Patryk Neumann: Fantastyczny wynik, spodziewaliście się, że tak dobrze zakończy się pierwszy półfinałowy mecz Błękitnych z Lechem Poznań?
Marek Ufnal: Oczywiście, że nie. Wiedzieliśmy, jaka jest klasa rywala. Mieliśmy szacunek do przeciwnika, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że mogliśmy się przeciwstawić tylko walką i zaangażowaniem, i to zrobiliśmy. Myślałem, że Lech bardziej nas przyciśnie. Warunki były ciężkie dla obu drużyn, ale powiem w ten sposób, że nam bardziej zależało na tym zwycięstwie i myślę, że zasłużenie wygraliśmy.
[ad=rectangle]
[b]
Zaczęło się źle, bo szybko straciliście bramkę. Pokazaliście jednak charakter, bo przez cały czas byliście nieustępliwi i dążyliście do celu.[/b]
- Tak, cieszę się, że chłopakom głowy nie poszły w dół. Nieraz tak bywa, że się załamują. Oni poszli za ciosem. Ciężka połowa pod wiatr. Mówiliśmy sobie, że Sadajew się rozpycha i to zrobił, rozepchał się i strzelił bramkę. Cieszę się, że to nie podcięło skrzydeł i dograliśmy pierwszą połowę bez straty. Później z wiatrem pokazaliśmy charakter i zasłużyliśmy na to zwycięstwo.
Jakie perspektywy macie na rewanż? Trener Kapuściński powiedział, że Lech pozostaje faworytem do awansu.
- Oczywiście, to jest klasowa drużyna z ekstraklasy, dlatego pełen szacunek dla Lecha. Czeka nas bardzo ciężkie spotkanie. Myślę, że od pierwszych minut będą nas chcieli "zjeść" na tym boisku. Mam nadzieję, że coś wymyślimy, trenerzy pomogą i damy radę. Czy awansujemy? Boisko zweryfikuje. Na pewno czeka nas ciężki mecz.
W pierwszej połowie w pana stronę kibice Lecha kierowali obraźliwe słowa związane z pracą w więziennictwie. Słyszał pan to?
- Oczywiście, że słyszałem. Nie da się nie słyszeć grupy dwustu osób. Pośpiewali sobie i pojechali do domu. Robię swoje. W taki sposób zarabiam na życie. Nie wstydzę się tego. Mam rodzinę. Czas pokaże. Może ja będę tym ostatnim, który będzie się cieszył i utrę nosa tym kibicom, którzy tak o mnie śpiewali.
[b]
Takie stwierdzenia bolą czy motywują do walki?[/b]
- Nie bolą w żaden sposób, wręcz motywują. W Krakowie też poszło parę słów mi na plecy w drugiej połowie, ale uśmiechnąłem się i robiłem swoje. Na boisku jeszcze mocniej zaciskam pięści i gram dla drużyny najlepiej, jak potrafię.
Największą ironią całej tej sytuacji był fakt, że w pierwszej połowie przyjezdni kibice drwili z pana, a po przerwie dwie bramki ich drużynie strzelił Tomasz Pustelnik, który jest strażakiem.
- No właśnie, dlatego to mi przypomina, że nie ma co się przejmować. Robimy swoje. Oni teraz mają ból głowy. Po meczu zresztą było widać. Zawodnicy musieli rozmawiać ze swoimi kibicami. Pełen szacunek dla Tomka i dla chłopaków za walkę, że się nie przejmują tym co kibice mówią. Myślę, że czas już zamknąć ten temat, czy ktoś pracuje, czy nie. Na boisku jesteśmy profesjonalistami i staramy się robić to najlepiej, jak możemy.
W sobotę przed wami kolejny mecz. Podejmiecie Stal Mielec. Również na to spotkanie będziecie się musieli zmobilizować, gdyż w lidze trzeba zbierać punkty.
- Oczywiście, wspomniałem już do kilku kibiców. Zrobiłem taki mały apel, aby przyszli w sobotę na stadion i dopingowali, bo to jest dla nas trudne łączyć puchar z ligą. W II lidze też mieliśmy wielkie plany. Kosztem pucharu wiadomo, że trener musi rotować składem. Jeśli są takie zwycięstwa to umówmy się, że liga idzie na drugi plan, choć jest szansa powalczyć o te najwyższe cele w lidze.
Na pucharowych meczach na stadionie był komplet publiczności, a zdobycie biletu na pojedynek z Lechem Poznań okazało się niełatwym zadaniem. Po meczach z Cracovią na ligowych spotkaniach było jednak znacznie mniej osób, nawet na prestiżowych derbach z Kotwicą Kołobrzeg. Dziwi to pana?
- Tak się mówi, że kibice jednego meczu. Trudno, taka jest piłka. Chciałbym żeby przychodzili na każdy mecz. Derby z Kotwicą były dla nas bardzo ważne i przyszło niewiele osób. Szkoda, bo myślę, że lżej by się grało zawodnikom. Dlatego będę apelował, żeby więcej kibiców przychodziło na mecze ligowe a będzie nam się łatwiej grało.