W naszej grze jest jeszcze sporo mankamentów - rozmowa z trenerem Arki Gdynia - Czesławem Michniewiczem

O podsumowaniu rundy jesiennej w wykonaniu Arki w ekstraklasie, planowanych transferach, przygotowaniach do rundy rewanżowej oraz zbliżających się Świętach i Sylwestrze rozmawialiśmy z trenerem Arki Gdynia - Czesławem Michniewiczem.

Aleksander Wójcik
Aleksander Wójcik

Aleksander Wójcik: Jak pan oceni postawę Arki jesienią w lidze?

Czesław Michniewicz: Wiadomo jaki był początek. Arka zajęła dopiero 4. miejsce w II lidze i do końca nie wiadomo było czy zagra w ekstraklasie. Nie do końca jasne było kto zostanie trenerem - to wszystko na pewno nie ułatwiało nam zadania. Do pewnego momentu graliśmy dobrze, ale potem przyszły kontuzje i zaczęła się seria pięciu meczów bez zwycięstwa. Na szczęście końcówka rundy była już udana - udało się ustabilizować formę i nie przegrać 6 ostatnich spotkań. Uważam, że to 7. miejsce i 23 punkty na naszym koncie są dobre. Mogło być lepiej, ale też i gorzej. Jesteśmy w tabeli tuż za mocarzami tej ligi oraz rewelacyjnym Śląskiem. Dlatego dziękuję zawodnikom za wszystkie mecze w tej rundzie, że wytrwali razem ze mną - podczas serii październikowych porażek, że zachowali do końca zimną krew i chłodne głowy - w przeciwieństwie do wielu mediów, które negatywnie pisały o moich piłkarzach. Ja starałem się zawsze zachowywać dystans do tego - tak samo jest teraz kilkanaście dni po zakończeniu ligi. Zdobyliśmy 23 punkty jako cały zespół. To jest największa zdobycz i plus mojej drużyny.

Proszę krótko scharakteryzować poszczególne formacje.

- Szczęście, że w naszej bramce był Norbert Witkowski, który bronił fantastycznie przez cała rundę. Jest to piłkarz, który ma ogromny wpływ na drużynę i jest największym zaskoczeniem in plus. Choć na początku wydawało się, że jest średniej klasy bramkarzem. Na wiosnę - po wyleczeniu kontuzji do rywalizacji włączy się jeszcze Andrzej Bledzewski - więc będziemy mieli trzech pełnowartościowych bramkarzy na wysokim ligowym poziomie, co mnie jako byłego bramkarza bardzo cieszy.

Do obrońców nie mam większych zastrzeżeń. Sokołowski i Płotka tylko z konieczności grali w defensywie. "Sokół" jest predysponowany bardziej do gry w II linii, a młody Płotka jest utalentowany, ale brak mu doświadczenia. On ciągle uczy się ekstraklasy. Cieszy mnie postęp w jego grze i nadal będę szukał dla niego optymalnej pozycji na boisku. Żuraw to klasa sama w sobie, a starał mu się dorównać Łabędzki. W rezerwie mamy jeszcze Brazylijczyka Andersona.

Pomocnicy grali bardzo nierówno. Kiedy kontuzji nabawił się Bartosz Karwan - prawa pomoc przestała niemal funkcjonować. Z konieczności ustawiałem tam czasami Zakrzewskiego – nominalnego napastnika – a to nie jest idealne miejsce dla niego. Na lewej flance Pietroń będzie na pewno lepiej grał, jak przepracuje z nami w pełni zimowy okres przygotowawczy. Nie możemy jednak uzależniać naszego grania od zdrowych skrzydłowych. Ława lepiej prezentował się na środku pomocy, niż na lewej stronie. Zdobył wprawdzie dwie bramki, ale jako rozgrywający nie miał żadnej asysty. Zawsze mogłem liczyć na doświadczonego i walecznego Darka Ulanowskiego. Na pewno brakowało nam zdrowego "Olo" Moskalewicza, ale w nowym roku ma już z nami normalnie trenować. Natomiast przyszłością Arki będzie wkrótce młody Budziński.

Słabiej zaprezentowaliśmy się w ofensywnie, ale żeby zdobywać bramki to zdrowi przez cały okres muszą być Zakrzewski i Wachowicz – czyli nasze dwa żądła. "Zaki" strzelił co prawda 5 goli, ale z tego 4 w dwóch meczach. Usprawiedliwia go jednak odniesiona kontuzja. "Wachu" też zdobył 5 goli, ale tylko 2 w lidze. Obaj napastnicy nie mogą poczuć się pewniakami do składu - muszą mieć równorzędnych konkurentów. Po dobrym początku Chmiest i Trytko jakby pogodzili się - bez walki - z rolą zmienników i dlatego przesunąłem ich do rezerw.

Co należałoby poprawić w grze drużyny, żeby na wiosnę było jeszcze lepiej?

- W naszej grze jest jeszcze dużo mankamentów. W wielu meczach zagraliśmy na zero z tyłu, ale uważam że gra defensywna całej drużyny jest jeszcze do poprawy. Niby straciliśmy tylko 17 bramek w 17 meczach - co jak na beniaminka jest dobrym wynikiem. Z drugiej strony aż 7 goli daliśmy sobie wbić tylko w dwóch spotkaniach: z Wisła na wyjeździe i Polonią Bytom u siebie. Strzeliliśmy za mało bramek – w aż 8 meczach nie potrafiliśmy pokonać bramkarza rywali. Mamy problemy z atakiem pozycyjnym. W ofensywie brakuje nam czystych asyst ze środka boiska do napastników bądź skrzydłowych - tak jak robią to w innych zespołach: Stilić, Majewski czy Garguła. Nie wykorzystujemy także do końca stałych fragmentów gry, a mamy w tym elemencie kim postraszyć – bo są wysocy Żuraw, Anderson czy Przytuła, a z wolnego potrafią technicznie uderzyć Nawrocik bądź Ława. Musimy wyważyć i zmienić proporcje pomiędzy defensywą i ofensywą.

Jaki był najlepszy i najgorszy mecz "żółto- niebieskich" w tej rundzie?

- Najlepszy to zdecydowanie z Lechem Poznań w Gdyni (2:1). Kolejorz był wtedy na fali, wygrywał mecze. Dodałbym jeszcze mecz z Bełchatowem, który wtedy też akurat brylował w lidze. Udało nam się wygrać dwukrotnie z zespołami z czołówki i to jest duży plus. Najsłabszy to zdecydowanie z Lechią. Źle wyglądaliśmy w tym spotkaniu pod względem fizycznym. To był dla mnie duży problem. Zastanawialiśmy się wspólnie, co było tego przyczyną? Nawet jak przegraliśmy z Wisła 4:0- tydzień wcześniej - to pod względem fizycznym, wybiegania byliśmy dla krakowian równorzędnym przeciwnikiem. Natomiast w meczu z Lechią u siebie, nie potrafiliśmy narzucić swojego stylu gry. Byliśmy zawsze o jedno tempo spóźnieni. Szukaliśmy przyczyn w mikrocyklu. Całą winę za przegraną biorę na siebie. Szkoda tej porażki, bo to były pierwsze derby Trójmiasta w ekstraklasie, ale odbiliśmy to sobie pokonując ich w obu meczach PE. Słabo zagraliśmy także w Gdyni z bytomską Polonią.

W okresie przygotowawczym jedziecie na 3 obozy - najpierw w styczniu do Cetniewa, potem w okolice Dortmundu i na koniec, w lutym do Turcji. Czy znane są już szczegóły i sparingpartnerzy na tym ostatnim zgrupowaniu?

- Nie do końca! Trochę nas w tej Turcji niepoważnie traktują i nie szanują (śmiech), a na poważnie - nie chciałbym tutaj podawać już pełnego terminarza. Chcemy zagrać cztery może pięć gier kontrolnych. Jak zwykle dużo może się jeszcze zmienić. Wiele zadecyduje się już na miejscu. Będzie tam w tym okresie mnóstwo drużyn z całej Europy – więc szkoleniowo na pewno zyskamy. Natomiast bardzo zadowolony jestem z przeciwników w Niemczech, bo zagramy tam trzy dobre sparingi: z Hanoverem, FC Koeln i Rot Weiss Essen. Tydzień przed startem ligi zagramy jeszcze z Polonią Warszawa w stolicy.

W przyszłym roku ponownie zagracie w turnieju halowym w poznańskiej Arenie, ale termin tych zawodów pokrywa się z waszym krajowym zgrupowaniem. Jak pan do tego podchodzi?

- Traktujemy to jako dobrą zabawę i przerywnik w ciężkich treningach. Do Poznania pojedzie tylko 10 piłkarzy. Ci - którzy najlepiej czują się w grze na hali.

Czy nie szkoda panu porażki w Gdyni, w meczu Pucharu Polski z Odrą Wodzisław?

- Rzeczywiście bardzo żałuję tej przegranej. Mogliśmy powalczyć o coś więcej w tej rywalizacji. Niestety tak się złożyło, że ten mecz przypadł akurat na nasz spadek formy i zapoczątkował serię 5 ligowych porażek. Byliśmy akurat po zwycięskim spotkaniu z ŁKS (4:0) i w pucharze chciałem dać odpocząć podstawowym zawodnikom. W dodatku za 3 dni przypadał wyjazdowy pojedynek w Krakowie z Wisłą. Niestety zastępcy się nie spisali i odpadliśmy z rozgrywek pucharowych. Cała winę za porażkę w tym meczu biorę na siebie.

Jaka jest pana opinia na temat rozgrywek Pucharu Ekstraklasy?

- Wbrew obiegowej opinii - uważam, że są to pożyteczne sprawdziany z punktu widzenia szkoleniowego. Są przecież wyznaczeni sędziowie, jest przeciwnik, kibice na trybunach - więc należy je traktować poważnie. Wielokrotnie szukaliśmy w środku tygodnia sparingpartnerów, a to nie to samo - co mecze w ramach PE. Będąc trenerem w Lubinie i teraz w Gdyni - zawsze poważnie podchodziłem i traktowałem te rozgrywki. Jest to doskonała szansa dla młodych zawodników - nie mieszczących się w wyjściowym składzie lub graczy wracających po kontuzjach. Niebagatelne znaczenie ma także aspekt finansowy. Wygrywając grupę - zarobiliśmy 100 tys. złotych i wzbogaciliśmy nasz budżet.

Czy zarząd lub rada nadzorcza stawia przed trenerem i cała drużyną określone cele do zrealizowania?

- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Osobiście chciałbym żebyśmy grali ofensywną, atrakcyjną dla kibiców piłkę. Tabela jest bardzo spłaszczona. Nie jestem szczęśliwy z tych 23 punktów – bo to tylko 8 oczek przewagi nad strefą spadkową i absolutnie nie może nas to uśpić. Do utrzymania potrzebujemy jeszcze wiele zwycięstw. Mamy trudny początek na wiosnę. Zaczynamy od dwóch wyjazdów do Białegostoku i Zabrza. Z większością drużyn walczących o utrzymanie także gramy w gościach. Natomiast u siebie będziemy podejmować silne kadrowo Wisłę, Legię, Śląsk czy Polonię Warszawa. Tak więc celem nadrzędnym jest uzbieranie jak największej ilości punktów i jak najszybsze zapewnienie sobie spokojnego ligowego bytu.

Czy wiadomo już z kim Arka rozstanie się tej zimy?

- Musimy jeszcze siąść w większym gronie i wspólnie się zastanowić. Jest za wcześnie, żeby o tym mówić teraz. Dużo powinno się wyjaśnić na pierwszym treningu po Nowym Roku. Kilku zawodników którzy nie grali - bo nie widziałem ich w I drużynie lub odnieśli kontuzje - może czuć się zaniepokojonych, ale nikogo jeszcze nie skreśliliśmy. Poza tym zawodnicy dowiedzą się o tym w pierwszej kolejności ode mnie, a nie z prasy. Śmieszą mnie te dziennikarskie spekulacje – bo my jeszcze żadnych ruchów nie wykonaliśmy.

Jakich zawodników chciałby pan pozyskać?

- Nie chcę na razie zdradzać, kogo ściągniemy w przerwie zimowej. Szukamy głównie młodych, zdolnych. My musimy także wychowywać swoich zawodników i to robimy. W rundzie jesiennej - jako podstawowy zawodnik - występował Michał Płotka, który wcześniej ogrywał się w I-ligowym Motorze Lublin. Szansę dawałem także 18-letniemu Budzińskiemu. Właśnie Budziński, Wilczyński oraz Czoska - z zespołu ME trenera Dziubińskiego - to przyszłość Arki! Najbliżej pierwszej drużyny są pierwsi dwaj.

Zapytam inaczej. Czy w budżecie klubu są środki finansowe na transfery gotówkowe?

- Niestety, aż tak dobrze nie ma - dlatego dyrektor sportowy Piotrek Bulikowski rozgląda się za zawodnikami wolnymi - z kartą na ręku. Interesuje nas jednak jakość, a nie ilość! Coś co nic nie kosztuje, to nie ma swojej wartości. Nie łudźmy się, że przyjdzie do nas zawodnik znikąd i od razu stanie się gwiazdą ekstraklasy jak Stilić czy Arboleda!

To na jakie pozycje szukacie wzmocnień?

- Wielokrotnie już mówiłem, że nie potrzebujemy tylko bramkarza i środkowych obrońców. W bramce mamy duży kapitał w postaci: Witkowskiego, Basica i Bledzewskiego. Na środku defensywy – trzech bardzo dobrych stoperów: Żurawia, Łabędzkiego oraz Andersona. Każda inna pozycja wymaga wzmocnień. W pierwszej kolejności przydałby się lewy i prawy pomocnik. Gdy Pietroń i Karwan są zdrowi - to mamy bardzo mocne skrzydła, ale nie możemy całej gry oskrzydlającej opierać tylko na dwójce piłkarzy.
Boczna obrona wymaga konkurencji. Widzę potrzebę pozyskania co najmniej jednego defensora - najlepiej ogranego w lidze lewego obrońcę. Szukamy również skutecznych napastników. Nic nie robi tak dobrze drużynie, jak zdrowa rywalizacja i konkurencja.

W pucharze ekstraklasy byli już testowani młodzi-zdolni z Zielonej Góry: napastnik Kojder i pomocnik Jeremicz. Jakie wywarli wrażenie i jakie będą ich dalsze losy?

- Pokazali się z bardzo dobrej strony. Ich sprawę prowadzi dyrektor Burlikowski i z tego co wiem - jest już blisko finalizacji transferów - z ich macierzystym klubem - Lechią Zielona Góra.

Ile jest prawdy w plotce, że Arka interesuje się poważnie nowym reprezentantem Polski - prawym pomocnikiem - Sebastianem Tyrałą z Borussi Dortmund? Jakie są szanse na jego pozyskanie?

- Szanse są coraz mniejsze! Tyrałę obserwowaliśmy po cichu od dawna. Niestety odkąd zrobiło się o nim głośno i zadebiutował w kadrze, to jego cena – nawet za wypożyczenie - gwałtownie wzrosła. To już nie jest gracz IV-ligowych rezerw Dortmundu, ale reprezentant Polski. Teraz interesuje się nim kilka bogatszych, polskich klubów niż Arka.

Kibice Arki się niecierpliwią. Może pan wie kiedy ruszy - obiecana przez władze miejskie - przebudowa stadionu przy Olimpijskiej?

- Słyszałem, że jeśli pogoda pozwoli, to jeszcze w tym roku. My też byśmy chcieli grać na wygodnym i nowoczesnym stadionie jak najszybciej, ale ja tu widzę inny problem. Kilkanaście dni temu ruszyła budowa narodowego stadionu rugby - usytuowanego tuż obok stadionu GOSiR. Na plac wjechał ciężki sprzęt i ... ubyły nam dwa boiska treningowe. Pod tym względem i tak nie było najlepiej, bo tutaj gramy i trenujemy: my, zespół ME, zespoły juniorskie, a do tego jeszcze Bałtyk Gdynia. Na wiosnę do dyspozycji zostaną nam tylko płyta główna, sztuczna i boczna. Nie wiem jak my się wszyscy pomieścimy?

Jaką widzi pan różnicę - pod względem sportowym oraz organizacyjnym - pomiędzy obecnym miejscem pracy, a poprzednimi w Zagłębiu Lubin oraz wcześniej w Lechu Poznań?

- Jeśli chodzi o organizację i finanse to między Zagłębiem i Arką mógłbym postawić znak równości. Nieco gorzej było wtedy w Lechu, który borykał się z brakiem płynności finansowej. Od strony sportowej Lech postawił na doświadczonych zawodników typu: Świerczewski, Reiss, Iwan. Z kolei W Lubinie skład w dużej części opierał się na młodych wilczkach – takich jak: Łobodziński, Bartczak, Piszczek. Arka jest obecnie połączeniem Lecha i Zagłębia. Staramy się wypośrodkować zespół pomiędzy rutyniarzami, a młodzieżą. Chcemy odwrócić proporcję na rzecz młodych. Potrzeba nam więcej świeżej krwi. Mam nadzieje, że ta mieszanka wybuchowa przyniesie dobry efekt.

Jak zamierza pan spędzić zbliżające się Święta Bożego Narodzenia oraz Sylwestra?

- Święta spędzę tradycyjnie jak co roku - z rodziną w domu, w Gdyni. Najważniejsza jest świąteczna atmosfera, choinka oraz radość dzieci. Na Pasterkę wybieram się do swojego kościoła na Dąbrowie. Sylwester - też kameralnie, w domowych pieleszach z rodziną i znajomymi. To dlatego, że jak co roku - 1 stycznia w samo południe - oldboje Bałtyku i Arki rywalizują na świeżym powietrzu. Więc muszę się oszczędzać.

Pan zaprezentuje swój kunszt bramkarski tradycyjnie w barwach ... Bałtyku Gdynia?

- Oczywiście (śmiech)- jestem przecież wychowankiem Bałtyku. Traktujemy to jako dobrą zabawę i okazję do spotkań towarzyskich, ale istnieje też element sportowej rywalizacji. Ostatnio dwukrotnie z rzędu ograliśmy Arkę, a bramki strzelał Piotrek Rzepka - więc w tym roku też liczymy na jego dobrą formę. Choć będzie niezwykle ciężko, bo przeciwko nam zagrają m.in.: Krupski, Ulanowski i Niciński. (śmiech)

Czy Czesław Michniewicz udziela się także w kuchni? Jakie dania wigilijne znajdą się na świątecznym stole?

- Muszę się przyznać, że w kuchni jestem totalnym abnegatem. Dlatego całe przygotowania zostawiam w rękach małżonki oraz teściowej. Wigilia będzie tradycyjna z wszystkimi polskimi potrawami świątecznymi. Nie da się ukryć, że nigdy nie przepadałem za grzybami, ale w tym roku nawet one będą mi wyjątkowo smakowały.

Jaki prezent przyniesie trenerowi Święty Mikołaj?

- To jak zwykle będzie niespodzianka, ale gdyby to był Mikołaj w stroju sportowym - to zażyczyłbym sobie po jednym, dobrym zawodniku do każdej formacji (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×