Zwykle konferencje prasowe w piłkarskiej II lidze nie obfitują w kontrowersyjne wypowiedzi. Trenerzy oceniają występy swoich drużyn, gratulują przeciwnikom, lecz nie odnoszą się do pracy arbitrów. Te sytuacje zdecydowanie częściej zdarzają się na wyższym szczeblu. Inaczej jednak stało się po niedzielnym spotkaniu.
[ad=rectangle]
- Zacznę nie od wyniku i przebiegu gry, ale przede wszystkim od sędziowania. Słyszałem, że gospodarze nie byli zadowoleni z sędziowania w pierwszej połowie. Uważam, że to, co się działo na boisku, nie przypominało gry w piłkę nożną tylko rąbanie i kopanie przeciwników. Wcześniej w każdym meczu mieliśmy czerwone kartki, sędziowie na to reagowali. Tutaj kompletnie nie reagowali. Postaramy się powycinać pewne fragmenty, gdzie moi zawodnicy zostali uderzeni bez piłki w twarz. W 40. minucie Andrzej Niewulis został uderzony przez zawodnika nr 10 - (Roberta Gajdę - przyp. red). Jeżeli taka będzie sytuacja, to postaramy się to do PZPN przesłać - powiedział trener Znicza Pruszków, Dariusz Banasik.
- Mecz był brutalny, chamski, nie było tutaj możliwości gry w piłkę nożną. Sędzia uległ presji publiczności, piłkarzy. Zasłużone zwycięstwo, bo w drugiej połowie zespół Błękitnych grał bardzo dobrze, natomiast powiem szczerze, nie wiem jak uczyć zawodników. Chyba zaczniemy uczyć ich chamstwa i brutalności, bo w tej lidze chyba się nie da inaczej grać, a niedzielny mecz to pokazał. Nie można grać technicznego futbolu, tylko trzeba grać piłkę fizyczną i liczyć, że albo sędzia się pomyli, albo nie da grać i pokaże czerwoną kartkę - dodał rozżalony trener ósmej ekipy II ligi.
Jego zespół prowadził od 17. minuty, lecz w drugiej połowie stracił trzy gole po perfekcyjnie wykonanych przez gospodarzy rzutach wolnych. Praktycznie całą swoją wypowiedź Dariusz Banasik skoncentrował jednak na sędziowaniu. Jego piłkarze w pierwszej połowie domagali się kartek dla rywali i nawet im się to udało, gdy pierwszym "żółtkiem" został ukarany Piotr Wojtasiak.
- Jestem oczywiście sfrustrowany po tym meczu, natomiast to jest już siódmy, czy ósmy mecz w tej rundzie i taka jest rzeczywistość. W tamtym spotkaniu trzech naszych zawodników miało kontuzje. Trzy zęby wybite jednemu zawodnikowi, apelowaliśmy i nawet nie było żółtej kartki. Widzę, że się nic nie poprawia. Niedzielny mecz udowodnił, że nadal jest tak, jak jest - wymownie zakończył szkoleniowiec Znicza.
- Muszę się trochę z trenerem zgodzić. To chamstwo na boisku było i nasz zawodnik ma złamaną nogę i właśnie pojechał do szpitala, także my też będziemy chcieli wyciąć kawałek z tego meczu - zripostował Krzysztof Kapuściński, który odniósł się do sytuacji z końcówki meczu z udziałem Bartosza Flisa. - W pierwszej połowie graliśmy dobrze i nie mieliśmy szczęścia. Ewidentnie piłka kotłowała się w polu karnym. Drugą połowę zdominowaliśmy i nareszcie zagraliśmy dobry mecz. Wróciliśmy do tego, co było dobre. Rzeczywiście ta liga wymusza granie, które mi się kompletnie nie podoba. Nie możemy mówić, że Błękitni kopali, tylko była jedna i druga strona, która grała twardo. W pierwszej połowie dostaliśmy cztery kartki a zespół Znicza jedną. W drugiej połowie to się odwróciło, ale nie oceniałem sędziego po meczu z Lechem Poznań, gdy przegraliśmy. Teraz też nie będę oceniał - dodał trener Błękitnych.