograniczu faulu.
Marzec dla polskiej piłki to zły miesiąc. Klubów w europejskich pucharach o tej porze roku trzeba szukać w książkach historycznych, kadra z pięciu ostatnich meczów wyjazdowych w eliminacjach wielkich turniejów wygrała raz, trzy razy przegrała z drużynami z Wysp Brytyjskich. Nie mamy drużyny idealnej, nie wiadomo jak na skrzydłach zaprezentują się Sławomir Peszko i Maciej Rybus, no i czy jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy reprezentacji ostatnich lat - Jakub Wawrzyniak - poradzi sobie na lewej obronie z grającymi skrzydłami Irlandczykami. Jest jednak coś, co każe wierzyć, że będzie dobrze.
Do prawdziwego przełomu w najnowszej historii reprezentacji Polski może dojść w wyjątkowym miejscu. Na stadionie Aviva będzie dziś komplet, a ponad 10 tysięcy kibiców będzie dopingowało gości. Od Euro 2012, gdzie Polacy ugościli Irlandczyków, jak należy - z wdzięcznością za setki tysięcy miejsc pracy w ostatniej dekadzie, między obiema federacjami zapanowała przyjaźń. Myślę, że nasze zwycięstwo zostanie tu nagrodzone brawami także przez fanów gospodarzy.
Jeśli przegramy, dramatu nie będzie, ale pytania "dlaczego?" mogą popsuć atmosferę przed kolejnymi meczami eliminacji. Poza "dlaczego?" na pewno ktoś zapyta także o brak Jakuba Błaszczykowskiego.
Michał Kołodziejczyk z Dublina