ROW Rybnik nie jest ulubieńcem sędziów

Piłkarze Marcina Prasoła kolejny raz zawiedli swoich kibiców. - Nie możemy tak grać, jeśli chcemy liczyć się w walce o awans - mówi [tag=20194]Petar Borovicanin[/tag], który po meczu odniósł się do pracy sędziów.

W swoim drugim wiosennym spotkaniu na własnym boisku rybniczanie ponownie nie zdobyli kompletu punktów. O ile poczynania zielono-czarnych w starciu z Siarką Tarnobrzeg (0:1) można było ocenić pozytywnie, tak gra przeciwko Górnikowi Wałbrzych rozczarowała. 
[ad=rectangle]
Gospodarze otworzyli wynik meczu po strzale Marka Krotofila, ale stracili prowadzenie jeszcze przed przerwą. - W pierwszej połowie nie układała się nam gra. Prowadziliśmy 1:0, jednak znowu nie potrafiliśmy grać piłką i utrzymywać się przy niej. Z mojej strony też było parę strat, które spowodowały, że rywal nabierał rozpędu i siły. Musieliśmy szybko wracać i bronić własnej bramki. Niestety, dostaliśmy gola... - wylicza błędy Petar Borovicanin.

W ostatnich sekundach spotkania na niekorzyść miejscowej drużyny pomylił się sędzia liniowy, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki Szymona Sobczaka. Niedoszły strzelec nie mógł pogodzić się z decyzją, a ROW zapisał na swoje konto tylko jedno "oczko".
 
Z kolei w 58. minucie pojedynku Borovicanin upadł w polu karnym gości, lecz prowadzący zawody Kornel Paszkiewicz pozostał niewzruszony, decydując się na ukaranie Serba żółtą kartką. - Przysięgam na dziecko - a tego nigdy nie robię - nie miałem zamiaru udawać i naciągać. Przeciwnik już dał nabrać się na moje dryblingi i gdy przełożyłem piłkę na lewą nogę, zostałem kopnięty w prawą. Przewróciłem się. Sędzia powiedział, że źle upadłem. Nie zrobiłem tego specjalnie, bo przecież gdybym został na nogach, to znalazłbym się sam na sam z bramkarzem. Żal mi takich sytuacji - przekonuje 29-latek.

Piłkarze z Rybnika nie mogli uwierzyć w decyzje arbitra
Piłkarze z Rybnika nie mogli uwierzyć w decyzje arbitra

Zawodnik ROW-u zapewnia, że nie tylko werdykty arbitra z ostatniego meczu były kontrowersyjne i mogły odebrać rybniczanom punkty. - W Pruszkowie popatrzyło na nas szczęście, ale został podyktowany przeciwko nam rzut karny, gdy walczyliśmy bark w bark. A tutaj było ewidentnie słychać, że zostałem kopnięty w nogę, a sędzia podbiegł do mnie i pokazał mi kartkę. Do tego było to czwarte "żółtko" w sezonie i w następnym meczu będę musiał pauzować. Chciałem strzelić bramkę. Niestety, brak mi słów - rozpamiętuje Borovicanin.

Sobotnie potknięcie sprawiło, że zielono-czarni nie wskoczyli na pozycję lidera II ligi. - Musimy się poprawić. Nie możemy tracić takich bramek, jeśli chcemy liczyć się w grze o awans. Trenujemy ciężko i myślę, że to był przypadek. Pozbieramy głowy i pojedziemy do Puław po trzy punkty - kończy serbski obrońca.

Komentarze (0)