Występ w półfinale Pucharu Polski to największy w historii sukces Błękitnych, którzy w tym roku obchodzą 70-lecie istnienia. To też duże wydarzenie w skali całego kraju - po raz ostatni zespół z trzeciego szczebla rozgrywkowego dotarł aż do półfinału krajowego pucharu 19 lat temu - w sezonie 1995/1996 sztuki tej dokonała Pogoń Oleśnica.
[ad=rectangle]
Obecność Błękitnych w czołowej czwórce rozgrywek to nie przypadek. Podopieczni Krzysztofa Kapuścińskiego swój marsz na Stadion Narodowy rozpoczęli już 19 lipca, po drodze zostawiając w pokonanym polu już aż sześciu rywali: Małąpanwię Ozimek, Pogoń Siedlce, Chojniczankę Chojnice, Gryfa Wejherowo, GKS Tychy i Cracovię. Poza Małąpanwią i Gryfem każdy inny przeciwnik był dla stargardzian rywalem z wyższej klasy rozgrywkowej - Pogoń, Chojniczanka i GKS z I ligi, a Cracovia to przecież ekstraklasowiec. Teraz w pierwszym półfinałowym meczu Błękitni rozprawili się będącym aktualnym wicemistrzem Polski Lechem Poznań (3:1) i przed rewanżem w stolicy Wielkopolski znaleźli się w bardzo komfortowej sytuacji.
Kim są bohaterowie ze Stargardu Szczecińskiego, którym w drodze na Stadion Narodowy kibicuje już cała Polska? Na pewno nie amatorami, choć dla kilku z nich futbol jest jedynie drugim zajęciem. Związany z klubem od 16 lat Robert Gajda wścieka się, gdy ktoś nazywa Błękitnych amatorami. - Muszę to wyjaśnić, bo z tego zrobiła się już sprawa na całą Polskę: u nas pracuje tylko czterech zawodników, a reszta tylko gra w piłkę i przykro nam, że w mediach zrobiono z Błękitnych amatorski klub. Być może to się lepiej sprzeda, ale ja nie cenię takich mediów, które piszą o nas, że ktoś jest na bezrobociu, ktoś inny podaje cegły. To jest bez sensu. Nie ma mowy o amatorskich Błękitnych Stargard Szczeciński. To jest wierutne kłamstwo! Proszę to napisać wielkimi literami: NIE JESTEŚMY AMATORAMI - apelował w marcu na łamach SportoweFakty.pl doświadczony pomocnik.
Kto łączy pracę z grą w piłkę? 32-letni Tomasz Pustelnik, który w pierwszym półfinałowym starciu z Lechem zdobył dla Błękitnych bramki na 1:1 i 2:1, na co dzień jest strażakiem. - Zdarza się, że kończę zmianę o ósmej rano i od razu idę na trening albo jadę na mecz, ale potem mam dwa dni wolnego - opowiada nie bez satysfakcji stoper, który w spotkaniu z Kolejorzem nic nie zrobił sobie z towarzystwa będących reprezentantami swoich krajów Paulusa Arajuuriego oraz Marcina Kamińskiego i dwa razy pokonał Jasmina Buricia.
33-letni Maciej Więcek, który w tym sezonie jest jedynie rezerwowym, jest kierowcą w domu dziecka. Wspomniany 37-letni Gajda jest kierownikiem działu gospodarki materiałowej w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, a rok starszy od Gajdy Marek Ufnal od dziewięciu lat pracuje w Zakładzie Karnym w Choszcznie. Bramkarz jest - a jakże! - strażnikiem i funkcjonuje w systemie zmianowym. Nie ukrywa, że najbardziej lubi brać "nocki", bo po niej ma dwa dni wolnego.
- W szatni nie mówię, czy byłem w pracy, czy miałem "nockę", czy miałem wolne, bo to niczemu nie służy. Ja mam trenować - jak profesjonalny zawodnik. Dla mnie to jest przyjemność. Dla takich chwil, jakie przeżyliśmy, warto wylewać na treningach siódme poty - mówi Ufnal.
- Czterech z nas pracuje, ale nie jest tak, że trenujemy w okrojonym składzie i to jest moim zdaniem jeszcze większy profesjonalizm, że mimo innych zajęć, trenujemy na pełnych obrotach i bez ulgi - podkreśla Gajda i dodaje: - Uważam siebie i wszystkich kolegów za zawodowców. Nie jesteśmy amatorami. To było dla nas krzywdzące, bardzo krzywdzące. Ja gram w piłkę profesjonalnie. Młodsi koledzy studiują i się uczą, ale w ekstraklasie nie ma studentów i uczniów? Błękitni są klubem zawodowym.
Drużynę trenera Kapuścińskiego tworzą w całości zawodnicy z regionu, a Ariel Wawszczyk, Wojciech Fadecki, Maciej Liśkiewicz i Sebastian Inczewski to absolutni wychowankowie Błękitnych. Smak ekstraklasy zna jedynie 23-letni Radosław Wiśniewski, który w sezonach 2012/2013 i 2013/2014 w barwach Pogoni Szczecin zagrał w T-ME 17 razy. Teraz ze Szczecina do Stargardu wypożyczeni są 21-letni Andrzej Kotłowski i Kamil Zieliński, ale oni jeszcze debiutu w ekstraklasie nie zaliczyli. Z kolei Rafał Gutowski był związany z Portowcami, ale nigdy nie był w kadrze I zespołu.
Poza klubem pracuje też sam Kapuściński. Młody szkoleniowiec jest nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół nr 1 im. Mieszka I w Stargardzie Szczecińskim, ale po tym jak przechytrzył uchodzącego za zdolnego Roberta Podolińskiego i Macieja Skorżę, który jest dziś najbardziej utytułowanym polskim trenerem, nikt pogardliwie nie nazwie go "wuefistą".