W sobotę Śląsk Wrocław w końcu się przełamał i pokonał 3:0 Lechię Gdańsk. Fani tych obu drużyn od lat żyją ze sobą w wielkiej zgodzie, więc potyczki tych dwóch zespołów nazywa się meczami przyjaźni. Rywalizacja na boisku to już jednak zupełnie co innego. Dobitnie przekonał się o tym Krzysztof Danielewicz.
[ad=rectangle]
Pod sam koniec pierwszej połowy pomocnik WKS-u po jednym ze starć padł na murawę. Jak się okazało, w przerwie na jego głowie założono 23 szwy. Pomimo tego Danielewicz wyszedł na boisko na drugą część spotkania i przebywał na nim do ostatniego gwizdka sędziego. Piłkarz biegał ze specjalnym opatrunkiem na głowie.
Bez tego opatrunku rana wygląda dużo gorzej:
Nie odstawialiśmy dzisiaj nóg i głów - Krzysiu Danielewicz ma założonych ponad dwadzieścia szwów. pic.twitter.com/JfNYllLZ42
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) kwiecień 18, 2015
Z urazem boisko opuszczał też Mateusz Machaj. - Skręcił troszeczkę staw skokowy. To już chyba drugi czy trzeci raz. Wiem, że takie coś też kiedyś miał. Mam nadzieję, że to nic poważnego, co by wykluczyło go na dłużej. Szkoda byłoby - skomentował Tadeusz Pawłowski.